Najdroższe miejscowości nad Bałtykiem. Pomyśl dwa razy, zanim pojedziesz

Katarzyna Drelich

Opracowanie Katarzyna Drelich

Eksperci od turystyki jednogłośnie utrzymują, że najwięcej za wakacje w Polsce zapłacimy nad morzem. Do tego stopnia, że często taniej wyniesie nas pobyt all inclusive w ciepłych krajach niż kilka dni nad Bałtykiem. Które miejscowości w tym roku biją na głowę inne pod względem cen?

Wakacje nad polskim morzem to jedna z najdroższych opcji na wypoczynek?
Wakacje nad polskim morzem to jedna z najdroższych opcji na wypoczynek?Stanislaw Bielski/REPORTEREast News

Szalejąca inflacja nie omija sektora turystycznego. Zdaniem ekspertów Polskiej Izby Turystyki rodzina z dwójką dzieci w wieku szkolnym za tygodniowy wyjazd all inclusive w Turcji zapłaci około 15-20 tys. zł. Tymczasem Polsce w hotelu czterogwiazdkowym ze śniadaniami trudno znaleźć wakacje dla czteroosobowej rodziny taniej niż 10 tys. zł. Jeśli doliczymy do tego codzienne wyżywienie i inne wydatki związane z transportem, cena może wyjść podobna, o ile nie wyższa.

Wakacje nad polskim morzem droższe niż kiedykolwiek?

Magdalena Węgrowicz z Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej zaznaczyła, że w tym roku wypoczynek nad morzem kosztuje więcej niż w latach ubiegłych.

- Mamy coraz mniejszą liczbę dni, które możemy spędzić poza domem, między innymi z uwagi na inflację i wysokie ceny, więc goście decydują się na krótsze pobyty. Oferta nadmorska preferuje je dłuższe, ale dostosowuje się też do wymagań gościa - powiedziała w rozmowie z TVN24. Mimo wszystko podkreśla, że w tym roku pobyt nad polskim morzem kosztuje więcej niż w latach ubiegłych.

Za cztery noce w 4-gwiazdowym hotelu na Półwyspie Helskim będzie trzeba zapłacić od około 3,3 tys. do około 4,2 tys. zł. Jeśli chcemy postawić na znacznie niższy standard, za sam nocleg dwóch osób w 2-gwiazdkowym hotelu w Ustce na cztery noce zapłacimy od 1,2 tys. do ok. 1,7 tys. zł. Gdzie ceny mogą powodować największy zawrót głowy?

Tydzień z rodziną w Kołobrzegu

Analizując oferty noclegów na ostatni tydzień lipca w ścisłej czołówce znajduje się Kołobrzeg. Miasto to określane jest jako polska stolica SPA. Kusi urokliwym molo, zadbanymi plażami, jednak zarówno ceny noclegów jak i gastronomii, mogą zaskoczyć tych, którzy liczą na budżetowy wyjazd. To właśnie z Kołobrzegu pochodzi ostatni "paragon grozy", o którym głośno było w ostatnich dniach.

Pewna turystka zamówiła tam dwie zapiekanki z sosem oraz napoje. Gdy dostała rachunek, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Za swoje zamówienie zapłaciła aż 68 zł.

Przedłużony weekend w Sopocie dla dwojga

Romantyczny wypad na weekend w Sopocie to nie lada wydatek
Romantyczny wypad na weekend w Sopocie to nie lada wydatek123RF/PICSEL

Ogromy rozstrzał cenowy można zaobserwować w Sopocie. Spacer na molo, wino na plaży o zachodzie słońca, atrakcje kulturalne - brzmi jak świetny pomysł na urlop.

Jeśli marzy ci się romantyczny długi weekend (4 doby) w tym mieście, z łóżkiem małżeńskim i prywatną łazienką, musisz przygotować się na wydatek od 280 zł za dobę do nawet... 3,5 tys. zł, jeśli pragniesz mieć na wyłączność cały apartament. Doliczając do tego wyżywienie, transport i napoje, za taki "długi" weekend we dwoje zapłacisz nawet 20 tys. zł i to wcale nie za standard, który znacznie przewyższałby niejeden czterogwiazdkowy hotel we Włoszech.

Sobota i niedziela na Półwyspie Helskim

A może w piątek po pracy chcesz udać się na swojski, kempingowy wywczas na weekend? Destynacja: Półwysep Helski. Ile zapłacisz za dobę w przyczepie kempingowej? Około 450 zł.

Do dyspozycji masz średnio wygodne łóżko, ale za to możesz cieszyć się prywatnym patio. Odgłosy imprezy z sąsiednich namiotów i domków holenderskich są na szczęście wliczone w cenę.

Popularny youtuber, który na swoim kanale testuje różne restauracje, opublikował ostatnio film ze swojego pobytu na Półwyspie. Nagranie zszokowało internautów. Udał się do jednej z polecanych restauracji, która uchodzi za raczej przystępną cenowo w porównaniu z innymi. Za zupę zapłacił 20 złotych natomiast za obiad składający się z frytek (12 złotych), smażonego fileta dorsza 300 g z masłem czosnkowym (43,50 złotych) i kapusty kiszonej (6 złotych) - 61,50 złotych.

Odwiedzając Półwysep Helski przypomnisz sobie smak dzieciństwa i zrozumiesz, dlaczego lepiej było wsiąść w samolot i spędzić dwa dni nad Morzem Śródziemnym, gdzie owoce morza i ryby nie wywołają rewolucji w twoim żołądku i portfelu.

Polacy szukają oszczędności dosłownie wszędzie. Przedsiębiorcy z niepokojem patrzą na własne przychody
Polacy szukają oszczędności dosłownie wszędzie. Przedsiębiorcy z niepokojem patrzą na własne przychody PIOTR KAMIONKA/REPORTER/PIOTR KAMIONKA/REPORTERReporter

Cofnęliśmy się do lat 90.?

Na sam koniec warto dodać, że rosnące ceny noclegów nad polskim morzem nie tylko zniechęcają turystów do odwiedzania naszego wybrzeża, ale też powodują zawrót głowy przedsiębiorców, którzy prowadzą tam lokale gastronomiczne, w których rzecz jasna ceny również szokują turystów. W związku z tym, że za obiad płacą niebotyczne ceny, rezygnują z zamawiania alkoholu. Ale nie z jego picia.

Z obserwacji właścicieli restauracji i służb oczyszczania plaż wynika, że przeciętny turysta po wyjściu z lokalu udaje się do sklepu, w którym kupuje napoje alkoholowe, a następnie spożywa je na plaży. - Przede wszystkim nie ma już takiego popytu na alkohole. Nawet do obiadu czy kolacji najczęściej zamawiana jest woda mineralna, a nie piwo czy jakieś drinki - powiedział jeden z właścicieli nadmorskiej restauracji w rozmowie ze Strefą Biznesu. - Widać, że goście liczą dokładnie, ile mogą wydać na urlopie - dodał.

Dodatkowo, część turystów, zamiast iść na obiad do restauracji, woli samodzielnie ugotować jedzenie w miejscu noclegu. Dariusz Wojtal, prezes Polskiej Izby Turystyki, w rozmowie z money.pl mówi wprost, że Polacy w tym roku decydują się na wyjazd po kosztach.

- Ten wariant ekonomiczny wakacji w Polsce to właśnie pokoje bez wyżywienia, więc trzeba je zabrać lub kupić. Przy obecnych cenach nie ma szans, by czteroosobowa rodzina mogła pozwolić sobie w rozsądnym budżecie na wypoczynek w fajnym obiekcie z wyżywieniem lub stołowanie się w restauracjach - uważa prezes Polskiej Izby Turystyki.

Wysnuł on także dość odważny i dosadny wniosek, że cofnęliśmy się do lat 90., gdy przywożenie na wakacje własnego prowiantu czy samodzielne gotowanie było powszechnym zjawiskiem, a wyjście na obiad do restauracji w kurorcie było prawdziwym świętem - odbywało się bowiem raz lub dwa podczas tygodniowego wywczasu.

Pracuje z gwiazdami światowego kina. Czym różnią się od tych polskich? Klaudia Śmieja-Rostworowska u Katarzyny ZdanowiczINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas