Słuchaj serca
To nie tylko źródło uczuć, ale przede wszystkim życia. Dowiedz się, co lubi. Zwróc uwagę na to, co mu szkodzi. Jeśli okażesz sercu trochę serca, będzie biło miarowo latami.
- Problemem naszego wieku nie jest bomba atomowa, lecz ludzkie serce - twierdził Albert Einstein. Ten mięsień wielkości pięści jest mechanizmem doskonalszym od silników skonstruowanych przez człowieka. Sam reguluje swoją pracę i potrafi dostosować moc do zmiennych potrzeb właściciela.
Choć jest niewielki (u dorosłego mężczyzny waży około 320 gramów, u kobiety - 270), napędza cały organizm. Kurczy się nieustannie, zwykle od 60 do 80 razy na minutę, przepompowując w tym czasie około sześciu litrów krwi.
To oznacza, że w ciągu godziny przetacza jej średnio aż 400 litrów, a przez dobę około - 10 tys. Skurcze serca są możliwe dzięki impulsom elektrycznym, które samo wytwarza.
Tempo jego pracy zmienia się, w czasie wysiłku fizycznego, namiętnych chwil, czy stresujących sytuacji przyspiesza nawet dwukrotnie. Gdy śpimy, pracuje znacznie wolniej.
Do jego nieustannego bicia jesteśmy przyzwyczajeni jak do powietrza, którym oddychamy. Dopiero kiedy serce zaczyna szwankować, wpadamy w panikę. Jesteśmy gotowi na wszystko, żeby tylko wróciło do zdrowia.
Ważne sygnały
Jak rozpoznać, że serce wymaga naszej troski? - Moi pacjenci opowiadają, że najpierw boli ich w klatce piersiowej, gdy muszą szybko podbiec na przystanek. Po jakimś czasie ból nasila się już wtedy, gdy tylko przyspieszą kroku - mówi dr Grzegorz Borstern, specjalista chorób wewnętrznych, specjalizujący się w ratownictwie kardiologicznym.
Jeśli dolegliwości pojawiają się podczas wysiłku lub bezpośrednio po nim i odczuwamy je przy coraz mniejszej aktywności, a nieprzyjemne uczucie promieniuje do żuchwy i rąk, nasila się przy gwałtownej zmianie temperatury (na przykład po wyjściu z ciepłego mieszkania na mróz), nie lekceważmy tego. Objawy te mogą zwiastować wieńcówkę, czyli chorobę niedokrwienną serca.
Mówimy o niej, gdy serce jest słabo ukrwione i, co za tym idzie, niedostatecznie zaopatrzone w tlen. Może to być spowodowane zwężeniem tętnic wieńcowych, które odżywiają mięsień sercowy. Ból jest cenną wskazówką, bo bywa i tak, że już pierwszym objawem niedokrwienia serca jest zawał, a nawet śmierć. I to u osoby młodej, u której choroba przebiegała w sposób utajony.
Jak rozpoznać zawał? Najpierw pojawia się nieznośny ból w środkowej części klatki piersiowej, za mostkiem, odczuwany jako pieczenie, rozpieranie, rozrywanie, ucisk lub dławienie. Może promieniować do barków, rąk, gardła, żuchwy, nawet do pleców. Zwykły ból wieńcowy trwa na ogół kilka minut, zawałowy - powyżej 30 i prawie zawsze towarzyszy mu niepokój, lęk, obfite pocenie się lub zasłabnięcie.
Najczęściej pojawia się podczas wysiłku fizycznego, w konsekwencji silnego przeżycia, a przy bardzo zaawansowanej chorobie wieńcowej - także podczas spoczynku. Bywa i tak, że zawał zaczyna się na przykład od bólu pleców, brzucha czy nawet poczucia ogólnego zmęczenia. Na takie dolegliwości szczególnie powinny być wyczulone kobiety, bo to właśnie u nas objawy zawału są najczęściej nietypowe, czyli inne niż u mężczyzn - jeszcze do niedawna uważano, że to przede wszystkim oni narażeni są na choroby serca.
Nasze dolegliwości i nietypowe symptomy przypisywano kobiecej histerii, a nie sercu. Wreszcie po latach badań Amerykanie doszli jednak do wniosku, że kobiety również chorują na serce, tylko inaczej niż mężczyźni. Zwykle 10-15 lat później, gdy po menopauzie przestają nas chronić hormony. Wtedy gwałtownie wzrasta ryzyko wystąpienia zawału, głównie z powodu stresu. W dodatku kobiecy zawał jest zwykle rozleglejszy i częściej kończy się śmiercią. Dlatego kardiolodzy nasze dolegliwości powinni traktować ze szczególną uwagą. Tak samo zresztą jak my. Nie wolno nam bagatelizować niepokojących objawów, np. kołatania serca. Jeśli nawet nie jest symptomem zawału, może być oznaką innej kobiecej dolegliwości - wypadania zastawki mitralnej serca.
- Pojawia się zwłaszcza u młodych kobiet. Może temu towarzyszyć duszność czy kłucie w klatce piersiowej - wyjaśnia dr Borstern. Ulgę przynosi z reguły zażywanie magnezu, ale czasem potrzebne są też leki porządkujące rytm serca.
O pomoc do lekarza warto zwrócić się też, gdy zauważymy u siebie coś w rodzaju zamierania serca. - To objaw tzw. skurczu dodatkowego. Serce bije wówczas nierówno, np. przez chwilę szybciej, więc przerwa spoczynkowa między uderzeniami wydaje się dłuższa, a pacjent ma wrażenie, jakby jego serce stanęło - wyjaśnia dr Borstern.
Dolegliwości tej właściwie się nie leczy, ale należy ją kontrolować. Gdy zaczyna być uciążliwa, towarzyszą jej duszność i zawroty głowy, lekarz powinien przepisać leki, które wyrównują rytm serca.
Bywa jednak też tak, że ból, który czujemy w klatce piersiowej, nie wskazuje na chorobę serca. Jeśli jest kłujący, odczuwalny w jednym określonym punkcie, raczej nie ma większego powodu do obaw.
- Chore serce nigdy nie boli w konkretnym miejscu. Gdy komuś dokucza serce, nie może powiedzieć: "Boli mnie tu" - wyjaśnia dr Borstern. Jednak zawsze lepiej poradzić się lekarza, by mieć pewność, że wszystko jest w porządku. Tylko lekarz może zdecydować, czy powinniśmy profilaktycznie zażywać specjalne preparaty, na przykład aspirynę, która zapobiega powstawaniu zakrzepów i chroni przed zawałem. Natomiast inne dostępne bez recepty gotowe nalewki czy kropelki nasercowe zwykle można stosować samemu (nie, jeśli już mamy zdiagnozowaną chorobę). Działają łagodnie i oczywiście nie wyleczą wieńcówki czy nadciśnienia, ale mogą pomóc ustabilizować rytm serca. Szczególnie w sytuacjach stresowych.
Na tak i na nie
Szacuje się, że w Polsce każdego dnia około 300-400 osób dostaje zawału serca. Rocznie umiera z tego powodu niemal 30 tysięcy Polaków. Nie musi tak być. Nasze serca chorują głównie z naszej winy. Nieliczne osoby mogą swoje problemy zrzucić wyłącznie na karb genów czy wad wrodzonych.
Dlatego powinniśmy pamiętać o tym, co sercu szkodzi, a co mu służy. Niby wszyscy to wiemy, a jednak wciąż okazuje się, że jedynie teoretycznie. A więc trzeba zdać sobie sprawę, że wrogiem numer jeden dla serca jest stres.
Czasem nie uświadamiamy sobie nawet, że codziennie w pracy doprowadzamy się do takiego pobudzenia, że nasze tętno jest cały czas przyspieszone. Gdy trwa to latami, nawet najzdrowsza osoba może mieć poważne kłopoty.
- To tak jakbyśmy przez cały ten czas biegli, a wiadomo, że nie da się biec bezustannie. Takie napięcie prowadzi do nadciśnienia, które niszczy układ krwionośny. Serce słabnie, w końcu może nawet przestać bić - ostrzega dr Borstern. Dla serca bardzo niebezpieczne są lekceważone infekcje, przeziębienia, stany zapalne, a nawet próchnica zębów.
Niewyleczone - poważnie mu szkodzą. Zwłaszcza grypa, która jest ciężkim ogólnoustrojowym zakażeniem. Gdy jej "nie wyleżymy", może spowodować zapalenie mięśnia sercowego, a w konsekwencji jego poważną niewydolność.
Na problemy z sercem pracują także palacze. W dymie nikotynowym znajdują się substancje, które zwiększają krzepliwość krwi, przyspieszają procesy miażdżycowe, czyli odkładanie się cholesterolu w ścianach tętnic. Wśród palaczy jest bardzo wielu zawałowców.
Znajdują się oni też w grupie ludzi otyłych. Serce osoby, która ma dużą nadwagę, jest zmuszone do katorżniczej pracy. Musi przepompować więcej krwi, zwiększając swoją moc, by krew mogła przecisnąć się przez tętnice zatkane złogami cholesterolowymi (efekt tłustej diety). Dlatego każdy kardiolog takim osobom na pewno zaleci zmianę odżywiania. A wtedy należy poradzić się specjalisty.
Zalety diety
Joanna Wardak, dietetyk z klubu promocji zdrowia i aktywności Vive La Santé w Warszawie, szczególnie poleca dietę śródziemnomorską.
- Należy ją jednak traktować rozsądnie, a nie objadać się tym, co nam w niej najbardziej smakuje - wyjaśnia. Choć rzadko się o tym mówi, mieszkańcy basenu Morza Śródziemnego wcale nie są tacy zdrowi. Na przykład Grecy należą do najbardziej otyłych w całej Europie, a to dlatego że jadają tłusto (duże ilości baraniny). Oczywiście w ich menu jest też oliwa z oliwek, która owszem obniża poziom złego cholesterolu, ale jednak jej nadmiar, podobnie jak nadmiar każdego tłuszczu, tuczy. Zachowajmy więc zdrowy umiar.
- Bezkarnie możemy jeść właściwie tylko warzywa. Najlepiej świeże i surowe - mówi Joanna Wardak. Po pierwsze, znajduje się w nich błonnik, po drugie, są naturalnym regulatorem ciśnienia. Większość z nich zawiera potas i magnez - związki, które korzystnie wpływają na układ krążenia. Ich niedobór może spowodować poważne zaburzenia rytmu serca. Najwięcej magnezu jest w produktach pełnoziarnistych, warzywach strączkowych, a także ciemnozielonych warzywach liściastych. W potas bogate są wszystkie warzywa i owoce.
Nie zapominajmy, że jedynym tłuszczem zwierzęcym, który dobrze wpływa na nasze serce, jest tłuszcz rybi. Zawiera kwasy tłuszczowe omega-3, które działają przeciwzakrzepowo. Korzystny dla układu krążenia tłuszcz mają również orzechy. Jednak są bardzo kaloryczne, więc należy je spożywać w małych ilościach.
Joanna Wardak podkreśla, że jedzenie korzystnych dla układu krążenia produktów nie wystarczy, gdy liczba posiłków jest za mała. Powinniśmy jadać 4-5 razy dziennie. Wówczas organizm może rozsądnie gospodarować tym, co otrzyma, nie tworząc zapasów, które potem musimy z trudem zrzucać.
- Większość moich pacjentów to ludzie młodzi, którzy ciężko pracują, robią karierę, codziennie biegną na lunch do restauracji lub po całym dniu poszczenia wieczorem w domu pochłaniają kaloryczną obiadokolację. W konsekwencji tyją i tracą kondycję - opowiada.
Żeby szybko wrócić do formy, zapisują się na siłownię i zaczynają ćwiczyć jak szaleni. Ciało nieprzygotowane do takiego wysiłku protestuje. Pół biedy, gdy są to zakwasy. Zdarza się jednak, że serce gwałtownie obciążone wysiłkiem, nie wytrzymuje i grozi mu nawet zawał.
- Dlatego zawsze lepiej poradzić się trenera, który pomoże tak dobrać ćwiczenia, by stopniowo zwiększały wydolność naszego serca - tłumaczy Larysa Tujak, trenerka fitness, autorka programu ćwiczeń na piłkach, PFA Swissball z klubu Vive La Santé. Powinien wypytać nas o stan zdrowia, wiek, przebyte choroby i dopasować program ćwiczeń do naszej kondycji. Będzie wiedział, czego nam najbardziej potrzeba: czy tylko wzmocnić serce, czy też spalić trochę tłuszczu.
Sercu najlepiej służą ćwiczenia wytrzymałościowe, czyli biegi, marsze, spacery czy jazda na rowerze. - Zaczynamy od 10 minut marszu, potem 5 minut biegu i znowu 10 minut marszu i tak trzy razy w tygodniu po pół godziny - radzi Larysa Tujak.
- Po dwóch tygodniach możemy wydłużyć czas biegu. Chodzi o to, by przyzwyczaić serce do szybszego tętna. U osoby wysportowanej podczas wysiłku wzrasta ono wolniej. U początkującej i nierozruszanej gwałtownie skacze. To powoduje szybką zadyszkę, czasem kolkę i zniechęca albo wręcz uniemożliwia dalszy trening. Poza tym może być niebezpieczne, szczególnie przy chorobie wieńcowej - wyjaśnia trenerka. W takim wypadku nie wolno samemu podejmować decyzji o uprawianiu sportu. Zawsze trzeba poradzić się kardiologa, który zdecyduje, jaka forma aktywności służy naszemu sercu.
Zawsze dobrym rozwiązaniem jest pies, bo dzięki niemu będziemy zmuszeni do wyjścia na dwór. A, jak mówią specjaliści, każda, nawet najmniejsza porcja ruchu na świeżym powietrzu, cieszy nasze serce.
- Polacy są jednym z najmniej aktywnych fizycznie narodów, w większości otyli, cierpiący na nadciśnienie, czasem zupełnie nieświadomi swoich kłopotów zdrowotnych - mówi dr Borstern. Chociaż medycyna potrafi wyleczyć coraz więcej chorób, staje się bezsilna, gdy my sami nie chcemy sobie pomóc. Oczywiście ciągłe przypominanie o potrzebie ruchu i zmianie złych nawyków żywieniowych może zniechęcać, ale jak na razie nic lepszego nie wymyślono. Leki czy zabiegi operacyjne to ostateczność i rzadko pozwalają na całkowity powrót do dawnej formy. Dominika Bagińska
Co sprzyja zawałowi:
wysoki poziom cholesterolu, nadciśnienie tętnicze, wysoki poziom cukru we krwi, palenie papierosów, depresja, stres, otyłość, brak aktywności fizycznej, nadużywanie alkoholu, wiek (ponad 45 lat u mężczyzn oraz 55 lat u kobiet), skłonności rodzinne. Jeśli dotyczą Cię co najmniej dwa z wymienionych czynników, jesteś w grupie podwyższonego ryzyka wystąpienia zawału serca.