Katarzyna Bosacka sprawdza, ile jest mięsa w mięsie
Katarzyna Bosacka wzięła pod lupę skład schabu. Jej zaniepokojona obserwatorka zaalarmowała ją o tym, jaka jest prawda o mięsie sprzedawanym w sklepach. Opakowanie schabu, który kupiła kobieta, ważyło niespełna 1,3 kg. Po oddzieleniu od niego tłuszczu i kawałków karczku odkryła, że samego schabu zostało 426 g. Jak zareagowała Katarzyna Bosacka?
Zobacz również:
- Turbo spalający tłuszcz trening. Do sylwestra będziesz jak igła
- Nie kopci tak jak tradycyjny kominek, a dodaje niezwykłego uroku. Jak działa biokominek i czy jest bezpieczny?
- 500 plus dla seniora w małżeństwie. Kto może liczyć na pieniądze?
- Wystarczy dodać do doniczki. Skrzydłokwiat w mig wypuści kwiaty
Katarzyna Bosacka jest dziennikarką, która od wielu lat zajmuje się propagowaniem zdrowego stylu życia. Od jakiegoś czasu znana jest również z udzielania porad dotyczących codziennego życia w swoich mediach społecznościowych oraz zwraca uwagę również na stale rosnące ceny produktów i usług. Teraz pod lupę wzięła nie lada przekręt. Z czym tym razem postanowiła zmierzyć się dziennikarka?
Zobacz również: "Deska rybaka za 129 zł"? Bosacka publikuje paragony grozy!
Ile jest schabu w schabie?
Katarzyna Bosacka od jednej ze swoich obserwatorek otrzymała wiadomość dotyczącą zakupionego schabu. Okazuje się, że kobieta kupiła opakowanie mięsa, które ważyło 1,3 kg. Po oddzieleniu od niego tłuszczu i kawałków karczku okazało się, że samego schabu zostało zaledwie 426 g, a wspomniana "reszta" stanowiła 830 g.
Nie chce nawet liczyć, ile kosztowało mnie 426 g schabu, żeby się nie denerwować
Dziennikarka wyraźnie oburzyła się tą sytuacją. "Schab to oczywiście również tłuszcz, więc nie można tego przekładać 1:1. Każdy kotlet jakąś warstwę tłuszczu posiada - czy większą czy mniejszą. Odkrajanie go w całości trochę mija się z celem, ale warto wspomnieć, że czasem jest go (zwłaszcza w paczkowanych produktach) strasznie dużo" - napisała w swoim poście.
Zajście to porównała do sytuacji, w której kupujemy mrożoną rybę. "Na jej powierzchni znajduje się glazura, czyli po prostu lód. Często po rozmrożeniu okazuje się, że 1/4 opakowania stanowiła woda. W takim wypadku płacimy nie tylko za rybę, ale także za wodę" - napisała dziennikarka.
"Trzeba było patrzeć, co się kupuje"
Okazuje się jednak, że śledzący wpisy Katarzyny Bosackiej nie do końca się zgadzają z ich treścią. Jeden z internautów napisał: "To trzeba patrzeć, co się kupuje. Opakowanie schabu było przezroczyste, to chyba widziała podczas kupowania, że schab jest wycięty z częścią karczku. Ryby mrożone muszą mieć glazurę, tylko jedni producenci dodają jej tyle, ile po prostu musi jej być, a inni walą wody, żeby waga była większa, ale nie spodziewajmy się dobrej jakości ryby z małą ilością glazury w niskiej cenie. Trzeba czytać etykiety, zawsze jest napisane ile jest glazury".
Inni również nie stanęli po stronie obserwatorki, która napisała do Katarzyny Bosackiej. "To trzeba było polędwiczkę kupić, a nie schab", "Wystarczyło wybrać inny kawałek... Ot cała afera...", "Doskonale widać, co jest w środku. Opakowania nie są czarne. Osobiście wolę kupić schab w mięsnym" - pisali internauci.
A co wy sądzicie o schabowej sytuacji, której temat podjęła Katarzyna Bosacka?