Podróże osobiste: „Są takie miejsca, z których nigdy nie wracamy”. Srebrne Wybrzeże Portugalii to znacznie więcej niż plaże
Dwa główne lotniska kraju tworzą poniekąd ramę dla rejonu, który polskim turystom nadal nie jest zbyt dobrze znany. Być może trwający właśnie sezon wakacyjny będzie idealną sposobnością, aby zacieśnić więzi? Muszę uprzedzić, że w tej relacji można się zatracić. W skróconym portfolio centralnej Portugalii nie sposób nie wspomnieć o historycznych miasteczkach, w których murach kryje się niejedna tajemnica i wybrzeżu lśniącym promieniami słońca odbijającymi się w oceanie.
"Podróże osobiste" to autorski cykl, realizowany przez Joannę Leśniak. W swoich reporterskich opowieściach autorka zabiera nas w mniej znane zakątki Polski i Europy, w poszukiwaniu tego, co warte zobaczenia, usłyszenia, posmakowania. W jej historiach kryją się nie tylko własne doświadczenia, ale również opowieści lokalnych mieszkańców i ciekawostki, wyszukane w przewodnikach.
Szukasz miejsca na nietypowe wakacje, długi weekend lub city break? Ruszaj z nami w drogę. Centralna Portugalia to nadal zagadkowy rejon dla turystów z Polski. Tymczasem zachwyca wybrzeżem i zabytkami, które były świadkami wydarzeń sprzed setek lat. Bilet lotniczy jak wehikuł czasu? To możliwe!
Spis treści:
- Srebrne Wybrzeże Portugalii dla aktywnych i... leniuchów
- Wypoczynek dla aktywnych
- Gdzie na plażę w Portugalii? Poznaj uroki São Martinho do Porto
- Miejsce, które połączyło rybaków ze szlachtą
- Pożegnanie z oceanem, ale płakać nie trzeba
- Tomar, czyli portugalska perełka
- Duchy przeszłości snują się po portugalskich zamkach
Srebrne Wybrzeże Portugalii dla aktywnych i... leniuchów
W twojej podróżniczej załodze są zarówno osoby, którym trudno usiedzieć w miejscu, jak i te uważające, że mają złoty medal w plażingu, a na wakacjach za wszelką cenę chcą utrzymać to trofeum i nie wypaść z relaksacyjnej formy? Znalezienie wyjazdowego celu bywa problematyczne w takich okolicznościach, ale... nie jest niemożliwe. Centro de Portugal jest tego najlepszym dowodem.
Dyskusja na temat różnorodnych form spędzenia czasu powinna zostać zwieńczona rezerwacją biletów do Lizbony. Stąd jest najbliżej do niezrównanych okolic miasteczka Nazare, będącego mekką surferów i czarujących rybackich tradycji. Widzisz je na mapie? Teraz zerknij nieco bardziej na południe. Za cel podróży obieramy São Martinho do Porto. Oto miejsce, w którym blask Srebrnego Wybrzeża Portugalii widać jak na dłoni — okulary przeciwsłoneczne obowiązkowe w bagażu!
Wypoczynek dla aktywnych
Do klimatycznego miasteczka docieram na rowerze. Zresztą te okolice słyną z licznych tras dla jednośladów oraz pieszych wędrówek. Nie przepadasz za leżeniem plackiem na piasku? Pomysłów na aktywne spędzenie czasu tutaj nie zabraknie. Uprzedzam — stopień trudności szlaków jest różny, więc przyjazd do São Martinho do Porto może być świetną okazją do spróbowania czegoś nowego również dla osób, którym wyczynowe uprawianie sportu nigdy nie było w głowie.
Przejażdżkę zaczynam w najwyższym punkcie Serra da Pescaria, skąd rozciąga się niesamowity widok na ocean i całe wybrzeże. Przyznam szczerze, że chętnie zrobiłabym tu piknik, ale czeka mnie kilkunastokilometrowa trasa. Słucham wskazówek przewodników z Portugal A2Z Walking and Biking, którzy tego dnia organizują moją wycieczkę. Jeden z nich ruszy na rowerze razem z grupą, drugi pojedzie z tyłu samochodem na wszelki wypadek. Zakładam kask i przez profesjonalne podejście czuję, że udział w zawodowych wyścigach w niedalekiej przyszłości i tryumfalne wejście w świat kolarstwa jest na wyciągnięcie ręki.
Co tu dużo mówić, droga jest spektakularna właściwie przez cały czas. Wzdłuż oceanu rozciągają się piaszczyste plaże, pięknie kontrastujące z zielenią okolicznych lasów. Trasa w tym wariancie to głównie zjazd z góry, więc trudno mówić o zmęczeniu, gdy docieramy do pierwszego dłuższego przystanku. Praia de Salir do Porto to zaciszna plaża nad malowniczą zatoką. Góruje nad nią 50-metrowa wydma — najwyższa w Portugalii i jedna z najwyższych w Europie. Mimo że chciałoby się zostać tutaj naprawdę długo, nadal czeka na mnie cel całej wyprawy. Nie pożałuję ponownego wskoczenia na dwukołowego rumaka.
Gdzie na plażę w Portugalii? Poznaj uroki São Martinho do Porto
Wybierając się na plaże południa Europy, które niejednokrotnie są żwirowe lub kamieniste, ze sporą dawką nostalgii myślisz o nadbałtyckim wybrzeżu z drobniutkim piaskiem? Klimat São Martinho do Porto niektórym przypomina spokojne wioski na Półwyspie Helskim, jednak trzeba przyznać, że wyglądałyby tak zapewne po dużej, upiększającej metamorfozie.
Położenie zatoki São Martinho jest nie tylko bajkowe, ale sprawia też, że plażowanie jest tu bezpieczniejsze niż na wielu plażach Portugalii. Dobra wiadomość dla niezbyt wprawionych pływaków, takich jak ja.
Miejsce, które połączyło rybaków ze szlachtą
Przemierzając promenadę, koniecznie skręć w nieco ukrytą ścieżkę prowadzącą do latarni morskiej. Sama budowla może nie jest spektakularna, ale widoki? Warte każdego metra przewyższenia. Gdy wrócisz na dół, nie miej oporów przed wkroczeniem w nieco tajemniczy tunel - nieoczywisty punkt widokowy, uzupełniający podziwianie okolic miasteczka z każdej możliwej perspektywy.
Podczas spaceru po miasteczku zapewne zwrócisz uwagę na Storytellers Palace. Budynek z pierwszej połowy XX wieku, w którym obecnie znajduje się czterogwiazdkowy hotel. Gdyby skusić się na przetłumaczenie nazwy na język polski, zapewne byłoby to coś w stylu "Pałacu Gawędziarzy". Patronami hotelowych pokoi są zresztą uznani pisarze, w tym Virginia Woolf, Agatha Christie czy James Joyce.
O ile wiele miasteczek w centralnej części Portugalii, którą z pełnym przekonaniem można nazwać sercem kraju, ma typowo rybackie korzenie i tradycje, tutaj w XIX wieku osiedlało się wielu arystokratów oczarowanych zatoką w kształcie muszli. Ostatni król Portugalii Dom Carlos twierdził, że tutejsza plaża to jedno z najpiękniejszych miejsc na świecie. O jego gorących uczuciach względem tego miejsca miały świadczyć słowa: "Są takie miejsca, z których nigdy nie wracamy, gdzie możemy tylko pozostać". Podejrzewam, że wielu przyjezdnych będzie miało podobne odczucia. Ja z królem mogłabym w tym miejscu przybić serdeczną, koleżeńską piątkę.
Pożegnanie z oceanem, ale płakać nie trzeba
Gdy spędzi się trochę czasu w miejscu, gdzie wystarczy kilka kroków, by zobaczyć ocean i wsłuchać się w uzależniający szum fal, trudno spakować bagaż i ruszyć dalej. Nie żegnam się definitywnie, a mówię do zobaczenia. Pociechą jest fakt, że czekają mnie kolejne atrakcje centralnej Portugalii. Składają obietnicę oczarowania klimatycznymi miasteczkami i zabytkami, które były świadkami wydarzeń sprzed wielu stuleci i wywiązują się z niej w stu procentach.
Tomar, czyli portugalska perełka
Położony nad rzeką Nabão Tomar to urocza starówka, którą tworzy około 10 równoległych uliczek z kilkoma przecznicami. Idealne miejsce na spacer w spokojnym tempie, pozwalający odkryć przyjemne zakamarki. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że poczujesz nagły przypływ weny do dowolnej artystycznej działalności. Skąd taki pomysł? Po tych kameralnych uliczkach przed laty przechadzał się Umberto Eco, a gdy przychodziło natchnienie, zasiadał przy jednym ze stolików w tutejszej kawiarni Paraiso. Jak brać przykład, to tylko z mistrzów!
Romantyczne i spokojne miasteczko raz na cztery lata pokazuje zupełnie inne oblicze. Wszystko przez Festa dos Tabuleiros, czyli Festiwal Tac, który uważany jest za jedno z najciekawszych, najbardziej barwnych wydarzeń w skali całego kraju. Odbywa się co cztery lata, zwykle na początku lipca (ostatnia edycja miała miejsce w 2023 roku, więc na możliwość wzięcia w nim udziału będzie trzeba trochę poczekać) i przez kilka dni miasto skąpane jest w kolorowych girlandach oraz kwiatach.
Zwyczaj sięga XII wieku i jest związany z tradycjami rolniczymi. Festiwal Tac miał być świętem urodzaju, wypełnionym zabawami, koncertami i paradami. Każda ulica jest dekorowana przez jej mieszkańców tematycznie, wykorzystuje się nawiązania do jej historii. W pełnym radości zamieszaniu na pierwszy plan wysuwa się jednak przemarsz nawet kilkuset kobiet z Tomar, a każda z nich ma na głowie konstrukcję nazywaną tabuleiro. Czym jest? Nazwijmy je dość umownie nakryciem głowy lub koroną ozdobioną sztucznymi kwiatami, zbożem oraz bochenkami chleba. Cała ozdoba może ważyć nawet 15 kilogramów, więc to tym bardziej imponujące, że mieszkanki są w stanie z gracją przejść przez miasto, by podkreślić uroczysty charakter lokalnego festiwalu.
Duchy przeszłości snują się po portugalskich zamkach
Podróżnicy docierają do miasta Tomar z jeszcze jednego powodu. Zlokalizowany jest tutaj górujący nad miasteczkiem klasztor - dawna siedziba Templariuszy, którzy odnaleźli w Portugalii schronienie, po tym gdy zadłużony u zakonników francuski król postanowił zrobić wszystko, by zniknęli z powierzchni ziemi na początku XIII wieku. Mówi się nawet, że spora część portugalskich odkryć geograficznych sfinansowana była z zakonnego skarbca.
Dzieje burzliwe, stały się zresztą tematem niejednej książki i niejednego filmu. Convento de Cristo imponuje jednak każdemu, niezależnie od zamiłowania do historii, dawnych tajemnic czy teorii spiskowych.
Labirynt korytarzy prowadzący między kolejnymi komnatami i krużgankami robi ogromne wrażenie i pozwala na chwilę wrócić do czasów, kiedy nikomu nie śniłoby się o tym, że imponująca forteca kiedykolwiek będzie otwarta dla ludzi z zewnątrz, przybywających tutaj z całego świata w celach innych niż polityczne pertraktacje.
Wisienką na torcie w snuciu rycerskich opowieści jest wizyta w Castelo de Almourol. Oto zamek położony na niewielkiej wysepce na rzece Tag. Do dziś jedyną drogą dotarcia za jego mury jest przeprawa niewielką łódką. To kolejny sposób na portugalską podróż w czasie. Choć jego początki nie są do końca zbadane, wiadomo, że górował nad okolicą już w pierwszej połowie XII wieku. Gratka dla fanów historii i fotografii!
Czy Portugalia to dobry kierunek na wakacje? Mało powiedziane! Miejmy jednak w pamięci, że nie stoi wyłącznie plażami na południu czy słynnymi tramwajami i słodkościami w Lizbonie. Centrum kraju - jego serce bije w rytm fal oceanu, ale pozwala też zanurzyć się w atmosferze czasów legendarnych rycerzy, o których wielu z nas z wypiekami na twarzy czytało w książkach. Zobaczyć te miejsca na własne oczy? Bezcenne.
***
Kolejny tekst w cyklu "Podróże osobiste" już za dwa tygodnie, w czwartek 18 lipca.
***
O autorce:
Joanna Leśniak — Absolwentka socjologii o specjalizacji multimedia i komunikacja społeczna. Z Interią związana od 2021 roku. W zawodowej historii przez długi czas zgłębiała dynamicznie trendy związane ze stylem życia. Miłośniczka podróży, quizów i ciekawostek z najróżniejszych dziedzin, która rzadko kiedy wypuszcza z rąk aparat fotograficzny.