Seniorka musi od wielu lat udowadniać, "że żyje". Pokazała w sieci dokument

Anna Kusiak to sympatyczna seniorka, którą na Instagramie obserwuje już ponad 81 tysięcy fanów. Kobieta na bieżąco dzieli się z nimi migawkami ze swojego życia, zamieszcza zdjęcia i zaraża dobrą energią. Jej najnowszy post wprawił jednak fanów w konsternację - jak się okazało, musi ona regularnie udowadniać polskim urzędnikom, "że żyje".

Anna Kusiak do lat musi udowadniać polskim urzędnikom, że żyje
Anna Kusiak do lat musi udowadniać polskim urzędnikom, że żyje Instagram

Anna Kusiak skończy w tym roku 95 lat, a od kilku prowadzi cieszące się sporą popularnością konto na Instagramie - "Życie zaczyna się po 90". Sympatyczna seniorka regularnie zamieszcza w sieci zdjęcia ze spacerów, nagrywa motywacyjne filmiki, a nawet chwali się stanem swojej garderoby. Na fanach największe wrażenie robi jednak historia jej życia i pozytywne nastawienie do świata i ludzi.

Jak sama przyznaje, przekonała ją dobra opieka medyczna w tym kraju, sprzyjający klimat i chęć zmiany swojego życia. Anna od zawsze kochała podróże, ale gdy była jeszcze młoda i silna, nie były one tak popularne jak dziś. Mimo wieku, zaraz po przylocie do Wielkiej Brytanii, zaczęła regularnie zwiedzać ten kraj, pokochała także Szkocję.

Pandemia mocno pokrzyżowała szyki seniorki i uwięziła ją w domu. Teraz Anna stawia głównie na długie spacery po okolicy, które chętnie relacjonuje swoim fanom na Instagramie. Od czasu do czasu podejmuje także poważniejsze tematy lub dzieli się z nimi realiami życia za granicą. Jej najnowszy post wprawił fanów w osłupienie!

Polska seniorka musi wciąż udowadniać, "że żyje". Pokazała formularz

Wczoraj na profilu "Życie zaczyna się po 90" pojawił się zaskakujący wpis:

- Kochani moi dzień dobry. Dzisiaj trochę później i bardzo urzędowo. Od wielu lat biuro emerytalne w Polsce przysyła mi taki formularz jak na zdjęciach, bo chcą się upewnić, że....jeszcze żyję i mogą mi dalej wypłacać emeryturę. Nie - nie wystarczy moje oświadczenie. To musi potwierdzić jakiś urząd publiczny. Generalnie wszyscy odmawiają, bo nie potwierdzą dokumentu, o którym nigdy w życiu nie słyszeli

- napisała seniorka, dołączając zdjęcie formularza.

- Na szczęście istnieje Urząd Miasta. Tylko trzeba stawić się osobiście. Moi Ludzie pytali już kiedyś biuro emerytalne co w sytuacji, kiedy np. Emerytka nie może stawić się osobiście, bo nie może poruszać się? Albo nie może osobiście złożyć podpisu, bo ma niewładną rękę? Oczywiście, zawsze można zaprosić do domu notariusza. Ale tu znowu nasuwa się pytanie - Kto za jego usługę zapłaci?

- dopytuje w dalszej części postu seniorka.

Rzeczywiście sprawa jest poważna, bo nieodesłanie właściwie wypełnionego dokumentu na czas wiąże się ze wstrzymaniem wypłaty świadczeń emerytalnych!

- Do zeszłego roku otrzymywałam formularz ze zdjęcia nr1. Kiedy pierwszy raz otrzymałam taki formularz i trafił on do urzędu do poświadczenia - to wędrował on z pokoju do pokoju, z rąk do rąk. Wszyscy czytając otwierali bardzo szeroko oczy ze zdumienia i byli naprawdę w szoku. Nikomu tutaj w głowie się nie mieści, że można tak wprost domagać się od prawie 90 latki by udowodniła, że jeszcze żyje.... Moi Ludzie wiele lat temu zwrócili mojemu płatnikowi uwagę na niestosowność tego sformułowania. No cóż - usłyszała - takie są przepisy. Po wielu latach jednak sformułowanie uległo zmianie zdjęcie nr2 (domyślam się, że być może autor / decydent tego nagłówka sam stał się Emerytem). Czyli jednak można!

- pisze w dalszej części postu seniorka, zwracając uwagę, że polskie przepisy mocno zaskoczyły brytyjskich urzędników.

Kończąc swój post Anna Kusiak postanowiła zaapelować do polskiego urzędu o większą empatię w stosunku do seniorów, także tych mieszkających obecnie za granicą.

- Szanowni Państwo Urzędnicy odpowiedzialni za przepisy dotyczące Polskich Emerytów zamieszkujących na stałe za granicą - Ja nie jestem tu w Wielkiej Brytanii " na czarno ". Mieszkam zupełnie legalnie. Wszystkie moje dane - łącznie z adresem zamieszkania są w posiadaniu mojego płatnika. Bez trudu możecie ustalić czy żyję w ogóle mnie w to nie włączając. Ja wiem, ze taki sposób jest bardzo wygodnicki, ale proszę - pokażcie, że system w Polsce może być bardziej empatyczny . Dziękuję

- napisała na koniec.

Seniorka apeluje do polskich urzędników. Fani piszą: "Olać chory system"

Apel seniorki spotkał się z szybką reakcją zaskoczonych obserwatorów:

- "Wierzyć się nie chce, paranoja, pani Aniu proszę dbać o zdrowie i cieszyć się życiem jeszcze dłuuuugie lata", "A to urząd nie może sprawdzić Instagrama? przekonaliby się, że jest Pani osobą nie tylko żywą, ale i pełną życia", "Żałosne to jest. Moja babcia ma 97 lat. Ma niewładną rękę po udarze, nie mogła tego podpisać, mieliśmy duży problem....to jest niepoważne" - piszą.

Jedna z obserwatorek przyznała nawet, że sama jeszcze wiele lat temu wysyłała takie pisma emerytom. Jak widać, wciąż niewiele się zmieniło:

- "Widzę, że zasady nie zmieniły się od końca lat 90-tych. Wstyd się przyznać, ale sama takie pisma wysyłałam „moim” emerytom. Pamiętam swoje zażenowanie, byłam wtedy młodym referentem w wydziale emerytur i rent. Tylko, że wtedy nie było „internetów” i przepływ informacji był też na innym poziomie, dlatego dziś jestem tym jeszcze bardziej zażenowana. Pozdrawiam Panią cieplutko i proszę „olać” chory system, w sensie nie przejmować się, bo emerytury jednak byłoby szkoda".

Głos postanowiła zabrać także aktorka, Grażyna Wolszczak, która całą sytuację skwitowała krótkim "Nie do wiary".

Faktycznie trzeba przyznać, że obowiązujące polskich emerytów przepisy są dość niezrozumiałe, tym bardziej, że już odrobina empatii i dobrych chęci po stronie urzędu mogłaby rozwiązać problem.

Zobacz również:

Zdanowicz pomiędzy wersami. Odc. 17: Rafał Pacześ INTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas