Nowy trend wśród 30-latków. Szybko rośnie liczba współczesnych "gniazdowników"

- Idę do sklepu, kupić coś? Mieszkanie sobie kup! — tak świat internetowego humoru kpi z "gniazdowników" niepotrafiących zdobyć się na samodzielność. Z czego naprawdę wynika zjawisko pozostawania dorosłych dzieci w rodzinnych domu? Rozmawiamy z 30-latkami mieszkającymi pod dachem rodziców.

Niektórym młodym ludziom wcale nie jest spieszno do dorosłości
Niektórym młodym ludziom wcale nie jest spieszno do dorosłości123RF/PICSEL

Nowe badania Głównego Urzędu Statystycznego ujawniły nowy społeczny trend — coraz więcej osób w wieku od 25 do 34 lat mieszka wciąż ze swoimi rodzicami. Zjawisko to, nazywane "gniazdownictwem", zdaje się przybierać na sile, gdyż coraz więcej młodych dorosłych nie chce wyprowadzać się z domu. Niektórzy wręcz wracają po kilku latach od wyfrunięcia z rodzinnego gniazda.

Zaskakujące może być to, że większość "gniazdowników" to osoby, które już ukończyły edukację i mają stałą pracę. W badanej grupie wiekowej aż 65 proc. osób mieszkało z rodzicami, mimo że miały stałe zatrudnienie. Czy takie rozwiązanie jest wygodą, czy koniecznością? Jak wpływa to na relacje międzypokoleniowe? Pytamy naszych rozmówców.

Magda ma 31 lat i mieszka z rodzicami, młodszym bratem i babcią w dużym mieszkaniu w jednej z wrocławskich przedwojennych kamienic. Studia ukończyła w Krakowie, jednak niedługo po ich ukończeniu wróciła do rodzinnego miasta i domu.

— Po maturze bardzo chciałam wyjechać i zasmakować samodzielnego życia bez rodzicielskiego nadzoru, więc wybrałam studia w innym mieście. Przez pięć lat mieszkałam z  pięcioma innymi koleżankami w wynajmowanym mieszkaniu w Krakowie. Po dwie w każdym pokoju. To były bardzo fajne czasy i dobrze je wspominam. Do domu rodziców nie wróciłam jednak od razu po studiach. Po otrzymaniu dyplomu podjęłam nawet stałą pracę jako nauczycielka biologii w jednej z krakowskich szkół podstawowych. Wtedy dotarło do mnie, że nadal muszę mieszkać w domu współdzielonym z innymi lokatorami, gdyż po prostu nie stać mnie na samodzielny wynajem. W ten sposób żyła zresztą większość moich znajomych — niby już dorośli, a jednak prowadzący tryb życia studenta. Wytrzymałam tak trzy lata i powiedziałam dość — jeśli nie mogę mieszkać samodzielnie, to przynajmniej niech to będą moi bliscy, a nie obcy ludzie.

Wysoka cena zwykle nie idzie w parze z wysokim standardem
Wysoka cena zwykle nie idzie w parze z wysokim standardem123RF/PICSEL

Po dłuższym namyśle i kilku rozmowach z rodzicami, Magda zdecydowała, że wraca na stare śmieci, ale będzie dokładać się do domowych rachunków, a oni nie będą zbytnio wtrącać się w jej sprawy.

— Moi rodzice pracują, więc nie mają wiele czasu na pilnowanie dorosłych dzieci. Ja i mój brat, który właśnie rozpoczął studia, jesteśmy dość odpowiedzialnymi ludźmi i staramy się wnieść swój wkład w funkcjonowanie wspólnego gospodarstwa. Każdy w domu ma wyznaczone zadania i jeśli nikt niczego nie zawali, wszystko chodzi jak w zegarku. Na przykład ja rano robię zakupy, bo lubię wcześnie wstawać, a on wyjmuje naczynia ze zmywarki, którą wieczorem włącza mama. Tata wyprowadza psa na poranny spacer, a nim wszyscy opuścimy dom, do babci przychodzi na kilka godzin opiekunka. Babcia jest osoba niepełnosprawną i porusza się na wózku — nie może więc zostać sama.

Pytamy naszą rozmówczynię o życie prywatne i okazuje się, że również własne potrzeby da się pogodzić z mieszkaniem z rodzicami.

— Od niedawna mam chłopaka i dość często robimy weekendowe wypady do ciekawych miejsc — czasem w Polsce, a czasem gdzieś w Europie. Ostatni długi weekend spędziliśmy w Rzymie. Jeździmy też na różne koncerty, a czasem spędzamy noc w luksusowym hotelu. Od razu powiem, że na to wszystko nie byłoby nas stać, gdybyśmy mieszkali teraz razem. Kredyt, a nawet wynajem przyzwoitego mieszkania i bieżące opłaty pochłonęłyby większość naszych zasobów finansowych. On też mieszka na razie z rodzicami, a co dalej będzie — trudno powiedzieć. Jeśli ten związek okaże się czymś poważnym, to pewnie będziemy szukać jakiś możliwości, ale w tym momencie wolimy żyć chwilą. Obawiam się jednak, że wspólne życie będzie wymagać wielu wyrzeczeń.

Podwyżki czynszu najmu przyprawiają lokatorów o zawrót głowy, a perspektywy na własne mieszkanie mają dziś nieliczni
Podwyżki czynszu najmu przyprawiają lokatorów o zawrót głowy, a perspektywy na własne mieszkanie mają dziś nieliczniLech CharewiczEast News

Wysokie koszty życia, trudności w znalezieniu mieszkania i obawa przed utratą stabilizacji finansowej są kluczowymi czynnikami wpływającymi na decyzję o pozostaniu w domu rodziców nie tylko w przypadku Magdy.

33-letni Mariusz z Gdyni, nasz kolejny rozmówca, również wybrał pozostanie w rodzinnym domu i dobrze rozumie korzyści płynące z tej sytuacji.

— Nie chcę własnego mieszkania z kredytem na trzydzieści kolejnych lat. Nie wiem co będzie za rok, za pięć, czy dziesięć lat. Raty mogą wzrosnąć, ja mogę stracić pracę lub zachorować, a poza tym kredyt oznacza życie w ciągłym stresie właściwie aż do starości. To nie dla mnie. Wynajem z kolei to wyrzucanie pieniędzy w błoto, gdy mogę mieszkać u rodziców i dokładać się do wspólnego budżetu. Choć prawdę mówiąc, oni nie biorą ode mnie pieniędzy — wolą bym oszczędzał na tak zwaną przyszłość.

Mariusz ma jednoosobową działalność gospodarczą i zajmuje się remontami mieszkań. Ukończył technikum budowlane i nigdy na dłużej nie opuścił rodzinnego domu, poza krótkim epizodem pracy w Norwegii.

— Kilka lat temu kolega namówił mnie na wyjazd do pracy w norweskiej przetwórni ryb. To był harówka od rana do nocy, a potem powrót do wspólnego mieszkania z ośmioma innymi kolesiami. Sorry, ale to nie dla mnie. Chcę coś mieć też z tego życia dla siebie. W Polsce biorę zlecenie, a po nim robię sobie tydzień, czy dwa przerwy. Lubię wyprawy rowerowe i bushcraft. Pracując w swoim trybie i nie płacąc za mieszkanie mam na to czas i nie chce z tego rezygnować.

Wielu właścicieli traktuje mieszkanie jako lokatę kapitału
Wielu właścicieli traktuje mieszkanie jako lokatę kapitałuJarosław Matlamateriały prasowe

Mariusz nie uważa też, że wykorzystuje swoich rodziców. Wspólne mieszkanie ma plusy dla obu stron.

— Nie chcę pasożytować na moich rodzicach, więc latem zrobiłem w mieszkaniu remont kuchni na swój koszt. Tak jak wcześniej powiedziałem, oni nie chcą żebym dokładał się do utrzymania więc staram się pomagać w inny sposób. Czasem coś naprawię, wyremontuję lub kupię nowy sprzęt AGD. Po powrocie z Norwegii zafundowałem mamie zmywarkę i nowy telewizor.

Mariusz nie jest na razie z nikim związany i nie planuje swojej przyszłości. Jego zdaniem “gniazdowanie" nie ma też negatywnego wpływu na jego życie i poczucie własnej wartości.

— Fakt, że mieszkam pod jednym dachem z ojcem i matką nie oznacza, że jestem maminsynkiem, osoba niesamodzielną, czy wiecznym chłopczykiem. Mógłbym się wyprowadzić i pokazać, że potrafię żyć sam. Tylko po co? Nie muszę nikomu nic udowadniać, a jeśli ktoś uważa to za śmieszne, czy hańbiące, to już jego problem. Wielu moich znajomych mieszka z rodzicami, głównie z powodów ekonomicznych — takie czasy.

Zobacz również: 

Tak działa mechanizm "zajadania" stresu. Nowe ustalenia australijskich naukowców Newseria Lifestyle/informacja prasowa
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas