Świąteczne karpie głosu nie mają. Na co musimy zwrócić uwagę?
Co roku przed świętami Bożego Narodzenia w Polsce zaczyna się wielki wyścig. Wyścig po karpia idealnego, czyli smacznego, niezbyt tłustego, zdrowego i oczywiście taniego. Tani owszem bywa, zdrowy - już niekoniecznie, a przetrzymywany w złych warunkach, poraniony, ogłuszony w niewłaściwy sposób, cierpi w milczeniu i nie ma z pełną miłości, radości i współczucia bożonarodzeniową tradycją nic wspólnego. Na wigilijne talerze trafił zresztą niedawno i w dziwnych okolicznościach.
Myli się bowiem ten, kto sądzi, że jedzenie karpi w Wigilię to stara, polska tradycja. Owszem, Polacy zawsze jedli w święta ryby, ale nasi przodkowie stawiali na świątecznym stole głównie sandacze, szczupaki, liny, okonie i oczywiście śledzie. Czasem serwowano także łososie, węgorze i sardynki. Skąd wziął się więc karp na wigilijnym stole?
Karp królewski, ryba najczęściej serwowana w Wigilię Bożego Narodzenia to stosunkowo młoda odmiana, wyhodowana w XIX wieku. Co ciekawe, spopularyzował ją działacz PZPR i minister gospodarki, Hilary Minc. Minc objął swoje stanowisko w latach 40., czyli wtedy, gdy kraj pogrążony był jeszcze w ruinie, a ludzie wciąż pamiętali biedę wojny. Minister wymyślił więc hasło "karp na każdym wigilijnym polskim stole" i zainicjował tworzenie Państwowych Gospodarstw Rybackich. Karp wydawał się idealną propozycją bożonarodzeniowego dania — bardzo łatwy w hodowli, szybko rośnie i je wszystko, co znajdzie w mule, również odpadki.
Początkowo karp jadany był tylko w niektórych domach i był zaledwie jedną z wielu serwowanych tego dnia ryb. Co ciekawe, podawany był w lekko słodkawym sosie, zrobionym na bazie piernika, rodzynek, piwa i miodu. Dziś mało kto pamięta ten przepis, a Polacy pokochali karpia smażonego, w chrupiącej panierce. I brzmi to może niewinnie, gdyby nie fakt, że nastawiona na szybki zysk, oszczędność miejsca, wody i pozbawiona empatii masowa sprzedaż tych ryb od dawna nie ma nic wspólnego z bożonarodzeniową tradycją, a polski karp nie jest tak zdrowy, jak go malują.
Mięso karpia jest bowiem bardzo tłuste i charakteryzuje je niekorzystna proporcja kwasów omega-3 i omega-6. Badania wykazały, że u polskich karpi wykryto aż 32 choroby zakaźne i inwazyjne. Pasożyty atakują każdą część ciała karpia — skórę, płetwy, ale również nerki czy wątrobę. CE, czyli zakaźne zapalenie skóry doprowadza do jej pękania i wrzodów, które pojawiają się nawet w mięśniach i kościach. Ryby atakuje również pleśń — prawdopodobnie większość zabijanych na święta karpi jest chora.
Spora część polskich karpi pochodzi z hodowli stawowych lub z tzw. RAS-u, czyli hodowli ryb w systemie zamkniętego obiegu wody. Przy tak intensywnej hodowli i ogromnym zagęszczeniu ryby narażone są na mocny stres, liczne uszkodzenia ciała, choroby skóry i inwazję pasożytów. By temu zapobiec, są one faszerowane bardzo mocnymi antybiotykami oraz środkami pasożytobójczymi. A te mają na nasze zdrowie fatalny wpływ.
To jednak niejedyny powód, by w te święta zrezygnować z jedzenia karpia lub przynajmniej zadbać o to, by jego zakup był jak najbardziej etyczny. Ryby, jak wszystkie zwierzęta zasługują bowiem na nasze współczucie i odrobinę empatii.
Mądry jak ryba?
Zobacz również:
- CBOS zbadał, jak czują się Polacy. Dwie grupy wiekowe najbardziej samotne
- Polska pod śniegiem. Ile jeszcze potrwają śnieżyce? IMGW: zmiana pogody
- Burger Drwala wrócił do McDonald’s. Dietetycy ostrzegają: tyle trwa strawienie kanapki
- Dodatkowe 250 zł miesięcznie dla tej grupy seniorów. Pierwszy zastrzyk gotówki już w styczniu 2025
Latami zastanawiano się także, czy ryby odczuwają ból. Nie są w stanie przecież głośno miałczeć, szczekać, wyć lub w inny, charakterystyczny dla naszych czworonożnych przyjaciół sposób okazać nam, że cierpią. W "Farmagedonie" Philipa Lymbery'ego czytamy, iż "panuje przekonanie, że ponieważ nie są to ptaki ani ssaki, ich cierpienie nie ma znaczenia".
"Ryby nie mają kory nowej, głównej ostoi inteligencji u niektórych kręgowców, i w dużej mierze z tego powodu pojawiły się wątpliwości co do stopnia, w jakim ryby mogą odczuwać ból. W napisanym w 2016 roku tekście dla ogólnodostępnego czasopisma "Animal Sentience" naukowiec biomedyczny Brian Key stwierdza, że "ryba nie posiada niezbędnej cytoerchitektoniki neuronowej, mikrokrążenia ani struktur koniecznych do przetwarzania nerwowego wymaganego do odczuwania bólu. (...). Co zatem czują ryby, gdy stykają się ze szkodliwymi bodźcami? Dowody wyraźnie wspierają założenie, że ryby niczego nie czują".
- pisze Barbara J. King w książce "Osobowość na talerzu", dodając, że dziś wiemy już, że jest to bzdura, a wyniki badań biologów są jednoznaczne i powinny zmienić nasz sposób postrzegania tych zwierząt - ryby cierpią i odczuwają ból, mocniej niż sądziliśmy, a neocortex nie jest do tego konieczny.
Ryby posiadają bowiem inne obszary mózgu, które na pewno przetwarzają bodźce odpowiedzialne za czucie bólu, mają także receptory bólowe oraz włókna nerwowe. Stres i ból fizyczny odczuwają więc często nawet silniej, niż inne zwierzęta - rybia skóra jest bowiem bardzo wrażliwa i podatna na zniszczenia.
Co ciekawe, ryby uczą się także unikania bólu, a jeśli tylko da się im taką możliwość, potrafią same zaaplikować sobie środki przeciwbólowe! Choć ryby wciąż postrzegane są jako stworzenia mocno prymitywne, jest wręcz odwrotnie - badania dowodzą, że prezentują one zachowania wymagające bardzo dużej inteligencji, mają świetną pamięć długoterminową i zapamiętują nawet wydarzenia sprzed wielu lat. Potrafią też odstraszać intruzów i ostrzegać towarzyszy przed niebezpieczeństwem, a to już całkiem spora umiejętność jak na stworzenia postrzegane jako pozbawione zdolności logicznego myślenia.
Mimo to, w dniach poprzedzających święta Bożego Narodzenia serwujemy tym zwierzętom prawdziwy horror - przetrzymywane w tragicznych warunkach, walczące o oddech, nieumiejętnie ogłuszane i dręczone są smutnym symbolem świąt pełnych współczucia. A przecież są w naszym kraju chronione tak samo jak psy czy koty!
Zobacz również: Polacy nie chcą już płacić za cierpienie zwierząt!
Zakaz znęcania się nad karpiami dotyczy wszystkich. Sprzedawców i... klientów!
Polskie prawo chroni świąteczne karpie i każdy z nas może reagować, gdy widzi ich cierpienie. Sama sprzedaż żywych karpi nie jest oczywiście przestępstwem, więc zanim podejmiesz jakiekolwiek działania, upewnij się, czy rzeczywiście rybom dzieje się krzywda. Karpie nie mogą być stłoczone, przetrzymywane bez wody lub w wodzie zbyt płytkiej, nie mogą być chore, poranione, chwytane za skrzela i pakowane do plastikowych toreb i woreczków, co wciąż jest niestety bardzo popularną i częstą praktyką.
Zakaz znęcania się nad zwierzętami obowiązuje wszystkich – nie tylko sprzedawców i kierowników sklepów czy punktów handlowych, ale także klientów. Warto pamiętać więc o tym, że i oni mogą być pociągnięci do odpowiedzialności, choćby za transport półżywych zwierząt do domu.
Co możesz zrobić, gdy widzisz cierpienie karpi?
- w pierwszej kolejności upewnij się, czy masz wystarczające dowody na znęcanie się nad zwierzętami - zrób zdjęcia, nagraj film, znajdź świadków przestępstwa
- zadzwoń na policję i powołaj się na następujące przepisy ustawy o ochronie zwierząt: Art. 6 ust. 2 pkt 10 – jeśli karpie są stłoczone, poranione i nie mogą swobodnie pływać, Art. 6 ust. 2 pkt 18 – gdy widzisz, że są pozbawione wody oraz Art. 6 ust. 2 – gdy są pakowane do plastikowych toreb bez wody
- wyślij pismo do Inspekcji Weterynaryjnej - wzór znajdziesz np. na stronie Stowarzyszenia Otwarte Klatki
- poczekaj na przyjazd policji, złóż zeznania i przekaż funkcjonariuszom wszystkie zgromadzone dowody
- zawiadom organizację zajmującą się prawami zwierząt, która ma prawo działać w sytuacji, gdy dzieje się im krzywda
- po kilku dniach wróć w miejsce przestępstwa i sprawdź, czy sklep poprawił warunki przetrzymywania karpi, a jeśli nie, ponownie zgłoś sprawę na policję.
Przy wszystkich tych działaniach możesz korzystać z następujących przepisów ustawy o ochronie zwierząt:
art. 1 ust. 1 mówi o tym, że zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę.
art. 2 ust. 1 - ustawa ta reguluje postępowanie ze zwierzętami kręgowymi.
art. 5 mówi o tym, że każde zwierzę wymaga humanitarnego traktowania.
art. 6 ust 1a zabrania znęcania nad zwierzętami.
art. 6 ust. 2 mówi, że przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności: (...)
- 6). transport zwierząt w tym zwierząt hodowlanych, rzeźnych i przewożonych na targowiska, przenoszenie lub przepędzanie zwierząt w sposób powodujący ich zbędne cierpienie i stres
- 10). utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania (…), bądź w pomieszczeniach albo klatkach uniemożliwiających im zachowanie naturalnej pozycji
- 18). transport żywych ryb lub ich przetrzymywanie bez dostatecznej ilości wody uniemożliwiającej oddychanie.
art. 35 ust. 1a mówi o tym, że kto znęca się nad zwierzęciem, podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.
Możesz także przywołać wyrok Sądu Najwyższego z dnia 13.12.2016 roku, sygn. akt II KK 281/16:
Ryby, co nie ulega wątpliwości, są kręgowcami i w związku z tym, jak wskazał ustawodawca, są zdolne do odczuwania cierpienia i podlegają ochronie przewidzianej w ustawie o ochronie zwierząt na równi z innymi zwierzętami kręgowymi oraz wymagają humanitarnego traktowania.
Naturalnym środowiskiem ryb jest środowisko wodne, a więc zasadą winno być transportowanie, przetrzymywanie i przenoszenie ryb w środowisku wodnym, a więc takim, które zapewnia im właściwe warunki bytowania, czyli możliwość egzystencji, zgodnie z ich potrzebami gatunkowymi.
O ile sprzedający w żadnym wypadku nie mogą odpowiadać za sposób przenoszenia przez klientów żywych ryb po opuszczeniu przez nich sklepu oraz nie mogą wpływać na czas ich przenoszenia, za co mogą z pewnością odpowiadać poszczególni klienci w ramach ewentualnie stawianych im zarzutów, o tyle każdy sprzedawca winien mieć wpływ na sposób pakowania żywych ryb w przypadku ich sprzedaży. Znęcaniem jest nie tylko zadawanie, ale również dopuszczenie do zadawania bólu lub cierpień zwierzętom.
Przedstawiciele organizacji prozwierzęcych od lat walczący o zakaz sprzedaży żywych karpi i próbujący odmienić nasz sposób postrzegania tych zwierząt przekonują, że Boże Narodzenie to najlepszy czas, by pochylić się nad ich losem i oddać im głos. Mimo, że ponoć głosu nie mają.