Odwiedziłyśmy farmę dyń pod Krakowem. Tłumy gości i mnóstwo atrakcji
Oprac.: Gabriela Kurcz
W ostatnich latach, na fali mody na Halloween, dyniowe dekoracje i jesienne aktywności na świeżym powietrzu, jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać w Polsce farmy dyń. Miejsca, w których możemy zakupić od rolników ich plony, a przy tym dobrze się bawić, zafundować bliskim jesienną sesję zdjęciową i wypić w plenerze dyniową latte cieszą się w Polsce ogromną popularnością. My postanowiłyśmy odwiedzić farmę dyń w podkrakowskich Wawrzeńczycach. Sprawdźcie, czy było warto!
Skąd wzięła się halloweenowa dynia? Krótka historia łobuza Jacka
Choć dynia nierozerwalnie kojarzy się nam ze Stanami Zjednoczonymi, to jej historia zaczęła się w Ameryce Południowej. Najstarsze dowody uprawy dyni znaleziono w Meksyku, gdzie odkryto nasiona datowane na okres między 7000 a 5500 p.n.e. Europejczycy poznali dynię na początku XVI wieku i szybko docenili jej imponujące właściwości odżywcze, obecne zarówno w miąższu jak i w pestkach oraz kwiatach.
Największy wkład w rozpropagowanie dyni na całym świecie miało pogańskie święto Halloween, mające swoje korzenie najprawdopodobniej w celtyckim święcie Samhain, obchodzonym na zakończenia lata. Wierzono, że w ten magiczny czas świat duchów i postaci mitycznych miesza się z ziemskim. Z Halloween nierozerwalnie związana jest słynna irlandzka legenda o rozpustniku Jack'u.
Jack wiódł lekkomyślne, hulaszcze życie, a gdy nie był już w stanie spłacać swoich hazardowych długów, zaprzedał duszę diabłu. Gdy ten przybył, by wziąć jego duszę do piekła, skąpy Jack wybłagał u niego jeszcze jedno życzenie. Pragnął wypić swojego ostatniego drinka, ale nie miał czym za niego zapłacić. Poprosił więc diabła, by ten zamienił się w monetę. Nieświadomy oszustwa diabeł zgodził się, Jack umieścił monetę w kieszeni, ale miał w niej także srebrny krzyż, który nie pozwolił diabłu na powrót do swojej postaci. Przerażony diabeł postanowił więc zawrzeć nową umowę z Jackiem i obiecał mu, że zostawi go w spokoju, jeśli ten zmieni w końcu swoje życie. Jack dogadał się z diabłem, przekonany, że ma sporo czasu na zmianę swojego postępowania, ale już rok później diabeł powrócił w Halloween. Sprytny Jack ponownie go oszukał, a diabeł obiecał, że tym razem daje mu spokój na dziesięć lat. Rok później Jack zmarł.
Oszust Jack nie był w stanie dostać się do nieba, jego życie na ziemi pozostawiało bowiem wiele do życzenia. Udał się więc do piekła, gdzie spotkał wściekłego diabła, który nie pozwolił mu wejść. Diabeł ponownie wysłał go na ziemię, gdzie Jack miał włóczyć się wiecznie w męczarniach. Zrezygnowany wziął z sobą rozżarzony węgiel i umieścił go w rzepie, żeby nie marznąć podczas wędrówki. Do dziś mówi się, że w Halloween, "Jack z lampionem" wędruje w poszukiwaniu spokoju, z biegiem lat rzepę zastąpiono dynią.
Święto Halloween dość szybko przyjęło się w Europie. Od lat 90. hucznie obchodzone jest w Irlandii czy w Wielkiej Brytanii, z roku na rok coraz większą popularnością cieszy się także w Polsce. Polacy świętują nie tylko 31 października - halloweenowe imprezy odbywają się przez cały październik, jak grzyby po deszczu wyrastają też na mapie naszego kraju dyniowe farmy, czyli miejsca, gdzie uprawia się te owoce. Na farmach można zakupić je w korzystnych cenach, a przy okazji spędzić miło czas z rodziną, zrobić sobie jesienną sesję zdjęciową, skosztować dyniowych przysmaków i zrozumieć, o co chodzi w trendzie lansowanym w sieci przez "jesieniary".
Postanowiłyśmy odwiedzić podkrakowską farmę dyń w Wawrzeńczycach, która już od kilku lat cieszy się ogromną popularnością wśród mieszkańców Małopolski. Było warto?
Odwiedziłyśmy podkrakowską farmę dyń w Wawrzeńczycach. W weekend szturmują ją prawdziwe tłumy
Zobacz również:
Wawrzeńczyce to wieś w Polsce, położona w województwie małopolskim, w powiecie krakowskim, w gminie Igołomia-Wawrzeńczyce. Żyzne gleby i specyficzny mikroklimat sprzyjają tu produkcji takich warzyw jak kalafior, kapusta, jarmuż, papryka czy ogórek. Wawrzeńczyce od wielu lat słyną jednak najmocniej z produkcji dyń.
Co roku, jesienią, na posesjach mieszczących się przy drodze krajowej nr 79 pojawiają się pomysłowo (a czasem przerażająco) przystrojone stoiska z dyniami. Największą popularnością cieszy się tu jednak farma JEdynie, zarządzana przez Darię Latałę, jej rodziców Jarosława i Beatę oraz brata Edgara. Daria zajmuje się tutaj niemal wszystkim - od posiania, zbioru, przez kontakt z klientami aż po prowadzenie mediów społecznościowych. To w dużej mierze dzięki jej niesamowitej energii, farma JEdynie zaistniała w sieci i stała się jednym z najbardziej instagramowych, jesiennych miejsc Krakowa i okolic.
Najsłynniejsza w tym rejonie farma dyń mieści się zaraz przy drodze, pod adresem Wawrzeńczyce 84. Na gości czeka sporych rozmiarów parking, mocno rozbudowany w ostatnich latach i gotowy pomieścić sporą rzeszę zmotoryzowanych, chętnych na dyniowe szaleństwo. Na przybyłych czekają liczne stoiska, na których zakupić można kilkadziesiąt odmian dyń, włącznie z tymi przygotowanymi już na Halloween i pomalowanymi w humorystyczne wzory. Klienci, którzy przyjechali tylko na zakupy, mogą na tym etapie zakończyć swoją przygodę, wstęp na teren dyniowego królestwa jest bowiem płatny - 20 zł od osoby dorosłej i starszych dzieci, maluchy wchodzą za darmo.
Na podkrakowskiej farmie główną rolę grają oczywiście dynie - leżą na ziemi, tworzą liczne dekoracje, poukładane są na wozach - są dosłownie wszędzie. Dynie pełnią także rolę idealnego tła do zdjęć lub bardziej profesjonalnych sesji zdjęciowych, choć trzeba przyznać, że w tym roku przeznaczonych do tego eksponatów, a nawet instalacji jest zdecydowanie więcej. Goście robią więc sobie zdjęcia na tle chatek Baby Jagi, domków z siana, przerażających postaci w kapturze i halloweenowych strachów na wróble. To jednak tylko część atrakcji!
Dzieci mogą się tutaj bawić w wielkim labiryncie kukurydzy, na huśtawkach w cieniu drzew, wysokich wieżach ze snopków siana, świeżo zasianym polu lawendy i na wspomnianych drewnianych wozach. Na farmie działa również mała gastronomia - kolorowe muffinki i kilka rodzajów ciast, krem z dyni czy zapiekane ziemniaki to tylko część tegorocznego menu.
Na farmie dyń z powodzeniem spędzić można nawet kilka godzin. Teren jest ogromny, bo gdy miniemy już lawendowe pole i labirynt kukurydzy dochodzimy do zaczarowanego ogrodu, w którym czekają na nas huśtawki, kolejne wieże ze snopków siana, mroczne postaci w kapturach, kryjące się między drzewami i mini staw. Na podkrakowskiej farmie nie brakuje więc gości, którzy gdy tylko pogoda dopisuje, postanawiają spędzić tam cały dzień. Niektórzy rozkładają koce i cieszą się piknikiem na świeżym powietrzu, inni zasiadają na przygotowanych przez gospodarzy stołkach, ławach i huśtawkach. Dzień na farmie dyń to atrakcja nie tylko dla dzieci - można odnieść wrażenie, że więcej radości przysparza ona nawet dorosłym.
Dla niektórych minusem może być płatny wstęp, ale warto dodać, że do każdego biletu o wartości 20 zł dodawana jest gratis mała dynia. Na terenie znajdują się także przenośne toalety oraz sklepik wyposażony w dyniowe gadżety i magnesy.
Polacy pokochali farmy dyń. Gdzie znajdują się te najsłynniejsze?
Farma JEdynie to oczywiście nie jedyne tak imponujące miejsce tego typu w Polsce, choć trzeba przyznać, że jej rozmiary robią wrażenie na wszystkich gościach. Dyniowe farmy cieszą się w Polsce tak wielką popularnością, że przybywa ich dosłownie z roku na rok. Gdzie warto się wybrać w ostatnie ciepłe, październikowe dni?
Farma Wuja Toma
W Warszawie, na ulicy Kazimierza Wóycickiego 41 działa Farma Wuja Toma - farma dyń i park rozrywki w jednym, a przy tym mini zoo oraz ścieżka do edukacji sensorycznej dla dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym. Na gości czeka tu przestrzeń w uroczym klimacie retro z początków XX wieku, zadaszone strefy gastronomiczne ze świeżym jedzeniem oraz atrakcje dla całej rodziny jak:
- labirynt w polu kukurydzy
- basen z kukurydzą
- zjazdy linowe - tyrolki
- ścieżki sensoryczne
- ścianka wspinaczkowa
- tor drwala, tunele farmera
- słomiane piramidy
- lasso i proca
- zjeżdżalnie oraz kręgle
- słomiany labirynt
- pająk wspinaczkowy
- plac zabaw
- słomiany tor wyścigowy.
We Wrocławiu, nieopodal Hali Stulecia, na ulicy Wróblewskiego 9 działa Dyniowa Farma, której atrakcją są nie tylko dynie, ale także wiejskie zwierzęta. Od poniedziałku do piątku bilet ulgowy kosztuje 25 zł, a bilet normalny - 30 zł. W weekendy bilety są o 10 zł droższe.
Wrocławska farma oferuje gościom sporą kolekcję rekwizytów, wiejską scenerię, strefę gastro z dyniowymi przysmakami oraz gorącymi i zimnymi napojami, dyniowy labirynt i atrakcje dla dzieci.
Mieszkańcy Pomorza mają swoją farmę Dyniowe Love. Wstęp również jest biletowany: 20 zł zapłacimy za bilet normalny, 10 zł za bilet ulgowy. Dzieci do lat trzech wejdą na teren farmy za darmo, podobnie jak seniorzy po 65. roku oraz osoby z orzeczeniem.
Farma znajduje się w Rotmance i w przeciwieństwie do poprzedniczek jest dość kameralna. Kupić tu można nie tylko dynie w ciekawych odmianach, ale również przetwory oraz gadżety dyniowe, a skosztować - zupę dyniową, dyniowy serniczek, brownie i ciasto korzenne.
Mieszkańcy województwa wielkopolskiego odwiedzić mogą natomiast farmę dyniową Weranda Home, gdzie na gości czekają takie atrakcje jak:
- strefa kulinarna,
- strefa zabawy,
- tor przeszkód,
- labirynt ze snopków,
- ścianka do zdjęć.
Farma dyniowa Weranda Home znajduje się w miejscowości Sławina i działa w piątki od 15.00 do 20.00, a w soboty i niedziele od 11.00 do 19.00. Dla grup zorganizowanych przygotowano specjalną ofertę z możliwością otwarcia farmy w tygodniu.
Do zobaczenia na jednej z dyniowych farm!
Zobacz również: Przepyszna sałatka z pieczoną dynią. Przepis od Ewy Wachowicz