Żaden z naukowców nie chce podjąć się otwarcia grobowca. Powód?

Odkrycie ogromnego mauzoleum pierwszego cesarza Chin wstrząsnęło środowiskiem archeologicznym z uwagi na ogromną skalę znaleziska. I choć od tego momentu minęło już prawie pół wieku, to naukowcy nadal nie zdecydowali się na otwarcie grobowca. W środku znajduje się mnóstwo skrupulatnie przygotowanych i zaplanowanych, niebezpiecznych pułapek.

Dostępu do grobowca Qin Shi Huanga pilnowało kilka tysięcy modeli żołnierzy
Dostępu do grobowca Qin Shi Huanga pilnowało kilka tysięcy modeli żołnierzySergi ReboredoEast News

Miała być studnia, a odkryto archeologiczny skarb

Była wczesna wiosna 1974 r., kiedy trzech chińskich chłopów chwyciło za łopaty i kilofy, by nieopodal miasta Xi'an w prowincji Shaanxi rozpocząć kopanie studni. Jednak zamiast wody, mężczyźni dokonali przełomowego dla świata archeologii odkrycia, które pomimo upływu kilkudziesięciu lat nadal potrafi szokować z uwagi na jego niezwykłość.

Zaledwie dwa metry pod powierzchnią ziemi łopata jednego z Chińczyków zatrzymała się na kawałku czerwonej ceramiki. Okazało się, że to fragment jednego z tysięcy terakotowych modeli żołnierzy, broniących dostępu do grobowca Qin Shi Huanga, pierwszego cesarza Chin.

Robotnik fragmenty terakoty rozrzucił po polu, która szybko została zebrana przez mieszkańców wioski. Wykorzystano ją na zrobienie podłóg w domach. Z kolei nieświadomy skali swojego odkrycia znalazca zabrał ze sobą wyłącznie groty strzał, sprzedając je za niewielkie pieniądze.

W maju 1974 r. przystąpiono do pierwszych prac wykopaliskowych pod nadzorem archeologów z prowincji Shaanxi
W maju 1974 r. przystąpiono do pierwszych prac wykopaliskowych pod nadzorem archeologów z prowincji ShaanxiMel Longhurst/Capital PicturesEast News

Qin Shi Huang, czyli pierwszy władca Cesarstwa Chińskiego w 221 r. p.n.e. zjednoczył Chiny, podbijając kolejno pozostałe sześć państw chińskich i kończąc Okres Walczących Królestw. Qin zainicjował budowę Wielkiego Muru Chińskiego, a ponadto zunifikował pismo, miary, wagi, walutę, administrację, gospodarkę i armię.

W maju 1974 r. przystąpiono do pierwszych prac wykopaliskowych pod nadzorem archeologów z prowincji Shaanxi. Trwające ponad dwa lata przedsięwzięcie polegające na odkopywaniu kolejnych metrów znaleziska przyniosło nieprawdopodobny rezultat.

Znaleziono 7 tys. posągów

Na powierzchni 20 tys. metrów kwadratowych znaleziono 7 tys. posągów żołnierzy i koni z terakoty - naturalnej wielkości, a także sto rydwanów wykonanych z drewna i mnóstwo rodzajów broni. Z kolei w 2008 r. odkryto jeszcze większą nekropolię złożoną z sześciuset dołów wypełnionych modelami wojowników, strzegącymi dostępu do grobowca władcy.

I choć od momentu odkrycia mauzoleum minęło prawie pół wieku, to nadal nie zdecydowano się na otwarcie grobowca Qin Shi Huanga. Dlaczego? Otóż istnieje bardzo duże ryzyko, że próba dostania się do grobowca zakończy się tragicznie.

Pułapki dla naukowców

Naukowcy podejrzewają, że w grobowcu znajduje się mnóstwo pułapek, które mają czyhać na każdego, kto zdecydowałby się naruszyć miejsce spoczynku Qin Shi Huanga. Może świadczyć o tym fakt wykonania kilku tysięcy prawdziwych kuszy i strzał, w które uzbrojono terakotowych modeli żołnierzy.

Pułapką dla naukowców próbujących dostać się do grobowca może być ciekła rtęć, która w momencie jego otwarcia miałaby zalać pomieszczenie. Stężenie rtęci w pobliżu grobowca jest niezwykle wysokie, co wynika z przeprowadzonych badań.

Grobowiec przypomina ogromnych rozmiarów piramidę, pod którą kryje się potężna, drewniana konstrukcja, co pokazały badania georadarem. Grobowiec Qin Shi Huanga ma przypominać podziemne miasto poprzecinane setkami kanałów, które wedle niektórych hipotez mogą być wypełnione wspomnianą rtęcią.

Naukowcy są zdania, że w środku grobowca mogły również zostać umieszczone szczepy wirusów i bakterii powodujących nieznane nam choroby.

Naukowcy są pewni. Żyjesz w "błękitnej strefie"? Będziesz cieszyć się lepszym zdrowiemNewseria Lifestyle/informacja prasowa
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas