Marek Torzewski o nowotworze złośliwym: "Osoby wokół przeżywają bardziej, niż chory, a nikt się nimi nie opiekuje"

Marek i Barbara Torzewscy u Katarzyny Zdanowicz
Marek i Barbara Torzewscy u Katarzyny ZdanowiczINTERIA.TV

"Najstraszniejsze było czekanie" Barbara i Marek Torzewscy o chorobie nowotworowej. "Zdanowicz pomiędzy wersami"

To był którego nikt z nas się nie spodziewał, który ja przeszedłem bardzo źle. To był kryzys, który nigdy nie sądziłem, że mnie dotknie. Teraz z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że nie zdałem egzaminu. Dlatego, że ja się poddałem. Pierwsze półtora miesiąca to było totalne poddanie się temu wyrokowi. Myślałem, że dam sobie radę - nie dałem. Totalnie odpuściłem walkę, byłem innym człowiekiem. Trudno to opisać słowami, to była totalna apatia.
Poruszyłam niebo i ziemię i okazało się, że rak jest, ale nie było wiadomo, czy złośliwy. Musieliśmy czekać trzy tygodnie na wynik, bo to, że jest i jest duży, to było straszne, ale najstraszniejsze było czekanie na informację czy rak jest złośliwy. Te trzy tygodnie były nie do zniesienia.
Wtedy mnie coś ścięło. Po diagnozie wracaliśmy w milczeniu i właściwie od tego momentu przez półtora miesiąca nie było ze mną kontaktu

"Myślałam, że nie znaczę dla ciebie nic, byłeś niedobry dla mnie, moja psychika była na wykończeniu". Jak zachowuje się osoba chora? Barbara i Marek Torzewscy u Katarzyny Zdanowicz

Ten kryzys był dla mnie, jako żony, na pewno najgorszy. Wtedy po prostu mówiłam: "Nie znaczę dla ciebie nic, Mareczku żyj dla mnie, dla Agatki, ja cię proszę". Nie rozumiałam tego. Byłeś dla mnie niedobry, zabierałeś mi komórkę, byłeś niegrzeczny. Moja psychika była na wykończeniu totalnym
Basia nie znała mnie, ja nie znałem siebie, córka mnie nie znała z tej strony. Leżałem, patrzyłem w sufit, oglądałem telewizję
Osoby wokół ciebie chcą dla ciebie jak najlepiej. Natomiast są takie momenty, że tego nie zauważałem. To one potem przeżywają, bo ty dostajesz leki, ty chodzisz na terapię. Osobami, które się opiekują nikt się nie opiekuje
komentuje Marek Torzewski

"Pies spowodował, że wstałem z łóżka. Obiecałem zaśpiewać na ślubie córki". Marek Torzewski o walce z chorobą. "Zdanowicz pomiędzy wersami"

Jedyna rzecz, która mnie mobilizowała do tego, żebym wstał, jest ten maluch - Nikita, piesek. Dlatego dzisiaj go zabrałem, bo to jest piesek który spowodował, że ja wstałem
Stanowczym, mocnym tonem powiedziała: "Słuchaj, musisz zacząć się leczyć, bo obiecałeś, ze zaśpiewasz na moim ślubie". I muszę ci powiedzieć, że ja wtedy siedziałem i chwilę pomyślałem i mówię: "Okej, to zaczynami". I coś się otworzyło - wróciłem do świata ludzi normalnych. Dlaczego tak się stało i w jaki sposób - nie wiem. Nie mam pojęcia. Zacząłem zupełnie inaczej myśleć. Zaczęła się walka, która, miejmy nadzieję, przyniesie dobre efekty
opowiada Marek Torzewski
Zdanowicz pomiędzy wersami. Odc. 52: Barbara Romanowicz-Torzewska i Marek TorzewskiINTERIA.PL