To największy mit ws. prozdrowotnego działania kiszonek. Nie ma już wątpliwości

Oprac.: Łukasz Piątek
Kiszenie to jeden z najstarszych procesów konserwujących żywność, a przez ostatnie lata tzw. kiszonki na dobre wpisały się w kanony zdrowego odżywiania. Można pokusić się o stwierdzenie, że spożywanie np. kimchi, to nawet wyrażanie swojego stylu życia i kulinarna moda. Sęk w tym, że przekonanie jakoby kiszonki i fermentowane produkty mleczne stanowiły doskonałe, naturalne źródło probiotyków, jest nieścisłością.

Probiotyki w żywności to mit?
Bez wątpienia kiszonki i fermentowane produkty mleczne, takie jak kefir, jogurt naturalny czy maślanka są nieodłącznym elementem diety wielu osób, które starają zdrowo się odżywiać.
Należy jednak zwrócić uwagę, że kiszone ogórki, kapusta, czy wspomniany kefir, choć bez wątpienia należą do zestawu zdrowych produktów, to w kontekście probiotyków nie charakteryzują się takimi właściwościami, jakie im się powszechnie przypisuje.
Według aktualnej definicji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) i Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) probiotyki to żywe mikroorganizmy, które podawane w odpowiedniej ilości wywierają korzystny wpływ na zdrowie człowieka.
Wiele osób wychodzi z założenia, że spożywając kiszonki i fermentowane produkty mleczne, dostarczamy organizmowi cennych probiotyków. Z naukowego punktu widzenia to jednak niedopowiedzenie, bowiem działanie probiotyków dostarczanych wraz z żywnością jest zdecydowanie bardziej skomplikowane, niż może nam się wydawać.
Dr Hanna Stolińska, dietetyk kliniczny, w rozmowie z Interią wyjaśnia, że: - Probiotyk, żeby spełnił swoje działanie, powinien dotrzeć do jelit, dostarczyć bakterii. Natomiast nie wiadomo, ile bakterii kwasu mlekowego, które zawarte są w kiszonkach i produktach fermentowanych, do tych jelit przenika, ponieważ nikt tego jeszcze nie zbadał. Po drodze mamy kwas solny w żołądku, który zjada bakterie i w związku z tym one do jelit nie docierają lub docierają w znacznie mniejszym natężeniu.
Czytaj także: Przełomowe odkrycie naukowców? Tak kawa wpływa na jelita
W związku z powyższym to, czy probiotyki spożywane z żywnością przekroczą w organizmie linię mety, czyli trafią do jelit, można porównać do loterii. Nie oznacza to jednak, że nie ma innego sposobu, by uchronić probiotyki przed działaniem kwasu solnego w żołądku.
- Probiotyki w formie suplementów posiadają mikroenkapsulację, czyli otoczkę chroniącą przed działaniem kwasu solnego w żołądku. Dzięki temu one docierają do jelit i są skuteczne - tłumaczy dr Hanna Stolińska.
Pojawia się zatem pytanie, czy chcąc korzystać z prozdrowotnego działania probiotyków, każdy powinien przyjmować je w formie suplementów. Ekspertka wyjaśnia, że nie zawsze zachodzi taka potrzeba.
- W naszym organizmie znajdują się dobre bakterie, które wystarczy dokarmiać odpowiednią żywnością. Osoby zmagające się z dysbiozą jelitową powinny brać probiotyki. Niedobór konkretnych szczepów bakteryjnych wpływa na nasze zdrowie. Może to powodować m.in. zmiany skórne, zaburzenia metaboliczne, bo borykając się z dysbiozą, istnieje ryzyko wystąpienia cukrzycy, chorób tarczycy, egzemy, zaburzeń nastroju. Mówiąc wprost - bakterie nami rządzą. Jeżeli mamy zbyt mało bakterii o nazwie Akkermansia muciniphila, wówczas trudniej nam schudnąć. Musimy jednak wiedzieć, jakich szczepów bakterii nam brakuje, a to na tę chwilę jest nadal trudne do określenia.

Kiszonki to cenne prebiotyki
Przyjmowanie probiotyków w postaci suplementów wcale nie oznacza, że należy zrezygnować z jedzenia kiszonek czy spożywania fermentowanych produktów mlecznych. Wręcz przeciwnie.
- Żywność kiszona czy fermentowana nie jest dobrym źródłem probiotyków, ale może być bardzo dobrym źródłem prebiotyków, czyli substancji, które z tym pożywieniem dotrą do jelit i dokarmią nasze bakterie. Dzięki temu wzbogacają naszą mikrobiotę, przede wszystkim ze względu na błonnik pokarmowy, antyoksydanty, witaminę C - tłumaczy dr Hanna Stolińska.
Jak efektywnie dobrać odpowiednie szczepy bakterii w probiotykach, zwłaszcza gdy mowa o osobach borykających się z dysbiozą jelitową, która przejawia się m.in. częstymi biegunkami, zaparciami, bólami brzucha, wzdęciami, refluksem czy zgagą?
Dr Stolińska wyjaśnia, że warto wówczas zrobić badanie mikrobioty jelitowej, które pokaże nam, jakich szczepów mamy za mało, a jakich za dużo.
- Z tym że nie jest to badanie jednorazowe, bo kał się zmienia, a więc i skład mikrobioty również ulega zmianie. Po takim badaniu łatwiej jest nam dobrać odpowiednie szczepy bakterii wymagających uzupełnienia. Należy również pamiętać o doborze odpowiedniej diety - dodaje specjalistka w rozmowie z Interią.

Po które probiotyki sięgać?
Na rynku dostępne jest mnóstwo probiotyków w formie suplementów, które różnią się składem, ale i ceną. Czy suplementy, za które trzeba zapłacić nawet kilkaset złotych, są zdecydowanie lepsze, niż te oferowane w cenie kilkunastu złotych? Rzecz jasna, to nie zawsze jest regułą.
- Nie zawsze im więcej różnych szczepów bakterii w suplementach musi oznaczać lepiej. Obecnie większy nacisk kładzie się na dobór suplementów jednoszczepowych probiotyków, ale odpowiednio wyselekcjonowanych - wyjaśnia dr Stolińska.
Wspomniane badanie mikrobioty jelitowej pozwoli odpowiedzieć na pytanie, których szczepów faktycznie brakuje w naszym organizmie i na tej podstawie należy dobrać odpowiedni sumplement.
- Unikałabym spożywania probiotyków do picia czy w formie tabletki musującej, bo one nie posiadają kapsułki chroniącej przed kwasem solnym w żołądku - dodaje dietetyczka.