Ks. Janusz Koplewski o kolędzie. Parafianka nie chciała go wypuścić z domu
Ks. Janusz Koplewski w jednym z wywiadów postanowił opowiedzieć o swoich doświadczeniach związanych z wizytami duszpasterskimi. Okazuje się, że niektóre z nich na długo zapadły mu w pamięci. Jedna z parafianek z pewnego powodu nie zamierzała wypuścić duchownego z domu.
Ks. Janusz Koplewski o kolędzie
W rozmowie z "Wprost" ks. Janusz Koplewski postanowił opowiedzieć o wizytach duszpasterskich i doświadczeniach z nimi związanych. Duchowny znany jako "spowiednik gwiazd" przyznał, że przez lata liczba osób, które chętnie przyjmują księdza po kolędzie, znacznie się zmniejszyła. Poza tym dość częstym zjawiskiem jest agresywne nastawienie oraz trzaskanie drzwiami na widok księdza z ministrantami.
Ks. Janusz Koplewski dodał, że w tym roku będzie odwiedzał wiernych przez cały styczeń, codziennie od godz. 16.00. W jego parafii funkcjonuje "kolęda na zamówienie", a więc duchowny przychodzi do domów wiernych, którzy wyrazili na to chęć, informując o tym wcześniej telefonicznie bądź internetowo.
Parafianka nie chciała wypuścić ks. Janusza Koplewskiego z domu
Duchowny w rozmowie z dziennikarką opowiedział, że dość często parafianie częstują go różnymi specjałami. Zdarza się, że jest to również alkohol. Podkreślił, że w takiej sytuacji grzecznie, ale zdecydowanie odmawia. "Ludzie różnymi rzeczami częstują, czego sam doświadczam. Najczęściej mówią: "A może po malutkim?", ale ja mam do obejścia 30 rodzin. Wyobraźmy sobie, że tak w każdym przyjmuję po 50 gram alkoholu. Łącznie musiałbym wypić półtora litra, więc nawet nie doszedłbym do domu" - dodał.
Zobacz także: Ksiądz obraził małżonków. To była ich ostatnia "kolęda"
Poza tym nie brakuje osób, które oprócz czegoś do picia proponują również obiad. Ks. Janusz Koplewski wspomniał, że jedna z parafianek nie chciała go wypuścić z domu, dopóki czegoś nie zjadł. "Kiedyś wybrałem się z wizytą i nie doczytałem w parafialnej kartotece dopisku przy jednym lokalu: "Wpadłeś. Już stąd nie wyjdziesz". I faktycznie. Gdy zapukałem do tego mieszkania, przemiła pani otworzyła mi drzwi, ale za chwilę zamknęła je od wewnątrz i wrzuciła klucz do stanika. Stół był zastawiony najróżniejszymi potrawami, chciała mnie ugościć" - powiedział w rozmowie z "Wprost" duchowny.
***