Związki z 50-letnim stażem. Jaki jest sekret udanego małżeństwa?
W 2023 roku prawie sto tysięcy par małżeńskich w Polsce obchodziło złote gody. Choć z roku na rok rośnie liczba rozwodów, oni trwają w swoich związkach na dobre i na złe. Nasi rozmówcy zdradzają przepis na udany związek.
Akceptuj wady partnera
Pan Ryszard, handlowiec z Rzeszowa, pozostaje w związku małżeńskim ze swoją żoną Krystyną już 51 lat. Jak sam mówi, mimo problemów, z jakim przyszło się mu się zmierzyć w małżeństwie, nigdy nie przyszło mu do głowy, by wystąpić o rozwód, czy wyprowadzić ze wspólnego domu.
— Najważniejsze, to przetrwać pierwsze dwadzieścia pięć lat, a potem jest już łatwo — żartuje pan Ryszard.
— Kiedy braliśmy ślub, mieliśmy po dwadzieścia lat i byliśmy dzieciakami, które nie miały pojęcia, czym jest tak poważne zobowiązanie, jakim jest małżeństwo. Były lata 70., więc trochę hipisowaliśmy z Krysią, prowadząc dość swobodne życie nawet po ślubie. Po dwóch latach przyszedł na świat nasz pierwszy syn, a my musieliśmy bardzo spoważnieć. Poszedłem do pracy, równocześnie kontynuując studia w trybie wieczorowym, a żona na rok została z dzieckiem w domu. Bardzo chciała gotować mi codziennie obiady, ale nie miała wtedy pojęcia o kuchni, więc albo wszystko było przesolone, albo spalone, ale ja zawsze chwaliłem, to co Krysia mi ugotowała, mimomimo że gdy nie patrzyła, wyrzucałem jedzenie do kosza — śmieje się Ryszard.
Zobacz również: Wędliny, sekrety i remizy. Tak wyglądały śluby w PRL
— Więc moja rada dla młodych, jest taka, żeby nigdy nie krytykować drugiego, jeśli się stara, a coś mu nie wychodzi. Lepiej pomyśleć, jak pomóc, ale dyskretnie, żeby nie zranić partnera. Ja wybrnąłem z sytuacji, bo przekonałem Krysię, że lżej jej będzie, jeśli zjem obiad na stołówce i przyniosę też dla niej. Wkrótce synek poszedł do żłobka, a żona do pracy, więc i tak nie miała czasu na gotowanie, bo wracaliśmy do domu po siedemnastej. Muszę też przyznać, że żona odwdzięczyła mi się tym samym, gdy tylko zorientowała się, że delikatnie mówiąc, nie znam się na majsterkowaniu, nigdy nie nalegała, bym przykręcił półkę, czy zreperował kran. W razie usterki w domu wzywała zawsze swojego brata, a gdy ten podśmiewał się ze mnie, że mam dwie lewe ręce, mówiła mu, że “Rysiek pracuje na innym odcinku" — opowiada pan Ryszard.
Zobacz również: Największe wesele w historii Polski. Atrakcją był słoń
Bądź wsparciem w trudnych chwilach
— Głęboka więź tworzy się między małżonkami w trudnych chwilach — mówi pani Agnieszka, emerytowana nauczycielka z Krakowa, która na ślubnym kobiercu stanęła 53 lata temu. W latach 70-tych i 80-tych mój mąż udzielał się w opozycji. W związku z jego działalnością byliśmy często nachodzeni przez milicję i funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Kilkakrotnie mieliśmy w domu rewizję, a mężowi grożono wyrzuceniem z pracy. W stanie wojennym został internowany, a ja z małymi dziećmi musiałam wrócić do rodziców, gdyż straciliśmy również zakładowe mieszkanie. Moja matka i siostra namawiały mnie wtedy na rozwód, ale ja na przekór wszystkiemu i wszystkim zostałam u boku mojego męża.
— Gdy pod koniec lat osiemdziesiątych urodziło się nasze trzecie dziecko i okazało się, że prawdopodobnie będzie niepełnosprawne, załamałam się. Głęboka apatia dosłownie przykuła mnie do łóżka. Nie miałam siły opiekować się dzieckiem, leżałam całymi dniami przed telewizorem, a wszystkie obowiązki przejął mój mąż. Nie robił mi wyrzutów, wiedział, że jestem chora, choć w tamtych czasach nie mówiło się wiele o chorobie, jaką jest depresja. Po miesiącu znalazł specjalistę i załatwił wizytę w domu, pilnował, żebym brała leki, opowiadał co dzieje się na świecie, w domu, co u naszych dzieci. Wkrótce wyzdrowiałam i mogłam wrócić do roli matki i żony. Dzięki mojemu mężowi w trakcie mojej “nieobecności" nic się nie zawaliło, nie straciłam pracy, więzi z dziećmi i ich zaufania. Po tym wszystkim nawet nie wyobrażam sobie, że mogłabym być z kimś innym niż mój mąż — kończy zwierzenia pani Agnieszka.
Małżonek na pierwszym miejscu
Zdaniem pani Anny, emerytowanej księgowej z Krosna, która wraz z mężem Krzysztofem złote gody będzie obchodzić już za miesiąc kluczem do udanego związku jest traktowanie partnera życiowego, jako najważniejszej osoby z kręgu bliskich.
— Moja nieżyjąca już teściowa próbowała ingerować w nasze życie w początkach naszego małżeństwa. Jednak mój mąż postawił sprawę jasno — od dnia ślubu to ja jestem dla niego najważniejszą osobą i najbliższą rodziną. Zerwał nawet stosunki z rodzicami na parę lat, ale w końcu nakłoniłam go, by pogodził się z nimi, bo choć nic nie mówił, to widziałam jak przeżywa ból rozstania. Byłam jednak bardzo z niego dumna, że potrafił tak postawić się matce, która była wobec niego zdecydowanie nadopiekuńcza.
— Nie da się zadowolić wszystkich, dlatego trzeba dbać o komfort osoby, z którą spędzamy życie, i z którą dzielimy się odpowiedzialnością za wychowanie dzieci, dom i wiele innych codziennych obowiązków. Poczucie, że jest się najważniejszą dla partnera osobą to jest właśnie dojrzała miłość, która jest tajemnicą długoletniego pożycia.