Zdjęcie z polskiej plaży stało się hitem sieci. Po prostu "polskie Koloseum"

Niepisana zasada zawłaszczenia sobie kawałka plaży obowiązuje nad Bałtykiem od lat. Pierwsze parawany pojawiają się na piasku już od wczesnych godzin porannych, a niedługo później na plaży nie ma już niemal żadnego, wolnego skrawka. Parawaning nad polskim morzem wciąż ma się wyśmienicie. Dowodem jest najnowsze zdjęcie tego zjawiska, które w mig stało się hitem internetu. Do śmiechu nie jest jednak ratownikom. „Odpoczywajcie rozważnie” – apelują.

Plaża nad Morzem Bałtyckim
Plaża nad Morzem BałtyckimStanislaw Bielski/REPORTEREast News

Kolejki do rezerwacji leżaków to dopiero początek. Tak zachowują się turyści nad polskim morzem

Podczas gdy w internecie wręcz roi się od filmików z zagranicznych hoteli, gdzie nad ranem do leżaków ustawiają się całe kolejki turystów, chcących jedynie zarezerwować krzesło swoim ręcznikiem, nad polskim morzem wciąż nie brakuje  królów parawaningu.

Niektórzy czują się na tyle swobodnie, że oznaczają "swój teren" kilkoma parawanami, mocno ograniczając w ten sposób możliwość wypoczynku innym urlopowiczom. W sieci pojawiło się właśnie zdjęcie z polskiego wybrzeża, gdzie na jednej z plaż wyrosło "polskie Koloseum". Fotografia mocno rozbawiła internautów, jednak w rzeczywistości podobny problem wcale nie jest zabawny.

Na plaży powstało "polskie Koloseum". Zdjęcie z polskiego wybrzeża podbija sieć

Parawaning ma się w Polsce wyjątkowo dobrze. Kolejni urlopowicze, spragnieni błogiego wypoczynku i chwil relaksu, stawiają na polskich plażach prawdziwe zasieki, które mają pomóc im skutecznie odgrodzić się od innych. Parawany, które w założeniu mają jedynie chronić przed wiatrem, w rzeczywistości coraz częściej wykorzystywane są do zagarnięcia kawałka plaży.

Parawaning to zjawisko doskonale znane polskim turystom, którzy wypoczywają nad Bałtykiem
Parawaning to zjawisko doskonale znane polskim turystom, którzy wypoczywają nad BałtykiemStanislaw Bielski/REPORTEREast News

W efekcie turyści, niekiedy nawet przy użyciu kilku parawanów, tworzą na plaży prawdziwe twierdze. Nie inaczej było i tym razem. W sieci pojawiła się fotografia, na której widać prawdziwych mistrzów tego zjawiska. Para w średnim wieku wypoczywa w promieniach słonecznych pośrodku... wybudowanego przez siebie "polskiego Koloseum" - jak nazwali budowlę z parawanów twórcy facebookowego profilu o nazwie "From Poland with love", na którym pojawiło się zdjęcie.

Pod fotografią w mig zaroiło się od komentarzy. Fotografia wywołała ogólne rozbawienie szczególnie wśród osób z zagranicy. Polacy odnoszą się jednak do niej z wyraźną rezerwą. "To powinno być karane" - piszą niektórzy.

Pomysłowych turystów nie brakuje. Niektórzy niszczą chronione prawem wybrzeże

Problem parawaningu znany jest Polakom od lat. Mimo iż budzi powszechne rozbawienie, wielbicieli tego typu praktyk wciąż nie brakuje. Problemu z pewnością dałoby się uniknąć, gdyby plażowicze używali parawanów zgodnie z ich głównym założeniem. Polscy wczasowicze często jednak zrywają się z łóżek jeszcze przed śniadaniem, biegnąc wprost na plażę, aby za pomocą parawanu "zająć sobie miejsce".

Kilka lat temu głośno było o "królach parawanów", którzy odgrodzili się od pozostałych turystów przy pomocy zerwanych konarów i gałęzi z drzew z... chronionego prawem wybrzeża wydmowego! Co więcej, swoje wygrodzone miejsce na plaży oznaczyli tabliczką "reservation for family". Jak wówczas informowano, "pomysłowego turystę odwiedziły odpowiednie służby".

Królowie parawaningu w natarciu. Z pozoru zabawny proceder, który może zakończyć się tragedią

Parawaning, który dla wielu jest jedynie zabawnym zjawiskiem, w rzeczywistości jest poważnym problemem, który w skrajnych przypadkach może doprowadzić do tragedii. Rozstawiane przez plażowiczów parawany znacznie utrudniają bowiem pracę ratownikom, a szybkie dotarcie przez nich do tonących lub potrzebujących pomocy osób jest niekiedy niemal niemożliwe.

"Po raz kolejny zwracamy się z prośba - pomóżcie nam ratować. W czasie takiej akcji czas mierzymy nie w minutach, lecz w sekundach. Kiedy otrzymujemy wezwanie rzucamy wszystko, by jak najszybciej znaleźć się tam, gdzie jesteśmy potrzebni, a czyjeś życie jest zagrożone" - informują w mediach społecznościowych ratownicy z Brzegowej Stacji Ratowniczej SAR w Sztutowie. Jak dodają, w czasie kiedy ich łódź jest już w drodze, samochód ratowników, aby dostać się na miejsce wezwania, często musi pokonać istotną odległość po plaży.

"Gąszcz parawanów zabiera nam te cenne sekundy, nierzadko jeden z ratowników musi iść przed samochodem i apelować o zabranie swoich rzeczy, parawanów, namiotów i umożliwienie przejazdu. Niejednokrotnie spotykamy się z agresją związaną z naruszeniem zaanektowanego kawałka plaży. Jeśli widzicie samochód poruszający się plażą na sygnale, prosimy, pozwólcie nam pracować - jedziemy ratować czyjeś życie, czyjegoś ojca, czyjegoś syna lub córkę. Prosimy, odpoczywajcie rozważnie" - apelują ratownicy.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas