Tańsza siostra Chorwacji i nowiutki "antyk"
Macedonia od dawna przewijała się w moim życiu w ten czy inny sposób. W końcu nadeszła pora, by odwiedzić kraj nad Wardarem. Swoją podróż zaczęłam od Skopie, gdzie znalazłam wiele fascynujących wątków, które sprawiają, że stolicę Macedonii warto zobaczyć na własne oczy.
Miasto gigantycznych pomników i pięknych mostów
Mój pierwszy kontakt ze Skopie to lotnisko i dworzec — cóż, nie mogę powiedzieć, że są one urokliwe, ale w każdym mieście zdarzają się rejony, gdzie nad estetykę stawia się funkcjonalność. Z dworca na piechotę powędrowałam do apartamentu wynajętego przez znany serwis z rezerwacją noclegów. Po porzuceniu bagaży w eleganckim mieszkaniu, którego wystrój mocno kontrastował z klatką schodową bloku na typowym socjalistycznym osiedlu, nadszedł czas na pierwsze zapoznanie ze stolicą Macedonii.
Spędziłam w Skopie cztery dni (będąc dokładną — trzy, bo jeden poświęciłam na podróż do Prisztiny, stolicy Kosowa. Miasta dzieli tylko trzy godziny drogi, a busy jeżdżą bardzo często). Tym, co rzuciło mi się w oczy podczas zwiedzania Skopie, były: mosty i pomniki. Posługując się młodzieżowym slangiem, można rzec, że “Macedończycy umieją w mosty". W mieście położonym nad rzeką Wardar co rusz można dostrzec jakąś “kładkę" łączącą dwa brzegi. Każdy most ma inny styl, wykonane są z różnych materiałów, ale zawsze ciekawie zaprojektowane i cieszące oko. Będąc w Skopie, koniecznie trzeba się przejść deptakiem nad rzeką. Wspaniały spacer, który pozwala podziwiać macedońską stolicę.
Druga rzecz, która szybko rzuca się w oczy to pomniki — Macedończycy rozmiłowani są w posągach. Jeśli gdzieś dostrzeżesz park, jakiś fragment zieleni czy pustej przestrzeni, możesz być pewien, że podchodząc bliżej, znajdziesz tam jakiś pomnik. Najbardziej okazały i trzeba przyznać, wyjątkowo spektakularny jest pomnik na Placu Macedonii, który przedstawia...hm, no właśnie — kogo?
Zobacz również: Zjadłam barszcz w Czechach. Osłupiałam, widząc, co w nim pływa
Dziesięcioletni "antyk"
Władze Macedonii twierdzą, że jest to “Wojownik na koniu". Trzeba byłoby być ślepcem i niebywałym ignorantem historycznym, żeby nie zauważyć, że na rumaku, który prawdopodobnie nazywa się Bucefał, siedzi jego właściciel — owszem: wojownik — temu nie da się zaprzeczyć, bo Aleksander Macedoński był wytrawnym wodzem i jeźdźcem. Pomnik stanął w tym miejscu z okazji dwudziestolecia kraju w 2014 roku. Trzeba przyznać, że macedońskie władze bardzo dosłownie potraktowały przydomek Aleksandra, bo jego pomnik jest na prawdę “wielki", ale to niejedyna olbrzymia rzeźba, jaką zobaczycie w Skopie.
Kilkadziesiąt metrów dalej, po przejściu kolejnego, pięknego mostu, na placu u progu muzułmańskiej dzielnicy, naprzeciwko “Wojownika na koniu" znajduje się ogromna “Fontanna Matek" a za nią kolejny potężny posąg wojownika — tym razem Filipa II — ojca Aleksandra.
Nad rzeką w okolicy można natrafić na niewiele im ustępujące rozmiarami posągi cesarza bizantyjskiego Justyniana I, cara bułgarskiego Samuela czy pomniki Cyryla i Metodego. Skopie do 2014 roku nie było nazbyt zachęcającym architektonicznie miejscem. Ogromne trzęsienie ziemi w 1963 roku zniszczyło 80 proc. miasta, które odbudowano w funkcjonalnej, typowo socjalistycznej estetyce. Jednak z okazji dwudziestolecia kraju powstał projekt “Skopie 2014", który przemienił stolicę Macedonii w miasto ogromnych pomników i pachnącego nowością antyku.
NieAleksander, czyli macedońsko-grecki spór
Jak pokazuje historia, każdy naród (niezależnie od tego jak młodym jest) lubi tworzyć legendarnych założycieli i mity początków. Dla Polaków jest to Lech, dla Rzymian byli Romulus i Remus, a dla Macedończyków jest Aleksander Wielki. Swoich korzeni naród ten szuka w czasach starożytnych i aby to podkreślić w Skopie powstało wiele architektonicznych elementów, nawiązujących właśnie do antycznego stylu. W moje gusta trafiają lekkie budowle starożytnych Rzymian i Greków z ich portykami, jońskimi kolumnami i bielą marmuru czy piaskowca — dlatego, choć mam świadomość, że Muzeum Archeologiczne w Skopie to budynek, który wzniesiono niedawno i tak go podziwiałam, bo był przyjemnym widokiem dla moich oczu.
Macedończycy widzą w Aleksandrze swojego protoplastę a mimo to pomnik na Placu Macedonii oficjalnie jest “Wojownikiem na koniu", a nie “Aleksandrem Wielkim" - dlaczego? Powodem jest spór Macedonii i Grecji. Problem polega na tym, że Macedonia to kraina historyczna w Grecji i właśnie stamtąd (dokładnie z miejscowości Pella) pochodził Aleksander Wielki.
Gdy po rozpadzie Jugosławii w 1991 roku powstała Republika Macedonii, Grecy podnieśli larum, że kraj nie może się tak nazywać, bo Macedonia jest grecką krainą historyczną, a słońce na fladze nowego kraju nawiązuje do gwiazdy Werginy (symbolu Argeadów — dynastii Filipa II i Aleksandra Wielkiego). W efekcie część państw, które nie uznały nazwy nowego kraju, posługiwały się terminem Była Jugosłowiańska Republika Macedonii lub skrótem od angielskich słów: FYROM. Szczególnie to drugie określenie wielu Macedończyków uznawało za obraźliwe. Konflikt o nazwę kraju zakończył się dopiero w 2018 roku, gdy Grecja zablokowała Macedonii możliwość ubiegania się o członkostwo w NATO i Unii Europejskiej. Doszło wówczas do podpisania porozumienia, a kraj nad Wardarem zaczął posługiwać się nazwą Macedonia Północna.
Najstarsza dzielnica Skopie
Skoro już przekroczyliśmy most, czas wkroczyć w Czarsziję, która nie pozwala zapomnieć, że Macedonia w trakcie swych zawiłych losów przez wieki znajdowała się pod panowaniem Imperium Osmańskiego. Przypominają o tym minarety, niskie budynki, warsztaty rzemieślnicze i bazar przypominający klasyczny — suk. Muzułmańska dzielnica Skopie stanowi najstarszą część miasta. Warto wpaść tutaj po pamiątki, ciekawe precjoza lub po prostu, by zrobić kilka pełnych niezwykłego klimatu zdjęć. Czarszija pochłonęła mnie do tego stopnia, że spędziłam tam resztą dnia.
Rankiem wybrałam się na zwiedzanie ulic biegnących w przeciwnym kierunku od placu, na którym stoi “nieAleksander". Klimatyczne uliczki z ogródkami, gdzie można się napić kawy, zjeść (jakżeby inaczej — ćevapčići) i spędzić czas w przyjemnym otoczeniu z widokiem na potężny pomnik. Na końcu ulicy zaś dostrzeżemy równie “stary" jak Muzeum Archeologiczne — łuk triumfalny.
W Skopie można zwiedzać także twierdzę, która majestatycznie góruje nad miastem.
Krzyż, widoki i pyszne jedzenie
W pobliżu Skopie są także dwa inne miejsca, które gorąco polecam. Jednym jest góra Wodno, gdzie z okazji dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa i działalności ewangelizacyjnej w Macedonii świętego Pawła — wzniesiono krzyż liczący 66 metrów wysokości. Trudno go przeoczyć będąc w Skopie, bo widać go niemal z każdego punktu w mieście. Sam krzyż może nie jest jakąś wyjątkową atrakcją, natomiast jego położenie jak najbardziej.
Z góry Wodno rozciąga się wspaniały widok na okolicę — choć może ta strona, z której widać miasto nie jest szczególnie zachwycająca, jest z pewnością ciekawa, bo pokazuje, jak rozległa jest stolica Macedonii. Mnie bardziej urzekły widoki w drugim kierunku — na góry i przełęcze. Na szczyt Wodna można wjechać najpierw autobusem linii 25, a później kolejką linową, która nie należy do najdroższych, albo można się wdrapać samodzielnie, co z pewnością spodoba się miłośnikom turystyki górskiej. Na szczycie nie ma zbyt wielu turystów, jest więc spokojnie i relaksująco. Można napić się kawy w przyjemnych okolicznościach.
Nieopodal stacji kolejki linowej zjadłam najlepszy posiłek w stolicy Macedonii. Nie najmłodsza, drewniana knajpka z grillem (takim prawdziwym, nie elektrycznym), gdzie zaserwowano mi svinski uvijac — wyborny kotlet wieprzowy z boczkiem i serem wewnątrz. W tym miejscu skosztowałam też po raz pierwszy sałatki macedońskiej z pomidorami, cebulą i grilowaną papryką — pyszotka.
Na przystanku w kierunku dworca byłam punktualnie, ale autobus był już tak wypchany, że podróż nim jawiła mi się jako czyściec na Ziemi. Zdecydowałam więc zejść ze wzgórza szlakiem. Było to przyjemne zejście, a ścieżki wytyczono w taki sposób, że nawet niewprawny piechur bez trudu sobie z nimi poradzi.
Drugą atrakcją opodal Skopie, którą polecam z sercem gorącym i pełnym cudownych wspomnień, jest Kanion Matka, ale o tym opowiem następnym razem.
Tańsza siostra Chorwacji
Zobacz również:
- Najpiękniejsze miejsca na narty w Europie. Jedno z nich tuż przy polskiej granicy
- To miasto znalazło się w pierwszej dziesiątce. Polacy go nie doceniają
- Obcokrajowcy zachwyceni "ukrytym klejnotem Polski". Jesienią bywa zapomniany
- Dolnośląska perełka dla narciarzy. Ceny karnetów wciąż tańsze niż w Zakopanem
Będąc w Macedonii, warto odwiedzić Skopie i zobaczyć na własne oczy ogromne pomniki, które dla jednych są kiczem, a innym przypominają iście habsburski rozmach. Koniecznie trzeba zajść do muzułmańskiej dzielnicy na tamtejszą kawę i samodzielnie ocenić dziesięcioletni antyk. Ze Skopie bez trudu dostaniemy się do Ochrydy — na tej trasie kursuje wiele autobusów i co w Macedonii zaskakujące — są one punktualne. Jezioro ochrydzkie z jego piaszczystymi plażami (choć nie wszędzie) to moim zdaniem doskonała alternatywa dla Chorwacji, szczególnie że w Macedonii jest taniej.