Podróże osobiste: 300 słonecznych dni w roku, turkusowe morze i ogrom gościnności. Idealne remedium na jesienną szarugę
Turecka riwiera to prawdziwa mozaika krajobrazów. Podczas przemierzania regionu trudno oderwać wzrok od strzelistych gór. Z jednej strony są otoczone zniewalającą zielenią, z drugiej - górują nad kilometrami piaszczystych plaż i lazurowym morzem, które zdaje się nie mieć końca. Sceneria jak z bajki? Z całą pewnością - tym bardziej, że typowe plażowanie nie jest jedynym przepisem na udany pobyt. Trafisz do miejsc, które dają wrażenie odkrywania nieznanego lądu i dasz się oczarować starożytnym ruinom, w których do dziś tętni życie.

"Podróże osobiste" to autorski cykl, realizowany przez Joannę Leśniak. W swoich reporterskich opowieściach autorka zabiera nas w mniej znane zakątki Polski i Europy, w poszukiwaniu tego, co warte zobaczenia, usłyszenia, posmakowania. W jej historiach kryją się nie tylko własne doświadczenia, ale również opowieści lokalnych mieszkańców i ciekawostki, wyszukane w przewodnikach.
Szukasz miejsca na nietypowe wakacje, długi weekend lub city break? Ruszaj z nami w drogę. Polscy turyści pokochali Riwierę Turecką. Nie wszyscy zdają sobie jednak sprawę, że te gorące uczucia warto kierować nie tylko w stronę spektakularnych plaż. Istnieją zakątki, które czarują zaciszną atmosferą i wielowiekową historią. Historią, która odżywa na nowo i to przy dźwiękach muzyki. Starożytne miasto Phaselis jest tego doskonałym przykładem.
Spis treści:
- W poszukiwaniu słońca i ciepła - Antalya
- Turcja - wypoczynek w stylu dowolnym
- Phaselis to śródziemnomorska perełka
- Starożytne mury tętnią życiem i muzyką. Festiwal pełen magii
- Rozłożyli instrumenty w starożytnych ruinach. Twierdzili, że rozbili "bank miłości"
W poszukiwaniu słońca i ciepła - Antalya
Gdy patrzę w tym momencie za okno, trudno uwierzyć, że jesienny pobyt w Turcji zdarzył się naprawdę, a nie był tylko senną fantazją. Koniec września w prowincji Antalya przywitał mnie temperaturą powyżej 30 stopni, słońcem i bezchmurnym niebem. Czy był to tylko łut szczęścia? W żadnym razie. Riwiera Turecka, nadmorski region położony w południowo-zachodniej części kraju, może pochwalić się aż 300 słonecznymi dniami w ciągu roku.
Nic dziwnego, że Turcja od kilku lat stanowi jeden z najchętniej wybieranych przez polskich turystów kierunków. W 2024 roku odwiedziło ją prawie dwa miliony podróżnych z Polski, spragnionych wypoczynku wśród spektakularnych widoków i z pogodą, którą można określić jednym słowem: pewniak. Choć sezon typowo wakacyjny trwa tu od maja do października, nawet pod koniec roku można spodziewać się temperatury na poziomie przyjemnych 20 stopni. Warunki idealne do zwiedzania, zwłaszcza dla osób, które nie przebierają nogami na myśl o upałach lub zwyczajnie chcą oderwać się chociaż na chwilę od szarugi i zimna, z jakimi mamy do czynienia w kraju nad Wisłą. Tym bardziej że lot z Polski do Antalyi trwa średnio 2,5-3 godziny.

Turcja - wypoczynek w stylu dowolnym
Czujesz, że twój mentalny akumulator jest już na wyczerpaniu, więc szczytem podróżniczych marzeń staje się złoty, mięciutki piasek nad turkusowym morzem i wygodny leżak? Turcja z rozbudowaną infrastrukturą turystyczną jest w stanie odpowiedzieć na takie potrzeby celująco.

A może należysz do grona turystów, którzy ze swoich podróży chcą wycisnąć jak najwięcej? Dzień zaczynasz od trekkingu, potem przeskakujesz na rower, po drodze kosztujesz lokalnej kuchni, następnie z pełnym i zadowolonym brzuchem wyruszasz do muzeum, by dzień zakończyć odkrywaniem lokalnego życia kulturalnego. Taki scenariusz w Turcji też zrealizujesz z nawiązką. Tutaj natura i historia tworzą zgrany duet, który ma jedną wadę. Po pobycie trudno jest wrócić do codzienności.
Zobacz też: Podziemne miasta, kościoły w skałach i loty balonem. Oto czym zachwyciła mnie niezwykła turecka kraina
Phaselis to śródziemnomorska perełka
"Miejsce chronione przez bogów" - tak tłumaczy się nazwę miasta, pochodzącą ze starożytnej greki. Faktycznie, już po pierwszych krokach można stwierdzić, że miejsce, które jest ogromną gratką dla archeologów i fanów najdawniejszej historii, stanowi wejście do rajskiej krainy.

Phaselis to jedno z najlepiej zachowanych miast starożytnych całego regionu. Jest położone około 18 km od Kemer, niecałe 60 km do Antalyi, więc bez trudu włączymy je w plan wycieczki. Założone zostało w VII wieku p.n.e. przez osadników z Rodos, a z biegiem czasu stawało się prężnie działającym ośrodkiem z aż trzema portami. Zlokalizowane w strategicznym miejscu Phaselis było bramą łączącą ten region z Grecją, Fenicją i państwami azjatyckimi. O jego znaczeniu świadczy fakt, że dotarł tu także Aleksander Wielki, co było jednym z najważniejszych wydarzeń w historii miasta.

Dziś nie usłyszymy tutaj gwaru związanego z załadunkiem statków i stawianiem imponujących masztów. Starożytne miasto w cieniu drzew piniowych wygląda raczej jak sielska oaza, zwłaszcza gdy wpatrujemy się w spokojne wody Morza Śródziemnego oraz górującą dumnie nad okolicą górą Tahtali, zwaną także Olimpem. Zanim jednak z entuzjazmem wskoczymy do mieniącej się turkusem wody w jednej z zatok, poświęćmy dłuższą chwilę na spacer śladami przeszłości.

W pierwszej kolejności w oczy rzucają się akwedukty o długości 450 m, będące najstarszymi konstrukcjami w Phaselis, które przetrwały do naszych czasów. Będziemy mieli okazję zajrzeć do miejskich łaźni, przejść szeroką ulicą łączącą dawne porty, czy zobaczyć wsporniki Łuku Hadriana, który w czasach swojej świetności musiał być imponujący.

Niesamowite wrażenie robią ruiny hellenistycznego teatru, położone na wzniesieniu. Zobaczenie spektaklu w tym miejscu byłoby doświadczeniem niepowtarzalnym, tym bardziej że prawie daje się usłyszeć aktorów przygotowujących się do występu i oczekującą na niego publiczność. Wystarczy odrobinę uruchomić wyobraźnię. Dodatkowo sam widok z najwyższego poziomu pozostaje w pamięci na długo.
Starożytne mury tętnią życiem i muzyką. Festiwal pełen magii
Podczas wakacyjnych wieczorów w wielu miejscach można przechadzać się uliczkami, w których ciasno ustawione są restauracyjne i knajpiane stoliki. Słychać muzykę z głośników i gwarne rozmowy. Dla jednych turystów to element poznawania naturalnego rytmu danego miejsca, dla drugich tego typu doświadczenia bywają przytłaczające. Warto więc szukać alternatyw, które są w stanie pogodzić najróżniejsze upodobania. W Turcji takim wydarzeniem stał się dla mnie 15. Festiwal w Phaselis (Phaselis Festivali).
Starożytne ruiny po zmroku zyskują na tajemniczości. Trudno byłoby sobie wyobrazić bardziej klimatyczne miejsce do zorganizowania muzycznego festiwalu. Z jednej strony kameralnego, z drugiej przygotowanego z największą starannością i co istotne - dostępnego dla każdego chętnego. To wydarzenie kilkudniowe (w tym roku festiwal odbywał się w dniach 22-27.09), więc warto wygospodarować przynajmniej jeden wieczór, by dać się oczarować muzyką w niebanalnych okolicznościach.

Wieczorem niewiele nas rozprasza. Górskie szczyty spowite są mrokiem, nawet morze wydaje się zachowywać ciszę. Zupełnie jakby nie chciało zagłuszać muzyków. Tłem dla sceny stają się starożytne budowle i rozgwieżdżone niebo. Po zajęciu miejsca pozostaje czekać już tylko na występ artystów.
Zobacz: Podróże osobiste: Białego kruka znaleźli w komisie. To jeden z trzech egzemplarzy na świecie
Rozłożyli instrumenty w starożytnych ruinach. Twierdzili, że rozbili "bank miłości"
"Bank miłości" to hasło, które przyświecało występowi Sanat Deliorman, urodzonej w Stambule jazzowej wokalistce i autorce piosenek. Pojawiając się na scenie w swoim czerwonym kapeluszu, od razu łapie kontakt z publicznością, którą zresztą angażuje podczas całego koncertu. Charyzmy jej nie brakuje, dzięki czemu potrafi oczarować nie tylko w czasie, kiedy wykonuje swoje wersje znanych na całym świecie szlagierów (w jej repertuarze znalazły się piosenki m.in. Leonarda Cohena czy Billa Withersa). Śpiewając w języku tureckim, jest w stanie poruszyć nawet te serca, które nie rozumieją ani słowa. Podczas Festiwalu w Phaselis przekonasz się na własne uszy, że muzyka to język uniwersalny, który nie potrzebuje tłumacza.
Kolejnego wieczoru wybieram się na koncert finałowy. Gwiazdami wydarzenia są wokalistka Sonat Bagcan, pianista Rustam Rahmedov oraz Balgin Canaz, uzupełniający trio grą na ney - trzcinowym flecie, typowym dla kultury Derwiszów oraz muzyki Bliskiego Wschodu. Choć koncert zaczyna się recytacją (rzecz jasna w języku tureckim) i mam wątpliwości, czy jestem odpowiednim odbiorcą tego wydarzenia, z czasem muzyka robi swoje i bariera pęka w drobny mak.

Z przyjemnością ogląda się reakcje publiczności, której głosy dołączają do artystów. Momentami można odnieść wrażenie, że jest się nie na koncercie, a na radosnym zjeździe rodzinnym. Właśnie w takich momentach wyraźnie czuć, że gościnność jest częścią tutejszej kultury, tradycji i codziennego życia. Turcji nie mówię więc żegnaj, a do zobaczenia.
***
Kolejny tekst w cyklu "Podróże osobiste" już za dwa tygodnie, w czwartek 30 października.
***
O autorce:

Joanna Leśniak - Absolwentka socjologii o specjalizacji multimedia i komunikacja społeczna. Z Interią związana od 2021 roku. W zawodowej historii przez długi czas zgłębiała dynamicznie trendy związane ze stylem życia. Miłośniczka podróży, quizów i ciekawostek z najróżniejszych dziedzin, która rzadko kiedy wypuszcza z rąk aparat fotograficzny.