Popularna metoda może nie zadziałać. W długim związku potrzeba czegoś więcej
Psycholożka Aga Rogala zwróciła się do osób w związku z długim stażem. Okazuje się, że znana i powtarzana przez większość osób metoda na utrzymanie "iskry" to zdecydowanie za mało. Opowiedziała o sytuacji, której była świadkiem w restauracji.

Spis treści:
Chodzenie na randki to remedium na problemy w związku?
Gdy myślimy o parach, które są ze sobą 10, 20, a nawet więcej lat, często kojarzą nam się z parą starszych państwa, którzy raczej zamiast przypominać zakochaną parę, wyglądają na współlokatorów. Niestety, wraz z upływem lat świeżość, zainteresowanie i staranie się o relację zdecydowanie słabnie. To właśnie wtedy usłyszeć lub przeczytać możemy, że kluczem do szczęścia i "odświeżenia" związku jest chodzenie na randki. Romantyzm, kwiaty, wspólna kolacja w restauracji przy świecach roznieci ogień i uśpioną miłość. Para spojrzy sobie głęboko w oczy, złapie się za ręce i przypomni, dlaczego lata temu się w sobie zakochała. Niestety, ten sielankowy obraz nie zawsze ma cokolwiek wspólnego z rzeczywistością. Psycholożka Aga Rogala, terapeutka rodziców, dzieci i par w jednym ze swoich filmików na platformie Instagram zwróciła się do par/małżeństw z wieloletnim stażem, opowiadając z życia wziętą historię, która daje do myślenia.
"Siedzieli w całkowitym milczeniu"
- Byłam niedawno w restauracji, przy stoliku obok siedziało starsze małżeństwo pod 60. Dopóki nie przyszła kelnerka i nie przyniosła im jedzenia, siedzieli w absolutnym milczeniu - opowiada na nagraniu terapeutka. Specjalistka zaznacza, że obserwowała z ciekawością tę dojrzałą parę i zauważyła, że o ile jeszcze kobieta co jakiś czas spoglądała znad talerza na mężczyznę, o tyle ten był kompletnie pochłonięty przeglądaniem mapy w telefonie. - Nie wystarczy tylko wyjść wspólnie w fajne miejsce, musimy jeszcze umieć ze sobą jakoś rozmawiać. Musimy mieć o czym rozmawiać - przekonuje Rogala.
Randka to nie wszystko

I choć przyznaje, że sama często poleca małżeństwom z długim stażem wybranie się na randkę, by spędzić czas ze sobą w miłym miejscu, to po tym, czego była świadkiem w restauracji, widzi, że może to nie wystarczyć. - Jak nam się dzieci z domu wyniosą i nie bardzo będziemy mogli o nich pogadać, jak nauczyliśmy się żyć w oddzielnych światach i spotykamy się tylko po to, by ustalić, że gaz zdrożał, że wody w tym miesiącu zużyliśmy mniej, to potem zapada taka głupia cisza. Jeśli trzymamy się głęboko tej obietnicy bycia razem do końca życia, to mamy mocno przerąbane - mówi psycholożka. Na końcu apeluje do wszystkich, by obudzić się nieco wcześniej, a nie kiedy już nie będziemy potrafili ze sobą w ogóle rozmawiać i nie będziemy mieć wspólnych tematów. Bo wtedy może być już za późno. Dbajmy o to, by nasz kontakt nie opierał się tylko na prozaicznych tematach związanych z domem i dziećmi. Dzielmy się przemyśleniami, emocjami, potrzebami.