Alicja Tysiąc nie żyje. Tak walczyła o prawo do aborcji
Nie żyje Alicja Tysiąc, działaczka na rzecz legalnej aborcji w Polsce, która w styczniu 2003 roku wniosła skargę przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Tysiąc twierdziła, że lekarz uniemożliwił jej dokonanie aborcji ze względów zdrowotnych, co znacznie pogłębiło jej wadę wzroku i nie pozwalało już normalnie funkcjonować. Alicja Tysiąc miała 50 lat, przegrała walkę z COVID-19.
Śmierć Alicji Tysiąc potwierdziła polsatnews.pl posłanka Lewicy Katarzyna Kotula. Dodała ona, że rodzina zmarłej prosi o uszanowanie prywatności.
Polska usłyszała o Alicji Tysiąc w 2000 roku, kiedy mama dwójki dzieci, Krystiana i Patrycji, zaszła w trzecią ciążę. Już dwie poprzednie były dla kobiety sporym obciążeniem zdrowotnym i lekarze byli zmuszeni przeprowadzić cesarskie cięcia. Odradzili jej także kolejną ciążę. Postępująca od roku 1977 krótkowzroczność, prowadząca do pogorszenia wzroku, doprowadziła, do tego, że w roku 2000 Alicja Tysiąc miała w każdym oku wadę −20 dioptrii, spowodowaną postępującą retinopatią i stanowiącą przeciwwskazanie nawet dla stosowania hormonalnej antykoncepcji.
Gdy kobieta dowiedziała się, że po raz kolejny będzie matką, postanowiła skonsultować stan swojego zdrowia ze specjalistami. Trzech okulistów stwierdziło, że ciąża zagraża życiu kobiety, która w każdej chwili może stracić wzrok. Tysiąc poprosiła ich o wydanie dokumentu, pozwalającego na legalne przerwanie ciąży ze względów zdrowotnych, ale wszyscy odmówili. W końcu znalazła internistę, który zgodził się wydać jej takie zaświadczenie.
Swoje kolejne kroki Alicja skierowała do szpitala, w którym wykonywane są zabiegi przerywania ciąży. W warszawskim szpitalu publicznym im. prof. W. Orłowskiego przeszła badanie ginekologiczne, ale przyjmujący ją lekarz stwierdził, że zagrożenie dla zdrowia kobiety jest niewystarczające, by przerwać ciążę. Na zaświadczeniu, wydanym kobiecie przez internistę zaznaczył, że się z nim nie zgadza, uniemożliwiając w ten sposób kobiecie wykonanie go w innej placówce publicznej służby zdrowia.
Alicja Tysiąc bała się kolejnego porodu, zdecydowała się więc na nielegalny zabieg aborcji. Kobieta skontaktowała się z wykonującym go lekarzem, a ten wycenił swoją usługę na 1500 zł. Jak się jednak okazało, konieczną okazała się być asysta anestezjologa, co podniosło cenę zabiegu do 5000 zł. Na taką kwotę Alicja Tysiąc nie mogła już sobie pozwolić... W listopadzie 2000 roku u kobiety przeprowadzono zabieg cesarskiego cięcia i na świat przyszła jej córka Julia. Nie obyło się jednak bez komplikacji - na skutek wzrostu ciśnienia tętniczego doszło do wylewu krwi do plamki żółtej. Kobieta została przetransportowana na okulistykę, gdzie lekarz wyraził zdziwienie z powodu kontynuacji ciąży. Alicji Tysiąc przyznano pierwszy stopień niepełnosprawności oraz rentę, a stan jej zdrowia wciąż się pogarszał.
Zadośćuczynienie
15 stycznia 2003 roku Alicja Tysiąc złożyła skargę na Rzeczpospolitą Polską do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. W swoim wniosku zarzuciła polskim urzędnikom naruszenie zapisów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, a jej starania wsparły Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny oraz Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
20 marca 2007 Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał orzeczenie, w którym nakazał Rzeczypospolitej Polskiej wypłacenie Alicji Tysiąc 25 tys. euro zadośćuczynienia oraz 14 tys. euro na pokrycie kosztów sądowych. Trybunał uznał, że Polska naruszyła art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (prawo do poszanowania życia prywatnego). Kobiecie nie zapewniono prawa do odwołania się od decyzji podjętej przez lekarzy.
Sytuacja kobiet w Polsce w 2021 roku. Kiedy można dokonać aborcji?
Zobacz również:
W 2021 roku, wraz z publikacją wyroku Trybunału Konstytucyjnego w Dzienniku Ustaw, zmieniło się prawo aborcyjne w Polsce. Orzeczono, że aborcja w przypadku stwierdzenia ciężkiej wady płodu jest niezgodna z Konstytucją. Dotychczas była to jedna z trzech przesłanek, które dopuszczały aborcję.
Dotąd aborcję dopuszczano w trzech przypadkach:
- gdy ciąża stanowiła zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety;
- gdy zachodziło uzasadnione podejrzenie, że ciąża jest skutkiem czynu zabronionego (gwałtu, kazirodztwa czy pedofilii);
- gdy istniało duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu;
Właśnie ten ostatni przepis Trybunał uznał za niekonstytucyjny.
„Prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu nie jest wystarczające dla dopuszczalności pozbawienia życia człowieka w okresie prenatalnym; samo wskazanie na potencjalne obciążenie dziecka wadami ma charakter eugeniczny” – wynika z uzasadnienia wyroku TK.
Tym samym po wyroku Trybunału Konsytucyjnego aborcja może być dokonana:
- gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety;
- gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ciąża jest skutkiem czynu zabronionego (gwałtu, kazirodztwa czy pedofilii);
- gdy duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu wiąże się z zagrożeniem dla życia i zdrowia matki.
Organizacje walczące o prawa kobiet nie mają jednak złudzeń - aborcja w Polsce stała się praktycznie niedopuszczalna. Lekarze boją się przerywać ciążę z uwagi na zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety. Obawiają się prokuratora.
- Porównując Polskę i kraje o podobnym profilu kulturowym i demograficznym, biorąc pod uwagę jej wielkość i liczbę osób w wieku reprodukcyjnym szacuje się, że rocznie ciążę przerywa u nas ok. 100 tys. osób. Część osób kupuje tabletki od handlarzy, inne mają dostęp do leków, ponieważ znają pracowników farmacji czy ochrony zdrowia, albo same są zatrudnione w tych sektorach. Jeszcze inne korzystają z usług prywatnych gabinetów. Mówiąc o skali aborcji w Polsce warto przywołać jeszcze jedną liczbę - zabiegi aborcji, które były wykonywane przed wprowadzeniem zakazu w 1993 r. Wtedy każdego roku wykonywano 100-150 tys. aborcji. Gdyby zakaz działał, po jego wprowadzeniu powinniśmy odnotować przyrost urodzeń. Tymczasem nic takiego się nie stało, a przecież Polki ani nie przestały uprawiać seksu, ani nagle nie zaczęły się skuteczniej zabezpieczać - powiedziała dziennikarce Interii, Aleksandrze Suławie Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu.
***
Zobacz również:
Połknęłam tabletkę i było po wszystkim