Tańsza siostra Chorwacji. Piaszczyste brzegi i krystaliczna woda
Bałkany to jeden z tych zakątków świata, gdzie zawsze czuję się dobrze i chętnie tam wracam. Może to ta słowiańska nuta we krwi, którą dziedziczymy po wspólnych przodkach, a może gościnność Bałkańczyków i duża lekkość w podejściu do wielu spraw. Macedonię warto odwiedzić nie tylko dla przyjaznych ludzi, ale także ze względu na zachwycającą przyrodę, piaszczyste plaże i krystalicznie czystą wodę — to dobre miejsce na wakacje, a przy tym tańsze niż Chorwacja.
Spis treści:
- Macedonia: Kraina cudów natury
- Kanion Matka: Zachwycający to mało powiedziane
- Gdy komunikacja w Polsce wydaje ci się punktualna niczym krakowski hejnał
- Warto zaufać słowiańskiemu instynktowi
- Autobus tylko w jedną stronę
- Macedońskie Zakopane
- Macedońska kuchnia
- Komunikacyjna odyseja trwa
- Pretendent do jednego z siedmiu cudów natury
- Zatoka Kości, czyli sposób, by przenieść się w czasie
- Monaster św. Nauma i piaszczysta plaża
- Co zobaczyć w Ochrydzie?
- Najlepszy czas na odwiedzenie Macedonii
- Nie musisz znać cyrylicy
Macedonia: Kraina cudów natury
Samolot dotknął kołami płyty lotniska w Skopie wczesnym popołudniem. Na autobus do centrum trzeba było poczekać niewiele ponad pół godziny. Bilety bez trudu można nabyć w kasie na lotnisku. Pierwsze zdziwienie Macedonią przeżyłam na dworcu, gdzie zobaczyłam iście brytyjskie, dwupiętrowe, czerwone autobusy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że komunikacja w Macedonii przyprawi mnie o wiele przygód.
Pierwszą częścią podróży po Macedonii było Skopje, o którym pisałam w artykule: "Tańsza siostra Chorwacji i nowy “antyk".
Podczas pobytu w stolicy kraju koniecznie trzeba odwiedzić położony w odległości zaledwie piętnastu kilometrów — Kanion Matka. Bez trudu dojedziemy tam z dworca autobusem miejskim numer 60. Przy czym warto wiedzieć, że rozkłady jazdy są w Macedonii raczej orientacyjną wskazówką, niż ścisłym planem odjazdów i przyjazdów. Poruszanie się po tym kraju w inny sposób niż własnym samochodem wymaga cierpliwości i sporo bałkańskiego luzu. Polskie pociągi i autobusy po pobycie w tamtym kraju wydają mi się punktualne niczym szwajcarskie zegarki.
Kanion Matka: Zachwycający to mało powiedziane
Gdybym miała wymienić jeden powód, dla którego warto jechać do Macedonii — wybrałabym przyrodę. Cuda natury — tylko w ten sposób można określić wiele miejsc w tym kraju, aby im nie umniejszyć. A na drugim miejscu listy zachwycających tworów przyrody jest Kanion Matka. To widok, którego nie da się wyrzucić z pamięci, raz zobaczony na stałe zostaje w niej wyryty.
Wejścia do kanionu strzeże urokliwy klasztor świętego Andrzeja. Tuż przy nim znajduje się restauracja z fantastycznym widokiem, gdzie ceny są równie wysokie jak góry tworzące kanion. Jednak jeśli ją miniemy, dotrzemy na pomost, gdzie cumują łódki. Ceny za godzinną wycieczkę wraz ze zwiedzaniem jaskini Wreło (kolejne miejsce stworzone przez naturę, które warto odwiedzić) oscylują wokół 30 złotych (w sezonie są nieco wyższe). Fani kajakarstwa mogą tam także wypożyczyć odpowiedni sprzęt za około 20 złotych. Warto wydać te pieniądze, bo widoki są oszałamiające. Byłam w Macedonii poza sezonem, więc nie musiałam czekać w kolejkach, które podobno w lecie się tutaj zdarzają. W Kanionie Matka bez trudu kupimy bilet na rejs, bo obsługa mówi po polsku.
Gdy komunikacja w Polsce wydaje ci się punktualna niczym krakowski hejnał
Po dniu spędzonym w kanionie pora wracać do Skopie. Na przystanku jestem dwadzieścia minut wcześniej, bo następny autobus będzie dopiero za 2 godziny, więc nie chcę się spóźnić. Nieopodal stoi para, która także ewidentnie czeka na autobus. Zaczynają się schodzić też inni potencjalni pasażerowie. Mija godzina odjazdu, a na horyzoncie nie pojawia się żaden środek zbiorowej komunikacji. Co chwilę natomiast podjeżdżają kolejni taksówkarze, którzy za powrót do Skopie żądają kwot znacznie przewyższających standardowe. Po kolejnych piętnastu minutach para, która czekała wraz ze mną, skorzystała z tej oferty. Mija kolejnych kilkanaście minut i grupa Niemców także wybiera ten sposób na powrót do Skopie. Inni postanowili zaczekać.
To Bałkany — nie spodziewałam się, że autobus będzie punktualnie. Po 50 minutach dochodzę do wniosku, że przyjdzie mi zapewne czekać do następnego kursu. Znajduję więc skrawek trawy w cieniu w pobliżu szumiącej przyjemnie rzeki i drzew, które maczają swe korzenie niczym dzierlatki stópką sprawdzające ciepłotę wody i z plecakiem pod głową mam zamiar się zdrzemnąć.
Na "przystanku", który składa się z utwardzonej zatoczki, robi się niezwykle międzynarodowo. Brazylijka z partnerem Szwedem zagadują Francuzkę. Powyżej mnie siedzi grupa Czechów i oczywiście my — Polacy. Drzemkę przerywa mi poruszenie panujące w grupie. Okazuje się, że jego przyczyną jest Macedonka, która w kanionie sprzedawała lody. Pojawiła się na przystanku nieco ponad godzinę po planowanym odjeździe autobus (tudzież niespełna godzinę przed przyjazdem następnego). Autochtonka urasta w oczach zagranicznego tłumu to roli niepodważalnego autorytetu. Pada, wypełnione ufnością w dobre wieści, pytanie: "kiedy przyjedzie autobus?". Dziewczyna każe porzucić nam wszelką nadzieję: "Tego nikt nie wie. To zależy od kierowcy, bo czasem zajedzie na ten przystanek, a czasem zawraca wcześniej." Jej wypowiedź można skwitować stwierdzeniem: "będzie, kiedy przyjedzie".
Warto zaufać słowiańskiemu instynktowi
Szwed sugeruje, że może warto skorzystać z taksówki. Brazylijska partnerka stanowczo odmawia — nie po to tyle czekała, żeby się teraz poddać. Ja? Jestem z Polski — półtorej godziny opóźnienia pociągu czy autobusu nie wywiera na mnie żadnego wrażenia. Choć taksówkarze twierdzą, że żaden autobus już dzisiaj nie przyjedzie — ufam swojemu słowiańskiemu instynktowi i Macedonce, która codziennie dojeżdża tu do pracy (swoją drogą współczuję dziewczynie) - trwam zatem niewzruszenie niczym kamienie pobliskich gór na swoim miejscu. Taksówkarz najwyraźniej próbuje wziąć nas na przeczekanie — wyjmuje z bagażnika wędkę i idzie łowić ryby nad rzekę.
Kilka chwil później koło mojej miejscówki zatrzymuje się samochód. Wysiadają z niego cztery muzułmanki, które rozglądają się dookoła i znikają w krzakach — po chwili wychodzą, a po ich burkach i hidżabach nie ma śladu. Ot, lokalny koloryt.
Ostatecznie na autobus czekałam prawie trzy godziny, bo kolejny także się spóźnił, ale tym razem "zaledwie" pół godziny. Gdy pojawił się na horyzoncie, z wielu ust wyrwało się westchnienie ulgi, a wszyscy turyści nagrodzili go brawami. Co tam spóźnienie — dobrze, że w ogóle przyjechał. Brazylijka i Szwed wysiadali na wcześniejszym przystanku, mężczyzna odwrócił się w naszą stronę i z kciukami uniesionymi w górę rzucił na odchodnym "good waiting" (tłum. dobre czekanie).
Autobus tylko w jedną stronę
Niestety nie był to koniec moich przygód z transportem publicznym. Kolejnym punktem, który koniecznie chciałam zobaczyć był rezerwat "Kamiennych Lalek" w Kuklicy. Niestety okazało się, że do wsi jadą dwa autobusy, ale... żaden nie wraca. Wrota Piekieł, macedońska czarna dziura — nie do końca, bo te autobusy wracają, ale dopiero następnego dnia.
Macedońskie Zakopane
Trzecia komunikacyjna przygoda czekała na mnie w Mavrovi Anovi. Dojazd do miejscowości, która stanowi bramę do Parku Narodowego Mawrowo nie był żadnym problemem, ale dostanie się do Mawrowa ze słynną zalaną cerkwią świętego Mikołaja okazało się niemożliwe. Do wyboru była wyjątkowo droga taksówka, albo pięciokilometrowy spacer — poza sezonem do miejscowości nic nie jeździ. Zimą bez problemu można się tam dostać skibusem. Wygląda na to, że Mawrowo jest dla Macedończyków, tym czym Zakopane dla Polaków — pobliskie góry muszą być rajem dla narciarzy. Szkoda, bo w tanim górskim domu z widokiem na zalew i wspomnianą cerkiew — prawdziwie wypoczęłam.
Macedońska kuchnia
W Mawrowie zjadłam najlepsze dania w Macedonii — na czele z leśnymi grzybami z grilla, wspaniałym domowym ajwarem, smaczną deską grillowanych warzyw i oczywiście cevapi. Pod względem kulinarnym Macedonia odpowiada mi najbardziej spośród wszystkich bałkańskich krajów. Macedończycy nie traktują warzyw pogardliwie, jakby były ozdobą talerza. Świeże, dojrzewające w słońcu warzywa i owoce smakują tam wspaniale, a w restauracjach można znaleźć bogaty wybór sałatek i surówek oraz przeróżnych warzyw przygotowywanych na grillu. A wszystko w rozsądnych cenach.
Będąc w Macedonii, warto spróbować szarskiej pljeskavicy (kotlet mielony na grillu nadziewany serem), svinskiego uvijacu (ser i boczek zawinięte w wieprzowinę i przygotowane na grillu) czy tavče-gravče (zapiekanki fasolowej w paprykowym sosie). Rozsmakowałam się także w tamtejszych pomidorach, dlatego tradycyjna sałatka macedońska przypadła mi ogromnie do gustu. Podobnie jak w innych krajach bałkańskich, w Macedonii zjemy też pyszną sałatkę szopską. Warto spróbować tutejszej wersji tzatzyków.
Komunikacyjna odyseja trwa
Problemem okazało się wyjechanie z Mawrowa (na tym etapie nie było to już żadne zaskoczenie). Ostatecznie w podróż do pierwszego większego miasta ruszyłam z kierowcą vana, który zatrzymał się na skraju drogi. Do dziś nie wiem, czy był to jakiś lokalny przewoźnik, czy prywatna osoba, której dołożyłam się do benzyny. Macedończycy często zatrzymują się na przystankach i zabierają ludzi na nich stojących, za co pobierają opłatę. Mam teorię, że jest to sposób na radzenie sobie w sytuacji, gdy busy jeżdżą gdzie i kiedy chcą.
Jeśli chcemy poruszać się po Macedonii komunikacją publiczną musimy uzbroić się w dużo cierpliwości. Polecam też dopytywać na dworcach o połączenia, bo informacje dostępne w internecie często okazywały się nieaktualne. Najwygodniej podróżuje się po tym kraju własnym samochodem. Wyjątkiem jest trasa Skopie - Ochryda, to chyba jedyne autobusy w Macedonii, które jeżdżą puntualnie.
Pretendent do jednego z siedmiu cudów natury
Po różnych przygodach i trzech przesiadkach udało mi się dojechać do Ochrydy. Gdy dotarłam do starej części miasta, zamurowało mnie. Ogromne jezioro położone między górami z wodą tak przeźroczystą, że stojąc na brzegu, widzisz kamienie na dnie. Jego przejrzystość sięga 22 metrów! Czystość jeziora to połączenie naturalnych uwarunkowań z działalnością człowieka. Z jednej strony potężna oczyszczalnia dba, by woda zachowała swój piękny kolor i przejrzystość, z drugiej jezioro zasila wiele podwodnych źródeł, dzięki czemu woda jest czysta. Na Jeziorze Ochrydzkim przebiega granica między Albanią a Macedonią. Dla mnie był to oszałamiający widok i chyba nie tylko dla mnie biorąc pod uwagę, że znalazło się ono na liście finalistów do miana "światowych siedmiu cudów natury".
Zatoka Kości, czyli sposób, by przenieść się w czasie
Będąc w Ochrydzie, polecam wybrać się w rejs do Svati Naum (to może być szokujące, ale statki odpływają punktualnie), koniecznie z przystankiem w Zatoce Kości. Mieści się tam wyjątkowy skansen, gdzie można zwiedzić rekonstrukcję prehistorycznej wioski na wodzie. Przechadzając się pomiędzy domami i zaglądają do chat. Wstęp kosztuje około 10 złotych. Do zatoki można dojechać także samochodem, to zaledwie 15 kilometrów od Ochrydy.
Monaster św. Nauma i piaszczysta plaża
Wybrałam rejs statkiem, który zatrzymywał się w Zatoce Kości — czasu było wystarczająco, by zajrzeć do każdej chaty. Następnym przystankiem był najstarszy w Macedonii monastyr świętego Nauma z X wieku. Pięknie położony klasztor jest znaną atrakcją w pobliżu Ochrydy. Jednak dla mnie najbardziej urzekająca była mała cerkiewka, którą odnalazłam, wędrując po okolicznych górach w poszukiwaniu źródeł Czarnego Drinu.
Do źródeł można dotrzeć na dwa sposoby: płynąc łódką w górę rzeki lub maszerując leśnymi ścieżkami i polanami pełnymi kwiatów. Niezależnie od tego, którą opcję wybierzemy, warto to zrobić, bo widoki zachwycają. Ja zdecydowałam się pójść piechotą i nie żałuję.
A po wędrówce przyszedł czas na relaks na piaszczystej plaży i zamoczenie stóp w lazurowej wodzie. Nie każda plaża nad Jeziorem Ochrydzkim jest piaszczysta, w wielu miejscach wybrzeże bywa kamieniste, ale w przypadku Svati Naum można liczyć na przyjemne uczucie piasku pod stopami.
Co zobaczyć w Ochrydzie?
Ochryda ma atmosferę nadmorskiego miasteczka, musiałam sobie przypominać, że jestem nad jeziorem. Klimatyczne uliczki Starego Miasta, architektoniczne perełki, kawiarenki wypełnione aromatem kawy i stragany pełne biżuterii z perłą ochrydzką — niestety na ulicach jest wiele podróbek, więc jeśli chcemy mieć biżuterię z tym wyjątkowym perłowym ziarnem, lepiej kupić ją u jednego z wielu jubilerów. Będąc na Starym Mieście, warto odwiedzić kościół św. Zofii i świątynię św. Klemensa i Pantelejmona.
W Ochrydzie koniecznie trzeba też zobaczyć cerkiew św. Jana Teologa i wdrapać się na wzgórze po wyżej niej, bo rozciąga się stamtąd zachwycający widok. Skoro już wejdziemy pod górę, warto zajrzeć do Twierdzy Samuela, a schodząc w dół ku Staremu Miastu, odwiedzić antyczny teatr, w którym od III w p.n.e. toczyli walki gladiatorzy, a dziś odbywają się latem koncerty.
Najlepszy czas na odwiedzenie Macedonii
Odwiedzałam Macedonię końcem września — przez większość czasu pogoda dopisywała, było wręcz upalnie, natomiast nigdzie nie było tłumów, więc ze wszystkich atrakcji mogłam skorzystać w pełni. Gdybym miała znów wybierać termin pobytu, zdecydowałabym się na początek maja lub środkowe tygodnie września — nie miałam okazji popływać w jeziorze, bo akurat w ciągu tych pięciu dni, które spędziłam w Ochrydzie, pogoda się popsuła (wcześniej i później było upalnie). Co prawda woda nadal miała temperaturę Bałtyku w lipcu, ale tym razem postanowiłam trzymać w ryzach moją polską naturę, która mówiła mi, że 17 stopni to przecież całkiem ciepła woda.
Nie musisz znać cyrylicy
Zobacz również:
Osoby, które nie znają cyrylicy, mogą poczuć się początkowo w Macedonii nieco skonfundowane. Jednak nie ma powodu do obaw, bo w większości barów i restauracji (w zasadzie we wszystkich, które odwiedziłam) dostępne jest menu po angielsku, a zdarzają się nawet jadłospisy po polsku. W wielu miejscach spotykałam kelnerów czy kasjerki mówiące po polsku. W większości miejsc bez problemu skomunikujemy się po angielsku czy niemiecku.
Macedonia jest według mnie idealna dla każdego, kto kocha obcować z naturą i docenia jej dzieła. Jest to też miejsce, dla tych którzy szukają tańszej alternatywy dla Chorwacji. Co prawda nie ma tu morza, ale ciepła i przejrzysta woda oraz piaszczyste plaże bez trudu zastępują nadmorskie wybrzeże. Cenowo? Macedonia nie jest tak tania jak Bośnia i Hercegowina czy Albania, ale pobyt tutaj mniej wysuszył mój portfel z pieniędzy niż wakacje w Chorwacji, plusem jest też woda w Jeziorze Ochrydzkim jest dużo cieplejsza niż w Bałtyku (latem ma 23 stopnie Celsjusza).
Zobacz również: To najstarsze budowle świata. Zdecydowanie nie są nimi piramidy