"Gdzie wejdzie kciuk, wciśnie się i szczur". Tak szczury wchodzą do naszych domów

Musofobia – takim terminem psychologia określa skrajny strach przed gryzoniami. Jednak nawet osoby niedotknięte tym zaburzeniem, często odczuwają lęk na myśl o obecności gryzoni w mieszkaniu. Obawa często karmi się niewiedzą, przyjrzyjmy się więc bliżej kilku mitom dotyczącym nieproszonych gości w naszych domach. Na tapet bierzemy króla gryzoni – szczura.

Szczury to stali mieszkańcy naszych miast
Szczury to stali mieszkańcy naszych miast123RF/PICSEL

Szczur powraca trzeciego dnia

Olga od dwóch lat mieszkała na czwartym piętrze bloku w krakowskiej Nowej Hucie. Większych problemów z gryzoniami nie odnotowała do dnia, w którym po otwarciu toalety zauważyła, że w muszli pływa szczur. Więcej: zabiera się do wychodzenia. Trzeba było wezwać wsparcie.

Deratyzator telefonicznie poradził, aby klapę toalety zamknąć, przyłożyć czymś ciężkim, a on już jedzie. - Kiedy przyjechał, powiedział, że trutki rozkładane przez spółdzielnie niestety najczęściej nie działają, bo szczury już się zdążyły na nie uodpornić i trzeba wyciągnąć mocniejsze środki. Rozłożył więc preparaty i pułapki w całej łazience, dodatkowo zalał toaletę jakimś specyfikiem - opowiada Olga. - Po trzech dniach szczur nie wyszedł, więc uznaliśmy, że dokonał żywota gdzieś w kanalizacji, ale nie, ponieważ jak tylko specjalista sprzątnął trutkę, pułapki i pojechał - szczur wyszedł znowu.

Powtórzona procedura okazała się skuteczna, szczur już nie wrócił. Tyle, że opowieść miała swój, dość dramatyczny, epilog - po kilku latach kanalizacja zaczęła przeciekać. Przyczyną okazały się znowu gryzonie.

Szczur na wysokości - normalna sprawa

Szczur wychodzący z toalety? Tak, to możliwe
Szczur wychodzący z toalety? Tak, to możliwe123RF/PICSEL

Choć historia o szczurze wychodzącym z toalety na czwartym piętrze może brzmieć jak mocno nieapetyczna ciekawostka, specjaliści przekonują, że do rzadkości absolutnie nie należy.

- Szczur kanalizacją potrafi wyjść na spore wysokości. Rekordzistą, z którym spotkałem się osobiście był gryzoń, który doszedł do piątego piętra - mówi jeden z krakowskich deratyzatorów. - Szczury poruszają się kanalizacją, zapierają łapkami o ścianki rury i pną ku górze.

- Szczur wychodzący z toalety nie jest może banalnym widokiem, ale nie jest też ewenementem. Pamiętam akcję w jednym z małopolskich bloków. Zostaliśmy zaalarmowani przez mieszkańców, którzy zauważyli szczury w budynku. Po oględzinach okazało się, że największy problem występuje na czwartym piętrze. Szczury wychodziły spod wanny. Wszystkie ściany i rury w tym mieszkaniu były zabudowane regipsem, gryzonie pod płytami miały swoje korytarze - opowiada pani Magdalena z firmy Emrat, zajmującej się m.in. deratyzacją.  - Kanalizacja to dla nich główny szlak komunikacyjny, bywa jednak, zwłaszcza na niższych piętrach, że szczur wejdzie przez balkon. W ogródkach lubią drążyć korytarze w ziemi.

Co ciekawe, choć szczur potrafi osiągać spore rozmiary (niedawno pisaliśmy o zielonogórskich szczurach wielkości "małego kota"), aby przedostać się do budynku nie potrzebuje dużej dziury.

- My, deratyzatorzy,  mówimy "gdzie się zmieści kciuk, tam się zmieści szczur" - mówi Magda. - Szczury są zwierzętami o wąskim pyszczku i bardzo plastycznym ciele. Jeśli uda im się przepchnąć przez otwór głowę, to w końcu przepchną i resztę ciała.

A gdy już raz wejdą do mieszkania, potrafią całkiem skutecznie się w nim ukryć. - Podczas deratyzacji fachowiec opowiedział mi historię jednej ze swoich klientek - opowiada Olga. - U niej również szczur wyszedł prawdopodobnie przez toaletę, ale jego obecność zdiagnozowała dopiero, gdy zauważyła, ze po nocy ma regularnie rozgrzebane śmieci. Wezwała deratyzatora, fachowiec odsuwał meble, ale gryzonia nigdzie nie było.  Wreszcie wpadli na to, żeby odsunąć lodówkę, jak się okazało, gryzoń uwił sobie gniazdko na rurach za urządzeniem.

Szczury są bardzo płochliwe. Wystarczy nagły dźwięk, by szybko uciekły do swoich kryjówek
Szczury są bardzo płochliwe. Wystarczy nagły dźwięk, by szybko uciekły do swoich kryjówek 123RF/PICSEL

Szczur wychodzi spod ziemi

Wysokość nie jest dla nich przeszkodą. Nie jest nią też podłoże. Szczury bez problemu dostają się do niewybetonowanych piwnic.

- Podczas pandemii przeprowadzaliśmy remont piwnicy, obejmujący m.in. wykonanie betonowych wylewek na podłodze. Pan odpowiedzialny za wykonanie prac zadzwonił do mnie i powiedział, że szczury dosłownie wychodzą spod ziemi, że jest ich chmara. Żeby je przepłoszyć zaczął krzyczeć i walić w ściany - opowiada pani Małgorzata, administrująca kamienicą w Krakowie. - Teraz, po wybetonowaniu podłoża jest lepiej. Dwa razy w roku, zgodnie z przepisami przeprowadzamy też deratyzację, na palcach mogę policzyć przypadki, gdy mieszkańcy czy osoby sprzątające dzwonią i mówią "widziałem szczura". Jednak mimo tego, kiedy raz w miesiącu wchodzę do piwnicy odczytać wodomierze, najpierw walę w ściany. Bo co miałabym zrobić, gdyby naprzeciwko mnie stanął szczur? Uciekać?

- Ziemia, piasek nie są dla szczura barierą - mówi Magdalena. - Pianka, którą ludzie czasem zabezpieczają np. otwory przy rurach, tak samo. Styropian, regips, również ich nie ruszają. Beton i cegła to już większa przeszkoda, ale te materiały też lubią podgryzać. Zaprawa ze szkłem lub gwoździami odstrasza skutecznie.

Szczur staje nam na drodze

Nieporządek przy śmietniku to zaproszenie dla szczura
Nieporządek przy śmietniku to zaproszenie dla szczuraArchiwum autora

Historii jest wiele, bo i szczurów w naszych miastach coraz więcej. Tak globalnie, jak i lokalnie. Szacuje się, ze w Paryżu mieszka 6 milionów "ratatujów" (tak podaje francuska telewizja TF1), w Rzymie 7 milionów (wg. RaiNews), w Londynie aż 18 milionów (metro.co.uk). Dużo, ale niechlubne miano światowego lidera w liczebności szczurzej populacji należy do Chicago, gdzie na jednego mieszkańca przypada ponad sześć szczurów.

Na jednego mieszkańca Warszawy przypada zaś od trzech do pięciu szczurów. I to sporych. "Mają tam jakieś nory wykopane, są takie duże jak koty", "Chodzą sobie tutaj do śmietnika. W ogóle się nie boją" - cytowali w ubiegłym roku mieszkankę stolicy dziennikarze TVP3. Inne duże miasta poziomem "zaszczurzenia" nie ustępują Warszawie.  Kraków ma ponoć trzy szczury na mieszkańca ("Gazeta Krakowska"), Wrocław aż dziesięć ("Gazeta Wrocławska"). Zwierząt przybywa bardzo szybko - ich okres rozrodczy trwa cały rok, a w jednym miocie samica rodzi od 3 do 15 młodych.

Szczury to realny problem i realne zagrożenie. Jak na łamach tygodnika "Polityka" pisała Joanna Solska, "jeden szczur buszujący po magazynie żywności w ciągu doby niszczy 30 kg. I rozniesie ponad 200 chorób". "Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że źródłem aż jednej trzeciej zatruć pokarmowych są właśnie szczury" - cytowała Solska prof. Stawisława Ignatowicza z SGGW. "Chociaż nie mamy z nimi bezpośredniego kontaktu, ale pośrednikami są koty, psy, komary i kleszcze".

Nie zapraszaj szczura

Sposobem na minimalizację szkód jest przeprowadzana regularnie deratyzacja, polegająca na rozłożeniu w karmnikach kostek z trutką i rozrzuceniu saszetek z pastą o podobnym działaniu. Ich ilość zależy od powierzchni, na której przeprowadzana jest deratyzacja, zwykle rozmieszcza się je w okolicy śmietników i przy wejściu do budynku. - To prewencyjne działania, minimalizujące ryzyko wystąpienia gryzoni. A tych w miastach jest bardzo dużo, szczególnie w budownictwie wielorodzinnym, w pobliżu zieleni, tam gdzie występują połączone podwórka. W takich miejscach szczury będą zawsze - tłumaczy Magdalena.

A co robić, gdy spotkamy się ze szczurem oko w oko? Ekspertka mówi, żeby nie panikować, bo wbrew pozorom, gryzoń boi się bardziej niż my. - Kiedy podejrzewam, że szczur może ukrywać się np. w szafce, zaczynam uderzać w ścianki mebla, żeby go przestraszyć. Gryzoń wtedy chowa się, kuli w kącie tak bardzo, że prawie go nie widać - tłumaczy Magdalena. - Rodziny, stada, bywają bardziej odważne niż jednostki, jednak generalnie płoszenie, tupanie i robienie hałasu, jest dobrą strategią, by niechciany gryzoń zszedł nam z drogi.

Zanim jednak uciekniemy się do drastycznych środków jakimi jest używanie trutek warto zadbać o otoczenie domów w taki sposób, by nie zapraszać do swojego sąsiedztwa niechcianych gryzoni. Porządkujmy więc przestrzeń wokół śmietników, nie zostawiajmy rozrzuconych resztek jedzenia, nie twórzmy składzików i rupieciarni, w których mogłyby ukryć się zwierzęta.

Za co Magdalena Różczka jest wdzięczna losowi?INTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas