Horrendalne ceny, ogłoszenia widma. Studencki wyścig o wynajem

Wyścig rozpoczyna się wraz z nadejściem października. Potem nieco zwalnia, by znów przyspieszyć po zimowym semestrze. Nie ma w nim czasu na przystanki. Chwila nieuwagi może bowiem zakończyć się przeoczeniem stosunkowo taniej i dostępnej opcji. – Nie jestem w stanie zliczyć sytuacji, kiedy tuż po opublikowaniu ogłoszenia i kontakcie z właścicielem, w kolejce do obejrzenia mieszkania czekało już co najmniej dziesięć osób. Niekiedy telefon w ogóle nie odpowiada. To jest istne szaleństwo. Czasami zakrawające o paranoję – tłumaczy Kamil, student prawa na jednej z krakowskich uczelni. Oto jak w praktyce wygląda studenckie polowanie na mieszkanie.

Studencie "polowanie na mieszkanie" rozpoczyna się wraz z nadejściem października
Studencie "polowanie na mieszkanie" rozpoczyna się wraz z nadejściem październikaMarek BAZAK/East NewsEast News

- Kiedy zaczynałam studia, perturbacji związanych z wynajmem mieszkania czy pokoju w mieszkaniu nie brakowało. Jak wiadomo, Kraków jest miastem studentów. Jednak kiedy patrzę na obecną sytuację na rynku mieszkaniowym, nieważne, czy chodzi o wynajem czy zakup własnego lokum, myślę sobie: "miałam szczęście" - mówi 30-letnia dziś Agnieszka. - Studia w Krakowie zaczynałam w 2011 roku. Początkowo trafiłam z trojgiem znajomych do lokum ogrzewanego elektrycznie. Chociaż za wynajem pokoju płaciłam wtedy ok. 400 - 500 złotych, do tej kwoty dochodziły dość wysokie rachunki za media. Łącznie opłata za mieszkanie wynosiła mnie wówczas jakieś 900 - 1200 złotych zimą, nieco mniej latem. Dodam, że nie była to zbyt dobra lokalizacja, bo dojazd do samego centrum zajmował mi wówczas około godziny. Po kilku latach zamieszkałam ze swoimi przyjaciółmi w innym rejonie miasta. Było to Dąbie. Wówczas dzieliłam pokój z koleżanką, miesięcznie płaciłam jakieś 800 - 900 złotych za wszystko. Lokalizacja była super, więc nie narzekałam - wspomina studenckie czasy.

- Pierwsze mieszkanie wynająłem dopiero w 2016 roku. Za kawalerkę, wspólnie z dziewczyną, płaciliśmy wtedy około 1,8 tys. złotych. Wcześniej, przez cały okres studiów, mieszkałem w akademiku. W 2008 roku miejsce w pokoju akademickim w Krakowie kosztowało mnie 350 złotych. W 2015 roku słyszałem, że ta kwota dobijała już do 650 złotych - mówi 35-letni Wojciech. Dziś ceny są jeszcze wyższe.

W Krakowie, w zależności od uczelni, miejsce w akademiku kosztuje od 450 do nawet 1500 złotych. W Warszawie ceny te kształtują się w okolicach od 400 do 1100 złotych. Studenci w Gdańsku, decydujący się na zamieszkanie w akademiku, zapłacić muszą od 400 do 1300 złotych.

- W 2013 roku za pokój dwuosobowy na Małym Płaszowie w Krakowie płaciłam 480 złotych. W 2014 roku właściciel podniósł nam czynsz do 550 złotych. Zdecydowaliśmy się na wyprowadzkę. Podobne kwoty wynajmu pokoi utrzymywały się przez kolejne lata moich studiów - wyjaśnia 30-letnia Karolina.

- W 2010 roku za 50-metrowe mieszkanie na krakowskim Prokocimiu płaciłyśmy wspólnie z trzema innymi koleżankami 2 tys. złotych. Dziś sama wynajmuję 25-metrową kawalerkę. Płacę dwukrotność tamtej kwoty - mówi 33-letnia Katarzyna.

Mieszkania w piwnicach, na strychach i w... ogrodzie

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w roku akademickim 2022/2023 na 359 działających w Polsce uczelniach kształciło się dokładnie 1 mln 223 tys. 600 studentów i studentek. Najwięcej z nich, bo aż 274 tys. 620 osób, zdecydowało się na studia w województwie mazowieckim. Kolejnym, równie popularnym województwem, było małopolskie. Tam studia podjęło 144 tys. 221 osób. 124 tys. 105 studentów zdecydowało się na naukę w województwie wielkopolskim. Sporym zainteresowaniem cieszyły się również uczelnie w województwach dolnośląskim i śląskim.

- Pamiętam, że kiedy zaczynałem studia, cieszyłem się równie mocno z informacji o tym, że się na nie dostałem, jak z tego, że udało mi się wynająć pokój - przyznaje ze śmiechem Kamil, student trzeciego roku prawa. Coraz częściej zdarza się jednak, że studenckie rozbawienie to śmiech przez łzy. Znalezienie odpowiedniego (a czasami nawet jakiegokolwiek) lokum niejednokrotnie graniczy bowiem z cudem.

- Nie jestem w stanie zliczyć sytuacji, kiedy tuż po opublikowaniu ogłoszenia i kontakcie z właścicielem, w kolejce do obejrzenia mieszkania czekało już co najmniej dziesięć osób. Niekiedy telefon w ogóle nie odpowiada. To jest istne szaleństwo. Czasami zakrawające o paranoję - wyjaśnia 20-letni Kamil.  - Gdy kilka miesięcy temu szukałem pokoju, trafiłem na ofertę świetnie wyglądającego mieszkania w dobrej cenie. Stwierdziłem, że to fantastyczna opcja, bo budżet, którym dysponowałem, pozwoliłby mi w tym przypadku na zamieszkanie bez współlokatorów. Udało mi się umówić na obejrzenie tego lokum. Co to była za radość! Ale szybko mi przeszło. I w zasadzie tutaj ta historia powinna się skończyć. Na miejscu zastałem budynek za blokiem, który w przeszłości pełnił chyba funkcję garażu albo składziku. To tam miało mieścić się moje wymarzone mieszkanko. Pomijam fakt zapleśniałych ścian i bezpieczeństwa, bo wejścia do domu broniły... szklane, balkonowe drzwi wejściowe, z którymi problemu nie miałby żaden złodziej. Dodatkowo jedno małe okno, a w środku zero światła. Mógłbym wymieniać dalej. Podziękowałem. Na szczęście potem udało mi się znaleźć normalny pokój. Gdybym jednak wtedy był zdesperowany, bo znam ludzi, którzy musieli wyprowadzić się "na już" i brali, co było, pewnie bym tam zamieszkał... - mówi.

Znalezienie odpowiedniego mieszkania na wynajem to często długi i skomplikowany proces
Znalezienie odpowiedniego mieszkania na wynajem to często długi i skomplikowany procesMarek BAZAK/East NewsEast News

- W swojej studenckiej karierze mieszkałam w różnych, dziwnych miejscach - przyznaje 22-letnia Justyna, studenta rachunkowości. - Na pierwszym roku studiów z siostrą zdecydowałyśmy się na wynajem uroczej, nowocześnie urządzonej kawalerki. Czynsz był dość niski, a mieszkanie naprawdę nam się podobało. Nie znałyśmy jeszcze realiów dużego miasta, więc szybko podpisałyśmy umowę. Wydawało nam się, że to strzał w dziesiątkę. Problemem było to, że lokum znajdowało się... w piwnicy. Ciągła wilgoć - tyle mogę powiedzieć. Pranie w mieszkaniu nigdy nam nie wyschło, musiałyśmy suszyć je na dziedzińcu bloku - wspomina 22-latka.

- W tamtym roku zdecydowałam się wraz z koleżanką na wynajęcie kawalerki na krakowskim Kazimierzu. Tym razem mieszkanie znajdowało się na poddaszu. Było dość nisko, ja nie miałam problemu, ale koleżance zdarzyło się kilka razy uderzyć głową w ścianę, kiedy wstawała z łóżka. Minusem była na pewno mikroskopijna kuchnia. Miałyśmy tam elektryczną, dwupalnikową płytę i zlew, w którym mieściły się dosłownie dwa kubki. Dodatkowym problemem była panująca tam temperatura. W lecie było okropnie gorąco. Za to w zimie całe mieszkanie miał ogrzać jeden mały, elektryczny grzejnik. Próbowałyśmy dogrzewać mieszkanie klimatyzacją, ale to skutkowało ogromnymi kwotami na rachunkach. Czasami, kiedy na zewnątrz temperatury spadały mocno poniżej zera, spałyśmy w bluzach i pod dwoma kołdrami. A potem kaszlałyśmy przez kolejny miesiąc - wspomina Justyna. - Kilkukrotnie zwracałyśmy uwagę właścicielce na problemy z ogrzewaniem. Z naszych próśb robiła sobie niewiele. Kiedy pewnego dnia zadzwoniła, informując, że musi podnieść czynsz, bo przecież wszystkie ceny mieszkań idą teraz w górę, przez co z 1,8 tys. złotych miałybyśmy płacić 2,2 tys. złotych, stwierdziłyśmy, że czas poszukać innego lokum - dodaje 22-latka.

Karuzela niekończących się poszukiwań

Podobnych przykładów można wymieniać więcej. Patodeweloperka od kilku lat ma się bowiem w Polsce wyśmienicie. - Jeśli są w Polsce miejsca wolne od patodeweloperki, to znaczy że są one wolne od zabudowy deweloperskiej w ogóle. Miejscami szczególnie narażonymi na to zjawisko są natomiast największe rynki nieruchomości. Kilka dni temu rozmawiałem ze znajomą architektką, jej zdaniem tego rodzaju matecznikami są Kraków i Warszawa. W obu miastach z rynku znika właściwie wszystko, łatwiej jest więc przepchnąć produkty o substandardowej jakości - tłumaczył kilka miesięcy temu w rozmowie z Interią dr Łukasz Drozda - urbanista i politolog.

Hitem ubiegłego roku okazało się wrocławskie, 300-metrowe mieszkanie, podzielone na... 25 mikro-pokoi. Niektórych zdaje się to nawet nie dziwić. W Polsce od kilku lat powstają bowiem osiedla z absurdalnie małymi lokalami, mikroskopijnymi ogródkami czy wszechobecnymi płotami. Człowiek w potrzebie skusi się na wszystko?

Polacy nie mieszkają dobrze ani godnie. Na rynku mieszkaniowym karty od lat rozdają deweloperzy
Polacy nie mieszkają dobrze ani godnie. Na rynku mieszkaniowym karty od lat rozdają deweloperzyMateusz GrochockiEast News

Coroczny, studencki wyścig o wynajem mieszkania lub pokoju rozpoczyna się wraz z nadejściem października. Niektórzy bacznie śledzą portale ogłoszeniowe już w momencie zakończenia się letniego semestru. W myśl zasady, że kiedy inni wyjadą na wakacje, łatwiej będzie znaleźć wymarzone (a przynajmniej standardowe) mieszkanie.

- Znam ludzi, którzy, kiedy już uda im się wynająć pokój lub mieszkanie, starają się jak najdłużej z niego nie rezygnować. Czasami nawet płacą za wynajem przez wakacje, mimo że spędzają ten czas w pracy albo w domu rodzinnym, z dala od miasta. Wiedzą jednak doskonale, że jeśli tylko zerwą umowę, na powrót zacznie się ta kuriozalna karuzela niekończących się poszukiwań - mówi 20-letni Kamil.

Ogłoszenia-widma i policyjne apele

Coraz częściej zdarza się, że studenci zupełnie rezygnują ze studiów lub zmieniają wymarzoną uczelnię na inną, gdyż nie stać ich na wynajem lokum w danym mieście. W wielu przypadkach na pomoc spieszą rodzice. Kiedy jednak wynajem małego pokoju kosztuje studenta czasami nawet dużo ponad tysiąc złotych, rodzinny budżet może tego nie wytrzymać.

- Nie chciałam obarczać rodziców dodatkowymi kosztami, dlatego już na drugim roku studiów postanowiłam pójść do pracy. Do dziś łączę naukę z zarabianiem pieniędzy, ale przychodzą momenty, kiedy nie mam już siły. Pracuję na pół etatu, jestem w stanie opłacić pokój i mieć trochę "na życie". Zdarza się jednak, że mimo tego muszę poprosić rodziców o pomoc - przyznaje 22-letnia Patrycja, studentka fizjoterapii.

- Mój grafik zajęć nie pozwala mi na jakąkolwiek pracę. Czasami po prostu współczuję moim rodzicom, bo zdaję sobie sprawę, jak wiele kosztują ich moje studia. Staram się nadrabiać dobrymi wynikami, licząc, że w przyszłości znajdę dobrą pracę i będę w stanie jakkolwiek wynagrodzić im ich dzisiejszy trud - przyznaje Piotr, student prawa.

- Nie zazdroszczę studentom sytuacji na rynku najmu. Serio, to co się dzieje, na pewno nie jest dla nich ułatwieniem. Też zdaję sobie sprawę, że część osób korzysta jeszcze z pomocy materialnej rodziców. Pół biedy, jeśli nie mają z tym problemu. A co mają zrobić rodzice, którzy chcą pomóc swojemu dziecku, ale nie mają aż takich możliwości finansowych? Oczywiście niektórzy studenci dorabiają, są zaradni, starają się o stypendia. Wtedy wszystko da się jakoś połączyć. Jednak z perspektywy czasu wiem, że czasem trudno pogodzić studia dzienne z pracą dodatkową czy stałą. Dzień znika w mig, a chwila wypoczynku czy spędzenia czasu ze znajomymi też jest potrzebna. Studia to nie dla wszystkich jedna wielka balanga. Ktoś powie: "trzeba sobie radzić". Ja odpowiem: super, tylko ilu zdolnych ludzi przez to rezygnuje z dalszej nauki, bo musi skupić się na tym, aby w ogóle mieć pieniądze na życie i nauka często odchodzi na bok - zastanawia się Agnieszka.

Policjanci przestrzegają - nie ulegajmy presji czasu, a w przypadku decyzji o wynajmie nie bójmy się zasięgać porad prawnych
Policjanci przestrzegają - nie ulegajmy presji czasu, a w przypadku decyzji o wynajmie nie bójmy się zasięgać porad prawnych ARKADIUSZ ZIOLEK/East NewsEast News

Sytuacja studentów z roku na rok zdaje się być coraz trudniejsza. Jako społeczeństwo zdajemy się być pogodzeni z faktem, że młodych ludzi rzadko stać na zakup własnego lokum. Coraz częściej nie stać ich jednak nawet na wynajem. Kuriozum sięga zenitu?

- Powiedziałbym, że ceny jak z kosmosu, to dopiero początek całej piramidy, składającej się na pojęcie "wynajmu mieszkania przez studenta". W sieci roi się od ogłoszeń-widm, które są jedynie formą oszustwa. Kilkukrotnie spotkałem się z sytuacją, kiedy rzekomy właściciel mieszkania prosił o wysłanie pieniędzy celem "zarezerwowania lokum". Jeśli ktokolwiek dał się na to nabrać, współczuję - mówi 20-letni Kami.

Jest czego. "Pod koniec zeszłego roku na jednym z popularnych portali internetowych opublikowane zostało ogłoszenie dotyczące wynajmu mieszkania w krakowskim Śródmieściu. Ofertą zainteresowała się 23-latka, która niezwłocznie napisała za pośrednictwem komunikatora internetowego do rzekomego najemcy. Następnie, poprzez wysyłane wiadomości ustaliła z tą osobą wszystkie szczegóły i zgodziła się na zaproponowane warunki najmu. Następnie otrzymała zdjęcie dokumentu tożsamości z personaliami młodej kobiety. Przekonana, że wszystko jest w porządku, przelała na podany numer konta 1500 zł, jako zapłatę za czynsz i kaucję. Kolejnym etapem transakcji miało być przekazanie kluczy i odbiór mieszkania" - donosi w oficjalnym komunikacie Małopolska Policja. Kluczy nie było. Ba, nie było już nawet kontaktu z najemcą.

"Za pomocą mediów społecznościowych 23-latka nawiązała natomiast kontakt z kobietą, której dane widniały na dokumencie tożsamości, którego zdjęcie otrzymała wcześniej. Jak się okazuje dokument został skradziony, a 23-latka nie była pierwszą osobą, która zwróciła się do właścicielki dowodu jako osoba pokrzywdzona przez oszustów" - dodają funkcjonariusze.

Policjanci przestrzegają, by zachować ostrożność. Nie ulegajmy presji czasu, a w przypadku decyzji o wynajmie nie bójmy się zasięgać porad prawnych - radzą.

Polska na tle europejskich krajów. Ceny rosną

W ubiegłym roku Catella Group przeanalizowała sytuację na europejskim rynku mieszkań. Analitycy przyjrzeli się 63 miastom w 20 krajach Europy, osądzając, że średni czynsz najmu lokalu mieszkalnego to 17,25 EUR za m2. Zgodnie z raportem najtańszym miastem okazało się belgijskie Liège (9,50 EUR za m²), zaś najdroższym Londyn (33,10 EUR za m²). Tuż za nim uplasowała się Genewa (31,00 EUR za m²) i Luksemburg (30,00 EUR za m²). Polska znalazła się na dole stawki. Powodów do dumy wciąż jednak nie mamy.

Ceny najmu mieszkań w Polsce mają być najniższymi w Europie. Powodów do dumy jednak nie mamy
Ceny najmu mieszkań w Polsce mają być najniższymi w Europie. Powodów do dumy jednak nie mamy123RF/PICSEL

Ceny najmu mieszkań w Polsce mają być jednymi z najniższych w Europie. Polscy najemcy za metr wynajętego lokum płacić mają około 12 euro. Tymczasem w Barcelonie średnia cena pokoju wynosi około 500 euro, zaś w Rzymie od 300 do nawet 800 euro. Są jednak takie duże europejskie miasta, w których wynajem mieszkania jest znacznie tańszy, niż w dużych polskich aglomeracjach. Mowa na przykład o hiszpańskiej Maladze czy Sewilli. Biorąc pod uwagę fakt, że polska pensja jest jednak o około dwa razy niższa od europejskiej, wciąż możemy jedynie śmiać się przez łzy.

A ceny niezmiennie rosną. W porównaniu do ubiegłego roku akademickiego, średnia stawka najmu w lipcu 2023 roku była o 8,5 proc. wyższa. Za pokój o wielkości od 8 do 10 m2, w zależności od miasta oraz standardu, trzeba zapłacić dziś od 1 tys. do nawet 2 tys. złotych. Eksperci są jednak zgodni: wzrost cen jest nieustanny, a niewiele wskazuje na to, by cokolwiek miało się w tym aspekcie zmienić.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas