To jedyny taki przystanek w Polsce. Ludzie są zdumieni
Nigdy nie przyjechał tu żaden autobus, żaden również nigdy stąd nie odjedzie. Czerwony przystanek przy skrzyżowaniu dwóch warszawskich arterii stoi głównie po to, by nikt nie mógł z niego skorzystać. Ale to także niezwykle ważny symbol walki ze straszną chorobą, która w końcowym stadium pozbawia człowieka tożsamości. A wszystko zaczęło się od trzech starszych kobiet czekających na „siedemnastkę”.
Na pierwszy rzut oka przystanek autobusowy stojący przy al. Wilanowskiej w Warszawie przeczy jakiejkolwiek logice związanej z jego funkcjonalnością. Usytuowany na niewielkim parkingu, do którego prowadzi wąska droga, byłby zapewne koszmarem każdego kierowcy miejskiego autobusu. Jednak pomysł na jego instalację nigdy nie był podyktowany troską o mobilność mieszkańców Warszawy, korzystających na co dzień ze środków masowego transportu. To znaczy był, ale wyłącznie, kiedy mowa o osobach cierpiących na zaburzenia neuro-poznawcze.
Przystanek autobusowy stanął przy Centrum Alzheimera w 2016 roku, ale plan na jego instalację powstał dużo wcześniej. Kierownictwo centrum zgłosiło się do warszawskiego ZTM-u z prośbą o podarowanie konstrukcji wycofanej z użytku. Jednak przystanki były w tak złym stanie technicznym, że czas oczekiwania na bezpieczny i nadający się do zamontowania przystanek wyniósł aż dwa lata.
Wcześniej, bo w 2008 r. podobna konstrukcja stanęła w Düsseldorfie w Niemczech, ale jak mówi Interii dyrektor Centrum Alzheimera w Warszawie Jarosław Gnioska, za inspirację do zrealizowania przystanku posłużyła pewna sytuacja, która miała miejsce na terenie centrum.
- Kiedyś na patio ośrodka siedziały sobie trzy nasze podopieczne. Podeszła do nich szefowa działu terapeutycznego i zapytała - a co tak panie siedzą od dłuższego czasu? Na to one odpowiedziały - czekamy na siedemnastkę - wyjaśnia Jarosław Gnioska.
Osoby z alzheimerem mają dużą skłonność do wędrowania i ucieczki, która może przybierać rozmaite formy - od bezcelowego chodzenia po domu, aż po korzystanie z komunikacji miejskiej i podróżowania bez jasno określonego celu. Dromomania, bo tak określa się tę przypadłość, najczęściej uaktywnia się u osób z głębokim stadium choroby.
Chorzy odczuwają wówczas potrzebę powrotu do dobrze znanego im miejsca - na przykład do własnego domu i pomimo że mają oni problemy z przyswajaniem bieżących informacji, to dzięki tzw. pamięci długotrwałej, zdolni są do korzystania z komunikacji miejskiej, o ile wcześniej wyrobili sobie nawyk przemieszczania się autobusami i tramwajami.
Czytaj także: Młoda kobieta zachorowała na alzheimera. Wszystkiemu winny nieprzemyślany remont łazienki
Fałszywy przystanek przy Centrum Alzheimera w pewien sposób zapewnia bezpieczeństwo pacjentom, którzy bez opieki oddalili się od ośrodka - zamiast ruszać w miasto w poszukiwaniu autobusu, prawdopodobnie przysiądą na najbliższym przystanku. Jest też symbolem choroby, o której jak się mówi - pozbawia człowieka jego własnej tożsamości.
- Spotkaliśmy się z sytuacjami, kiedy nasi pacjenci próbowali bez asysty opiekuna opuścić centrum, ale na szczęście zawsze szybko reagowaliśmy na takie próby i finalnie do tego nigdy nie doszło. Mimo to ten przystanek jest w pewnym sensie dla nas znakiem alarmowym. I o ile jestem spokojny o naszych podopiecznych, o tyle być może kiedyś jakaś osoba z tego typu problemami zdrowotnymi pojawi się na przystanku w oczekiwaniu na tę wspomnianą siedemnastkę. Dmuchamy na zimne - mówi Interii Jarosław Gnioska.
Bywało i tak, że na przystanku przy Centrum Alzheimera pojawiali się mieszkańcy Warszawy, chcący stąd odjechać autobusem, ale kiedy orientowali się, że przystanek jest nieczynny, swoją irytację kierowali w stronę kierownictwa i personelu placówki.
- Zdarzało się, że przysłowiowy Kowalski czekał na autobus, choć tam nie ma przecież żadnego rozkładu jazdy. I kiedy przychodził do nas z pretensjami, że robimy sobie żarty, tłumaczyliśmy, do czego ten przystanek służy. Wówczas taka osoba od razu zmieniała swoje nastawienie i wykazywała się empatią - dodaje dyrektor Centrum Alzheimera.
Choroba tysiąca małych błędów
Alzhaimer jako choroba, stanowił około połowy wszystkich przypadków zaburzeń neuro-poznawczych. W Centrum Alzhaimera przy al. Wilanowskiej w Warszawie specjaliści zajmują się terapią niefarmakologiczną. Polega ona na maksymalnym aktywizowaniu chorych pod kątem ćwiczeń umysłowych, fizycznych czy diety.
Zobacz również: Wczesne objawy Alzheimera. Wcale nie problemy z pamięcią
- Dzięki terapii niefarmakologicznej, która na tę chwilę jest najskuteczniejsza, bo niestety nie ma jeszcze skutecznego leku na tę chorobę, możemy w jakimś stopniu chorobę zatrzymać, a w niektórych przypadkach doprowadzić do poprawy stanu pacjenta. To bardzo ciężka i żmudna praca - dodaje w rozmowie z Interią Jarosław Gnioska.
W Centrum Alzhaimera pacjenci zachęcani są do różnego rodzaju aktywności. Terapia tańcem, karaoke, szeroka oferta kulturalna, treningi poznawcze, praca ze zwierzętami, terapia wspomnień. Jarosław Gnioska podkreśla, że terapia musi sprawiać pacjentom przyjemność i wzbudzać w nich ciekawość, bo to jedyny sposób na ich aktywizację.
W placówce przy al. Wilanowskiej o zaburzeniach neuro-poznawczych umownie mówi się jako o chorobie tysiąca małych błędów. - Generalnie chodzi o to, że każdy nasz pacjent wypracowuje sobie listę błędów, które mogły doprowadzić do rozwinięcia się choroby. To mogą być sytuacje związane z cukrzycą, nadużywaniem alkoholu, brakiem aktywności ruchowej czy stresem. Każdy buduje własną konfigurację tej choroby i w związku z tym tak należy dobrać terapię, by była ona najskuteczniejsza do danego przypadku - mówi Jarosław Gnioska.
Czym jest choroba Alzheimera?
Choroba Alzheimera to przewlekła, postępująca i nieuleczalna choroba neurozwyrodnieniowa mózgu prowadząca do zaniku komórek nerwowych. W początkowym stadium choroba objawia się się utratą pamięci krótkotrwałej, trudnością ze znalezieniem odpowiednich słów i zauważalnymi zmianami osobowości i nastroju. Z czasem dochodzi do pogarszania się pamięci długotrwałej, problemów z logicznym rozumowaniem, dysfunkcji czytania i komunikowania się.
W głębokim stadium choroba charakteryzuje się agresją chorego, ograniczeniem ruchowym, brakiem kontaktu werbalnego, zaburzeniami snu i łaknienia, niekontrolowanymi czynności fizjologicznych. Najbardziej skuteczna terapia w chorobach otępiennych to przestrzeganie zdrowej diety, dbałość o serce, a także podtrzymywanie aktywności fizycznej, intelektualnej i socjalnej - czytamy na pacjent.gov.pl
Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że nawet 650 tysięcy Polaków ma jedną z chorób otępiennych, z czego 2/3 przypadków stanowi choroba Alzheimera. Tylko ok. 18-20 proc. chorych ma postawioną diagnozę lekarską.
Z chorobą Alzhaimera zmaga się prawie 50 mln ludzi na całym świecie. Szacuje się, że do 2050 r. liczba chorych może wzrosnąć trzykrotnie. Najmłodszy pacjent Centrum Alzheimera w Warszawie ma 55 lat.