Przetrwało dwa pożary i zarazę. Miasto, które lśni idealne na weekend
Czechy Wschodnie kojarzą się głównie z górskimi wycieczkami i skalnymi miastami, położonymi blisko granicy z Polską. Ta wyprawa jest już za tobą i uważasz, że region nie ma żadnych tajemnic? Drogi turysto, zapnij pasy, ponieważ nadal masz wiele do odkrycia. Na horyzoncie widać już zarys Pardubic – zabytkowego miasta, w którym na każdym kroku aż roi się od legend i ciekawostek. Jeśli zachowasz czujność, zapewne usłyszysz dźwięk końskich kopyt, świadczący o przygotowaniach do jednego z najtrudniejszych wyścigów na świecie. Jednocześnie poluzuj pasek w spodniach, ponieważ Pardubice to siedziba czeskiego króla pierników – degustacja obowiązkowa!
Spis treści:
Kurs na Pardubice
Stolica kraju pardubickiego to kapitalny pomysł na spędzenie inspirującego weekendu lub uzupełnienie wycieczki w rejon Gór Orlickich. Same Pardubice oddalone są od popularnego uzdrowiska w Kudowie-Zdroju o 80 kilometrów, a pokonanie trasy samochodem zajmuje nieco ponad godzinę. To świetna wiadomość, ponieważ do Pardubic chce się wracać, by chłonąć klimat zabytkowej starówki i eksplorować okolice miasta.
Lśnić jak Pardubice
Pierwsze wzmianki na temat powstania miasta pochodzą z XII wieku. Początki osady nie były zbyt spektakularne i kto wie, jak potoczyłyby się jej losy, gdyby nie działalność Wilhelma II z Pernštejnu. Najwyższy ochmistrz Królestwa Czeskiego nabył je w 1491 roku i postanowił uczynić Pardubice siedzibą godną swojej znamienitej osoby. Nie brakowało mu rozmachu, a we współczesnym języku czeskim nadal funkcjonuje powiedzenie "lśnić jak Pardubice", odnoszące się do samych wspaniałości.
Losy miasta na przestrzeni wieków były burzliwe. Doszło do dwóch dużych pożarów, które strawiły gotyckie zabudowania. Pardubice zostały odbudowane, lecz dominują w nim style renesansowy i barokowy. Podczas panowania Habsburgów znów były traktowane po macoszemu, traciły ważność, by odrodzić się jak feniks z popiołów i ponownie zyskać na znaczeniu w XIX wieku za sprawą rewolucji przemysłowej. Dziś podczas spaceru po zabytkowej starówce zachwytom niemalże nie ma końca. Zadbane uliczki i kolorowe kamienice sprawiają, że trudno zdecydować, na co patrzeć w pierwszej kolejności. Pośpiech w trakcie zwiedzania nie jest wskazany.
Zobacz też: 5 atrakcji Dolnego Śląska idealnych na jesienny weekend. Prawdziwy raj dla samotników i rodzin
Weekend w Czechach, czyli co zobaczyć w Pardubicach?
Od czego zacząć? Nie ma co zwlekać, startuj na starówce. Znajdujesz się w historycznym centrum miasta. W oczy rzuci się sześćdziesięciometrowa Zielona Brama, zwana w przeszłości Praską Bramą. Nie podziwiaj jej tylko z zewnątrz. Wejdź do środka, by pokonać 154 schody, a wysiłek zostanie wynagrodzony panoramą miasta i górującym nad okolicą zamkiem znanym jako Kuneticka Góra (Kunětická hora).
Zobacz również:
- Najpiękniejsze miejsca na narty w Europie. Jedno z nich tuż przy polskiej granicy
- To miasto znalazło się w pierwszej dziesiątce. Polacy go nie doceniają
- Obcokrajowcy zachwyceni "ukrytym klejnotem Polski". Jesienią bywa zapomniany
- Dolnośląska perełka dla narciarzy. Ceny karnetów wciąż tańsze niż w Zakopanem
Po powrocie na dół udaj się na rynek, zwany Placem Pernsztyńskim. Najbardziej okazałym budynkiem jest neorenesansowy ratusz - widziałeś go z tarasu widokowego, teraz możesz zmienić perspektywę. Naprzeciwko stoi barokowy mariański słup, stanowiący wotum dziękczynne za ocalenie miasta od szalejącej pod koniec XVII wieku zarazy, ale na nich nie poprzestawaj. Obszar placu wyznaczają kolorowe kamienice, które kształtem mogą niektórym przypominać... pierniki. Zanim jednak udasz się na degustację wypieków, z których słynie miasto, zafunduj sobie ucztę dla oczu. Nie mijaj budynków w pośpiechu - niemal każdy z nich posiada zdobienia, którym warto przyjrzeć się nieco dłużej. Niech nic ci nie umknie. Choć za najbardziej efektowną kamienicę uznaje się "Dom u Jonasza", pozostałe budynki dorównują jej urokiem.
Dla wielu odwiedzających głównym punktem wyprawy będzie wizyta w miejscu, które trudno jednoznacznie nazwać. Mowa o zamku, którego początki sięgają XII wieku. Ma za sobą kilka gruntownych remontów, a obecny wygląd zawdzięczamy szlachcicom z Pernštejnu, którzy na przełomie XV i XVI wieku postanowili zamienić go w renesansowy pałac. Obiekt w tym stylu i tej wielkości jest ewenementem na skalę całej Europy Środkowej.
Po dziedzińcu i pobliskim ogrodzie dumnie przechadzają się pawie, lecz dociekliwi podróżnicy nie powinni rezygnować z odwiedzenia pałacowo-zamkowych wnętrz. Mieści się w nich Muzeum Czech Wschodnich w Pardubicach, które nie ma nic wspólnego z mało interesującymi, zakurzonymi eksponatami.
Przechodząc z sali do sali, zobaczysz spektakularne pozostałości wczesnorenesansowych malowideł naściennych. Aż zechce się powiedzieć: kiedyś to umieli położyć farbę, by wytrzymała przez całe wieki! Zobaczysz tu największy mural w Europie przedstawiający motywy biblijne, ale znajdujący się w świeckim miejscu. Mury pałacu skrywają również wizerunek "Kapryśnej Szczęściary" (Fortuna Volubilis), uznawanej za najstarszy akt w dziejach czeskiej sztuki.
Zapoznasz się z wizerunkami panów władających zamkiem i ich burzliwymi życiorysami. Jeden z nich zamówił mural przedstawiający Samsona i Dalilę, co miało był subtelnym symbolem jego nieudanego małżeństwa, wypełnionego zdradami. Ówczesne związki jednak nie zawsze były katastrofą. Jan z Pernštejnu miał tak mocno kochać swoją drugą żonę Hedvikę, że po jej przedwczesnej śmierci nie zgodził się na oficjalny pochówek. Trumna z ciałem ukochanej 13 lat czekała podwieszona pod sufitem pobliskiego kościoła na moment pogrzebu samego Jana. Tak bardzo zależało mu na tym, aby być pochowanym wraz z utraconą kobietą.
Miasto koni, pokazów i wyścigów
Będąc w Pardubicach, trudno przeoczyć charakterystyczny herb miasta przedstawiający połowę konia. Wydaje się to jasnym nawiązaniem do tradycji związanych z wyścigami i hodowlą zwierząt, ale dlaczego koń nie jest w całości? Czy to inwencja projektanta, potrzeba zaoszczędzenia czasu i miejsca, a może chęć maksymalnego uproszczenia? Okazuje się, że z powstaniem herbu wiąże się ciekawa legenda, której wizualizację, wykonaną z przymrużeniem oka, zobaczyć można podczas wspinaczki na taras widokowy Zielonej Bramy - pozostałości po murach obronnych miasta.
Zatem od czego miały zacząć się związki Pardubic z końmi? Według najpopularniejszej opowieści wszystko ma to związek z wyprawą wojenną cesarza Barbarossy do Mediolanu w 1158 roku. Brał w niej udział Ješek z Pardubic - główna postać legendy. Gdy po grabieżach i oblężeniu włoskiego miasta uciekał przed siłami nieprzyjaciela, podczas przejazdu przez bramę miejską spadła na niego żelazna krata. Choć sam Ješek nie ucierpiał podczas incydentu, jego koń nie miał tyle szczęścia i został przepołowiony. Niewinni zawsze mają największego pecha! Nie chcąc zostawiać towarzysza na pastwę wroga, wojownik postanowił zabrać go do swojego obozu. Mimo że dość makabryczna, opowieść o poświęceniu i przyjaźni między człowiekiem a koniem do dziś jest przekazywana jako historia na temat powstania charakterystycznego herbu.
Zwiedzanie Pardubic stępem, kłusem i galopem
Wschodnie Czechy to raj dla miłośników koni i związanych z nimi tradycjami. Być może niewiele słyszałeś do tej pory o zabytkach Pardubic, ale podejrzewam, że nieobce jest ci pojęcie Wielkiej Pardubickiej. Jeden z najstarszych i najtrudniejszych wyścigów w Europie przyciąga nie tylko najlepszych jeźdźców, chcących sprawdzić swoje umiejętności na torze wyścigowym z licznymi przeszkodami, ale też widzów spragnionych sportowych emocji w wielkim stylu. Po raz pierwszy Wielka Pardubicka odbyła się w 1874 roku. Coroczna tradycja przetrwała największe zawirowania historyczne i do dziś ma miejsce w drugą niedzielę października.
Kladruby nad Łabą
Jeśli nie będziesz w stanie pojawić się w Czechach w tym terminie, nie musisz załamywać rąk. Tymczasowo opuść Pardubice. Pół godziny jazdy samochodem dzieli cię od Kladrub nad Łabą. Miejscowością, w której zlokalizowana jest Państwowa Stadnina Koni wpisana na listę światowego dziedzictwa kulturowego i przyrodniczego UNESCO.
Tradycja hodowli koni została rozpoczęta z celów dość pragmatycznych. Wytrzymałe i szybkie zwierzęta były potrzebne do polowań, którym oddawali się tamtejsi możnowładcy. Początkowo konie były sprowadzane z innych europejskich państw, między innymi z Włoch, a cena jednego zwierzęcia często była porównywalna z wartością całej wioski. W XV wieku powstała tutejsza rasa koni starokladrubskich o spokojnym charakterze, skorych do współpracy z człowiekiem.
Przybywając do Kladrub koniecznie udaj się do stadniny, by spojrzeć w oczy tym dostojnym istotom. Wyprawę urozmaicisz zwiedzaniem pałacu, w którym nawiązujących do nich motywów również nie brakuje. Dowiesz się, że bywała tu cesarzowa Sissi, a Republika Czeska podarowana jednego konia jako prezent ślubny dla brytyjskiego księcia Williama i Kate Middleton. Zobaczysz cenne eksponaty, np. w postaci pozłacanej bryczki, ale też ciekawostki pokroju ogromnych butów przeznaczonych dla jeźdźców, które w pierwszym odruchu kojarzą się raczej z postawnym olbrzymem. Prawdziwa gratka zarówno dla osób, które z jazdą konną są za pan brat, jak i tych, które tematem interesują się z dalszej perspektywy - niekoniecznie bezpośrednio z siodła.
Konie nie tylko dla wyższych sfer
Starokladrubskie siwki spotkać można na wielu dworach królewskich. Nie są to konie wyścigowe, a reprezentacyjne. Zresztą jeździectwo do dziś kojarzy się ze szlachetnym, ale i kosztownym sportem. Nie powinno cię to jednak onieśmielać. Podczas wycieczki do stadniny w Kladrubach nikt nie będzie wymagać formalnego stroju, którego zwieńczeniem koniecznie musi być bogato zdobiony kapelusz.
Na przełomie lata i jesieni odbywa się wydarzenie znane jako Kladruby naruby. Można określić je mianem rodzinnego festynu, który jednak nie ma wiele wspólnego z pospolitymi potańcówkami i dmuchanymi zamkami. Choć nie brakuje tutaj stoisk z grillowaną kiełbasą i piwem, największą atrakcją są pokazy jeździectwa i powożenia. Zobaczenie tego widowiska z bliska zostaje w pamięci na długo. Oto dowód na to, że wielowiekowe tradycje mogą być naprawdę przystępne i wyjść poza grube i zakurzone mury starych muzeów. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że uczestnictwo w wydarzeniu stanie się dla ciebie corocznym zwyczajem i z pełną satysfakcją nazwiesz siebie koniarzem.
Czeska stolica pierników - tutaj przygotowuje się je po królewsku
Po sportowych emocjach czas napełnić brzuch. Różne rzeczy można jadać w Czechach. Niektórzy przyjeżdżają tu dla legendarnych knedlików, inni zajadają się smażonym serem. To tutaj skosztowałam wieprzowiny serwowanej z hojną porcją żurawiny i bitej śmietany (przysmak znajdziesz pod nazwą Svíčková). W Pardubicach zawsze warto zostawić miejsce na deser lub od niego zacząć posiłek. Miasto określane jest mianem czeskiej stolicy pierników i nawet najwierniejsi wielbiciele słodkości z Torunia będą musieli przyznać, że miękkie wypieki z tego regionu rozpływają się w ustach.
Choć nie udało mi się dostać na audiencję do króla pierników, odwiedzenie jego niewielkiej manufaktury i tak było satysfakcjonującym punktem wyprawy. Mówiąc o piernikowym dziedzictwie, mistrzowie cukiernictwa podkreślają, że korzenie tego szlachetnego wyrobu sięgają czasów starożytnego Egiptu. Receptura ewoluowała i można mieć uzasadnione podejrzenia, że pod piramidami nie wzbogacano ciasta dżemem morelowym - faraonowie zdecydowanie mają czego żałować!
Pardubickie pierniki są miękkie, wilgotne i stanowią trafną odpowiedź na pytanie, co przywieźć z Czech. Co prawda na pierwszy kęs skusisz się jeszcze na miejscu, ale odrobina samozaparcia wystarczy, by przywieść smaczne upominki dla bliskich w stanie nienaruszonym i bez śladów własnych zębów. A jest w czym wybierać!
W nieco oddalonej od centrum rzemieślniczej manufakturze pana Pavla Janosa każdy łasuch poczuje się jak w sklepie z zabawkami i będzie musiał być niemalże siłą wyciągany na zewnątrz przez swoich towarzyszy.
Znajdziesz tutaj "klasyczne" pierniki wzbogacane owocowymi przetworami, polane czekoladą lub lukrem. Najbardziej jednak rzucają się w oczy bogato zdobione wypieki w najróżniejszych kształtach i kolorach. Będziesz wybierać między tradycyjnymi konikami (a jakże!), wizerunkiem Krecika, a nawet rodziny Simpsonów. Słodki kotek dla fanów zwierzaków, kapcie w całości wykonane z piernika, a może sympatyczny rozbójnik Rumcajs? Polecam przygotować osobną walizkę, bo wybór jest naprawdę trudny. Zdradzę też pewien sekret - w Pardubicach liczenie kalorii nie istnieje!
Polecamy: