O buntach, lecie w grudniu i 61 sekundzie, czyli po co nam rok przestępny?
Co cztery lata luty ma 29, a nie 28 dni, a rok jest dłuższy o 1 dobę — dzieje się tak od 46 r. p.n.e., kiedy to najwyższy kapłan republiki rzymskiej ogłosił nowy kalendarz. Mówimy, że 2024 jest rokiem przestępnym, ale mało kto zdaje sobie sprawę, że istnieją też sekundy przestępne. Po co nam ta cała “przestępność”? Jak wyglądałby świat bez dodawania jednego dnia do kalendarza i dlaczego to nieprawda, że rok przestępny zawsze wypada co cztery lata?
Spis treści:
- Po co nam rok przestępny, czyli o lecie zaczynającym się w grudniu
- Minuta, która trwa 61 sekund
- Rok przestępny jest starszy niż sądzisz
- Gdy wiosna nadchodzi wiele dni za wcześnie
- Rok przestępny raz na cztery lata? Niekoniecznie
- Daty, których nie było
- Papież, który ukradł im kilka dni życia
- Stefan Batory musiał radzić sobie z rozruchami
- Po trzech mileniach znów pojawi się problem
Po co nam rok przestępny, czyli o lecie zaczynającym się w grudniu
Rok to okres, którego potrzebuje Ziemia, by wykonać pełne okrążenie wokół Słońca. Sęk w tym, że czas potrzebny naszej planecie to dokładnie 365 dni 5 godzin 48 minut i 56 sekund. Jak nietrudno zauważyć rok słoneczny (zwrotnikowy) jest dłuższy o ponad 5 godzin od kalendarzowego, który zazwyczaj liczy 365 dni. Aby zniwelować tę różnicę, co cztery lata (najczęściej, bo nie zawsze) dodajemy do lutego jeden dzień.
Według obliczeń Narodowego Muzeum Lotnictwa i Przestrzeni Kosmicznej w Waszyngtonie, jeśli w naszym kalendarzu nie byłoby lat przestępnych, wówczas po 700 latach od jego wprowadzenia, na całej północnej półkuli — w tym także w Polsce — lato rozpoczynałoby się w grudniu.
Zobacz również: W lutym nie rób tego pod żadnym pozorem. Pech gwarantowany!
Minuta, która trwa 61 sekund
Doba to czas, z jakim Ziemia obraca się wokół własnej osi, według uniwersalnego czasu koordynowanego pełny obrót zajmuje naszej planecie 24 godziny. Kłopot w tym, że ruch obrotowy Ziemi jest nieregularny i mogą mieć na niego wpływać różne — czasem nieprzewidywalne — czynniki.
Nasza planeta nie chodzi jak w zegarku, dlatego to my musimy dostrajać do niej swoje czasomierze. Zajmuje się tym Międzynarodowa Służba Ruchu Obrotowego Ziemi i Systemów Odniesienia, która na podstawie obserwacji astronomicznych, decyduje kiedy należy dodać do zegara sekundę przestępną. Zazwyczaj ma to miejsce 30 czerwca lub 31 grudnia, a zegary wówczas pokazują godzinę: 23:59:60. Po raz ostatni sekunda przestępna została dodana 31 grudnia 2016 roku, gdyż Generalna Konferencja Miar i Wag w listopadzie 2022 roku podjęła decyzję, że nie będzie więcej dodawać sekund przestępnych.
Rok przestępny jest starszy niż sądzisz
W szkole podstawowej uczono nas, że rok przestępny wypada raz na cztery lata, tymczasem okazuje się, że to nie zawsze jest prawda, ale żeby wyjaśnić tę kwestię należy cofnąć się do czasów schyłku republiki rzymskiej.
Oto pontifex maximus — najwyższy kapłan starożytnego Rzymu ogłasza nowy kalendarz, który dzieli rok na 12 miesięcy i 365 dni, a co cztery lata będzie następował rok przestępny trwający 366 dni. Brzmi znajomo? Kalendarz z takimi założeniami wprowadzono w 46 r. p.n.e., a od imienia najwyższego kapłana nazywano go kalendarzem juliańskim. Funkcję pontifexa maximusa w starożytnym Rzymie pełnili królowie, później cesarze, a w okresie republiki najczęściej tytuł ten przypadał najznamienitszym obywatelom. Lata 40. I w. p.n.e. - któż jeśli nie Juliusz Cezar miałby pełnić funkcję najwyższego kapłana?
Jak twierdzi profesor Richard Armstrong z Uniwersytetu w Houston, 46 rok p.n.e. był najdłuższym w historii, bo trwał 15 miesięcy, na które złożyło się 445 dni.
Gdy wiosna nadchodzi wiele dni za wcześnie
Przez ponad 1,6 tysiąca lat stosowano juliański system obliczania dat. Aż w szesnastym wieku uczeni (którzy w tym czasie w większości byli też duchownymi) zauważyli, że astronomiczne pory roku nadchodzą o ponad dziesięć dni wcześniej niż kalendarzowe. Rodziło to pewien problem dla Kościoła katolickiego. O ile zima, czy lato nie nastręczały trudności, o tyle sporym kłopotem była wiosna.
Problem swoje źródła miał na soborze w Nicei w IV wieku. Wówczas ustalono, że Wielkanoc powinna być obchodzona w najbliższą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca. I tu pojawiał się problem: według kalendarza początek wiosny powinien przypadać 21 marca, jednak w rzeczywistości równonoc nadchodziła ponad 10 dni wcześniej. Chcąc dostosować obchody Wielkanocy do równonocy konieczne byłoby poprawienie tablic komputystycznych, na podstawie których wyznaczano ruchome święta Kościoła. Tablice były przygotowywane z dużym wyprzedzeniem i wymagały wielu obliczeń, toteż duchowni doszli do wniosku, że łatwiej będzie przeprowadzić reformę kalendarza w taki sposób, by równonoc wiosenna znów wypadała 21 marca.
Rok przestępny raz na cztery lata? Niekoniecznie
Zobacz również:
Przy okazji zniwelowania różnic pomiędzy rokiem kalendarzowym i astronomicznym, wprowadzono również nowy sposób obliczania lat przestępnych. Od tej pory (po dziś dzień) przestępny był każdy rok, którego liczbę można podzielić przez 4 i 100. Wyjątkiem są lata, których liczby nie dzielą się przez 400 - wówczas rok nie jest przestępny i ma standardowe 365 dni. Do tej pory w historii trzykrotnie rok przestępny pojawiał się co osiem, a nie co cztery lata. Przestępne nie były bowiem: 1700, 1800 i 1900 rok. Ponieważ 2000 można podzielić przez 400, nie było to rok przestępny.
Daty, których nie było
Jest w historii okres, w którym nie powstał żaden dokument, nie miało miejsca żadne wydarzenie, nikt się wówczas nie urodził, ani nie umarł. 5 - 14 października 1582 roku to czarna dziura historii. Dlaczego? Aby zniwelować różnicę pomiędzy rokiem kalendarzowym a rokiem słonecznym papież Grzegorz XIII zdecydował, że po 4 października 1582 roku (dzień ogłoszenia nowego kalendarza) nastąpi 15 października. Właśnie dlatego próżno szukać dokumentów, diariuszy czy innych historycznych źródeł z tymi datami — tych dni nigdy nie było.
Papież, który ukradł im kilka dni życia
Nie przez przypadek to właśnie papież ogłosił nowy kalendarz. Była to kontynuacja antycznej tradycyji, skoro poprzedni system ogłosił najwyższy kapłan starożytnego Rzymu, w XVI wieku ucznił to najwyższy kapłan religii katolickiej. Od imienia papieża, ogłoszony w 1582 roku kalendarz nazwano gregoriańskim i używamy go do dziś. Jednak reforma kalendarza nie przez wszystkich została przyjęta pozytywnie — dochodziło do rozruchów i buntów przeciwko Grzegorzowi XIII i jego pomysłom. Skoro z kalendarza “wyparowało" dziesięć dni ludzie uznali, że zostały im one skradzione. Mieli poczucie, że zostali oszukani.
Jako pierwsze nowy kalendarzy przyjęły kraje katolickie: Hiszpania, Portugalia i Włochy. Do Polski wprowadził go Stefan Batory dokumentem z 21 stycznia 1584 roku, co jak na ówczesne tempo rozchodzenia się wieści, należy uznać za bardzo szybką reakcję. Kraje protestanckie przyjęły kalendarz znacznie później, na przykład w Wielkiej Brytanii wprowadzono go dopiero w 1752 roku.
Stefan Batory musiał radzić sobie z rozruchami
Jednak polski król także napotkał opór poddanych, doszło nawet do rozruchów. Dr hab. Tadeusz Szulc w opracowaniu “Wprowadzenie kalendarza gregoriańskiego w Rzeczpospolitej szlacheckiej" podaje przykład niepokojów we Lwowie, Wilnie i Łucku. Zamieszanie powstało pomiędzy katolikami, którzy przyjęli kalendarz gregoriański, a prawosławnymi, którzy posługiwali się juliańskim systemem wyznaczania dat. Początkowo król nakazał wszystkim podległym sobie ziemią przyjęcie nowego kalendarza, jednak po wspomnianych rozruchach pozwolił, by jego poddani wyznający inne religie korzystali z wybranego przez siebie kalendarza. W Rydze na Inflantach doszło do buntu plebejskiego, w efekcie miasto nie ugięło się pod wolą króla i pozostało przy dawnym systemie.
Po trzech mileniach znów pojawi się problem
Jak zauważa dr Andrzej Sołtan z Centrum Astronomicznego PAN w wywiadzie dla Polskiego Radia — niedoskonałość kalendarza juliańskiego sprawiała, że już po 131 latach równonoc przesunęła się o 1 dzień. Tymczasem reforma gregoriańska sprawiła, że przesunięcie równonocy o jeden względem kalendarza nastąpi dopiero po 3000 lat, co oznacza, że nasi potomkowie będą musieli poraz kolejny zmierzyć się z reformą kalendarza.