Pierwsza komunia święta w PRL-u: Prezenty z Pewexu vs jagodzianka na plebanii

Jak wyglądała pierwsza komunia święta w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej? Z pewnością nie jeden tegoroczny pierwszokomunikant nie uwierzyłby w opowieści z poprzedniej epoki, a przynajmniej trudno byłoby mu w nie uwierzyć, ale czy tylko jemu? Nawet ci z naszych czytelników, pamiętający przyjęcia komunijne wyprawiane w ciasnych mieszkaniach, które jakimś magicznym sposobem zdolne były pomieścić tłum 30 ciotek i wujków, mogliby nie dać wiary słowom osób, które do pierwszej komunii świętej przystąpiły w latach 50 i 60.

Dziewczynka w sukience komunijnej w latach 70.
Dziewczynka w sukience komunijnej w latach 70.Slawek BieganskiAgencja FORUM

Pierwsza komunia święta w PRL-u: każdy może pamiętać ją trochę inaczej

Kiedy mówimy o PRL-u, nie należy zapominać, że był to długi, bo trwający 43 lata okres. W tym czasie wiele zmieniło się w sytuacji gospodarczej i społecznej Polaków. Zmianie uległy też stosunki na linii kościół — państwo. Władza ludowa w różnych dekadach podchodziła inaczej do wierzących. W Kościele katolickim zmieniły się także zasady obejmujące przystępujących do sakramentu młodych ludzi. Różnice istniały nawet w obrębie poszczególnych parafii: to co w jednej było przyjętym zwyczajem, w innej nigdy nie miało miejsca.

Wszystko to sprawia, że hasło “pierwsza komunia święta w PRL-u" jest niejednorodne i dla różnych pokoleń, może oznaczać, a nawet na pewno oznacza, co innego. Inaczej to wydarzenie będą wspominać ludzie, którzy przystąpili do pierwszej komunii świętej w latach 60, a inaczej ci z lat 80. Różnice pojawią się także w zależności od miejsca zamieszkania — w tamtym okresie podział na miasto i wieś był o wiele bardziej wyraźny.

"Wydarzenia": Biorą kredyt na organizację Pierwszej Komunii Świętej. Koszt to nawet 10 tysięcy złotychPolsat News

Jak wyglądała pierwsza komunia święta w latach 50 i 60?

Zofia, która do pierwszej komunii świętej przystępowała w małej wiosce na dzisiejszym Podkarpaciu w 1963 roku, wspomina to wydarzenie, jako wyjątkowe w swoim życiu.

“To był uroczysty dzień. Wszyscy w domu wstawali wcześniej. Dzieci ubierały sukienki i garnitury, a potem wszystkie razem udawały się do kościoła. Po uroczystości szliśmy z rodzicami na plebanię, gdzie robiono zdjęcia i odbywał się skromny poczęstunek: kawa zbożowa i słodka bułka. Wracaliśmy do domów, a po południu znów szliśmy do kościoła".

Pierwsza komunia święta w 1959 r.
Pierwsza komunia święta w 1959 r. Agencja FORUM

Nie było przyjęcia, nawet takiego w domu dla najbliższej rodziny. Nie było też prezentów, a nawet chrzestni rodzice nie zjawiali się z tej okazji. Poczęstunek na plebanii dla pierwszokomunikantów także miał wymiar praktyczny. Zofia wspomina, że na 24 godziny przed przyjęciem pierwszej komunii świętej nie wolno było nic jeść — taki przepis rytualny przekazali im księża — więc, aby ukoić głód, rodzice przygotowywali im na plebanii poczęstunek, który wszyscy razem spożywali.

Pierwsza komunia Zofii to z pozoru zwykły dzień, ale kobieta wspomina go jako wielką, wyjątkową uroczystość. Kilkakrotnie też nawiązuje do znaczenia, jakie komunia miała dla niej w sensie duchowym. Oczywiście, zapamiętała również bardziej przyziemne sprawy:

Sukienki był różne. Matki zlecały ich uszycie krawcowym, ale to jak wyglądała dana “kreacja" zależało od tego komu, jaki materiał udało się “upolować".
Zofia, która do pierwszej komunii przystąpiła w 1963 roku

Wszystkie sukienki były białe, ale to w zasadzie jedyna cecha, która je łączyła. Zofia bardzo dobrze zapamiętała swoją:

“Miałam białą sukienkę z aplikacjami w postaci małych, mięciutkich jak chmurka listków. Nie wiem, z jakiego materiału zrobione były te “listki", ale dobrze pamiętam ich niesamowitą miękkość. To była prześliczna sukienka. Na głowie miałam biały wianek".

W podobnym duchu także dużą wagę przywiązując do kwestii przeżyć religijnych, wypowiedziała się jedna z naszych użytkowniczek:

“Ja od chrzestnej dostałam praliny. W moich czasach zdobycie bombonierki było nie lada wyczynem. Ale mnie najbardziej cieszyła sama komunia, ta uroczystość, przystrojony kościół, goście, biała sukienka, białe koronkowe rękawiczki (pamiętam, że mama je kupiła w sklepie jubilerskim), no i kręcone włosy — całą noc na wałkach spałam, a jak wiatr zawiał, to się loki wyprostowały. Pamiętam też koleżankę, której rodzice nie posłali do komunii, nie szła z nami, płakała, tak bardzo chciała mieć piękną sukienkę, jak inne dziewczynki. Po latach dowiedziałam się, że jest po ślubie kościelnym".

Inne wspomnienia ma urodzony w Warszawie Zygmunt Chajzer, który także przystąpił do pierwszej komunii świętej w latach 60. Dziennikarz, wspominając to wydarzenie, mówił:

Kiedyś nikt nie wyobrażał sobie nawet, że przyjęcie komunijne można robić w lokalu. To było spotkanie rodzinne, mama obiad przygotowała, było kilka najbliższych osób. Teraz to są wystawne bankiety.
Zygmunt Chajzer

Zygmunt Chajzer wspominał również, że w tamtych czasach prezenty były o wiele skromniejsze, a tym który zapadł mu w pamięć, była piłka nożna. Jako miłośnik tego sportu był zachwycony podarunkiem.

Więcej na temat komunii świętej i stosunku dziennikarza to współczesnych, wystawnych jej obchodów pisaliśmy w artykule: Zygmunt Chajzer zdegustowany współczesnymi komuniami. Wspomina swój prezent.

Pierwsza komunia święta była wyrazem gospodarczo-politycznej sytuacji kraju

Lata sześćdziesiąte to okres kiedy, choć od wojny minęło piętnaście — dwadzieścia lat, to Polska nadal odbudowywała się po tym wyniszczającym wydarzeniu. Warto w tym miejscu przypomnieć, że w 1953 roku komunistyczna władza PRL zrzekła się wszelkich roszczeń z tytułu strat poniesionych podczas II wojny światowej. Kraj musiał więc o własnych siłach podźwignąć się z ruiny, a to nie było łatwe, w dodatku odbijało się na życiu i kieszeni przeciętnego Polaka.

W 1946 roku władza ludowa tuż po wojnie, chcąc przekonać obywateli, że nie jest przeciwko wierze katolickiej zezwoliła na nauczanie religii w szkołach, jednak zmieniło się to w 1961 roku, kiedy wycofano ten przedmiot. Od tego czasu we wspominieniach dzieci komunijnych zaczęły się pojawiać także nauki przygotowujące do sakramtentu, na które chodzili do salek katechetycznych, czy wynajętych przez parafię pomieszczeń. Na wsiach niekiedy trzeba było iść aż do sąsiedniej wsi na takie nauki.

Pierwsza komunia święta w latach 70 i 80

Długie kilometry do pokonania miała Alina, która do pierwszej komunii przystępowała w 1970 roku. Musiała wraz z koleżankami i mamą chodzić na nauki do sąsiedniej parafii. Z tamtego okresu wspomina stres, który towarzyszył jej podczas egzaminów:

"Pamiętam, że bałam się zdawania egzaminów przed pierwszą komunią świętą, które przeprowadzał prałat. Pytania nie były trudne, to były raczej podstawy, ale trzeba było na nie odpowiadać przed setką dzieci i drugą setką rodziców, którzy przyprowadzili je do kościoła. Egzamin odbywał się w kościele parafialnym, do którego należało pięć wsi. Był to dla mnie ogromny stres".

W dzień komunii większość dzieci wozami zaprzężonymi w konie jechała do kościoła. Alina wspomina, że jej ojciec był w tym czasie kierowcą samochodu ciężarowego i to właśnie tym środkiem transportu dotarła na swoją komunię.

Komunia na wsi w 1979 r.
Komunia na wsi w 1979 r. Andrzej SidorAgencja FORUM

Wspomina też sukienkę ze śnieżnobiałej koronki, której wzór do dziś widuje w sklepach. Fason stroju pierwszokomunijnego był niejednorodny - w zależności od krawcowej i upodobań różniły się one od siebie, ale wspomina, że wszystkie miały jednakową aplikację z hostią oraz ten sam materiał, bo w sklepie dostępny był tylko jeden jego rodzaj i matki nie miały żadnego wyboru. Idąc do komunii na głowie miała wianek kupiony "u prywaciarza", a w ręcę lilię wykonaną z drutów i sztywnego materiału. Chłopcy nieśli świece.

W pierwszej komunii świętej wzięła udział tylko jej najbliższa rodzina, ale starsza siostra, która już wówczas pracowała, wręczyła jej w prezencie śliczny, niewielki zegarek. Po jakimś czasie dostała też rower-składak. Choć nie był to podarek przekazany w dniu komunii, to jednak siostra zaznaczyła, że wręcza go jej z tej właśnie okazji. W domu Aliny nie było przyjęcia, ale wspomina, że w dzień komunii poszła do swojej bliskiej koleżanki, gdzie odbywała się niewielka uroczystość.

Gdy Alina zastanawia się od kiedy zaczęto organizować przyjęcia komunijne, przpomina sobie, że dużo innowacji pojawiło się po wyborze papieża Jana Pawła II w 1978 roku. Był to okres kiedy odnotowano wiele powołań a nowi, młodzi księża mieli dużo energii i wprowadzali zmiany w starych porządkach. To właśnie wtedy, księża w kościele zaczęli zachęcać rodziny, aby na pierwszą komunię świętą zapraszali też rodziców chrzestnych. To pociągnęło za sobą kolejne zmiany: przecież zapraszając chrzestnych należało przygotować poczęstunek, więc był to zaczątek komunijnych przyjęć. Z drugiej strony zaproszeni uważali, że nie wypada im przyjść z pustymi rękami i tak pojawił się zwyczaj prezentów komunijnych.

W latach 80 przyjęcia i prezenty stały się powszechne. Dariusz wspomina nieco z przymrużeniem oka: “A ja na komunię dostałem rower i ruski zegarek. Rower się zepsuł, a zegarek ukradli. Trauma na całe życie".

Aga mówi natomiast o sposobie, w jaki wykorzystała swoje pieniężne prezenty:

Dałam się namówić, by pieniądze wydać na radio Zodiak, niby dla mnie. Rzecz jasna trafiło na kuchenny stół kryty ceratą ...
Aga

Małgorzata natomiast, podobnie jak Zofia, która do komunii przystąpiła w latach 60, zwraca uwagę na sukienkę i duchowy wymiar tego wydarzenia: “Dostałam zegarek i tyle, że na łyżwy starczyło...ale to były czasy, że ja myślałam o tym, że można mi będzie do komunii co niedzielę chodzić...a przez pierwszy tydzień w białej sukience".

Pierwsza komunia w latach 80 a gospodarka i polityka

W 1972 roku pojawiły się Pewexy - sklepy, gdzie Polacy mogli kupować zagraniczne (i nie tylko) towary płacąc dolarami (co ciekawe ich posiadanie było oficjalnie zabronione), a w późniejszym okresie bonami.

Skąd dolary w PRL? W tym czasie wielu Polaków znalazło się na emigracji i aby wspomóc bliskich przyszyłali w listach obcą walutę. Kto nie miał rodziny za granicą mógł kupić dolary u konika, a czasem po prostu przychodził sąsiad i oferował sprzedaż. Pewex wywarł wpływ na rodzaj prezentów komunijnych, bardziej zamożni goście właśnie tam kupowali zabawki i inne podarki dla dzieci, a więc wiele z tych dóbr stało się przedmiotem pożądania i najlepszym prezentem na komunię.

Kartka na żywność, 1983 r.
Kartka na żywność, 1983 r.Leszek KasprzakAgencja FORUM

Z drugiej strony ceny rosły, a w Polsce zaczynało brakować niektórych dóbr. Pojawił się system reglamentacji towarów. Pierwsze kartki na cukier wprowadzono w 1976 roku. A w 1981 roku reglamentacją objęto też: masło, mąkę, ryż, kaszę, kaszę mannę, mleko w proszku i proszek do prania ubiorów dziecięcych. Po ogłoszeniu stanu wojennego dołączyły do tej listy benzyna, alkohol i czekolada.

Przygotowanie przyjęcia na pierwszą komunię świętą stawało się więc prawdziwym wyczynem i wymagało od gospodyń domowych nielada zaradności, aby kupić wszystkie potrzebne im towary. Jednak i tutaj radzono sobie nieźle. Kwitł handel kartkami, gdzie te na alkohol i papierosy wymieniano na mięso - potrzebne do obiadu na przyjęciu, czy cukier do ciast. Część gospodyń kupowała także towary bezpośrednio od rolinków z pominięciem "oficjalnych kanałów".

W tym czasie przygotowanie pierwszej komunii świętej na wsi było znacznie łatwiejsze, bo rolnicy, którzy uprawiali pola i hodowali bydło mieli dostęp do deficytowych produktów spożywczych, nie musieli więc martwić się kolejkami czy brakiem towaru w sklepie.

Kolejka po mięso w 1977 r.
Kolejka po mięso w 1977 r. Janusz Fila Agencja FORUM

Oczywiście, dzieci swoją pierwszą komunię świętą, niezależnie od czasów, w jakich do niej przystąpiły zapamiętały jako wyjątkowy i radosny dzień (a przynajmniej większość z nich). W tym okresie nie zaprzątali sobie głowy sprawami dorosłych i zmartwieniami typu “skąd wziąć cukier na komunijny tort".  Często bywa też tak, że na okres swojej młodości nie patrzymy przez pryzmat polityki czy gospodarki, bo to są czasy szkoły, przyjaźni, pierwszych miłości i beztroski, ale nie zmienia to faktu, że “wielkie sprawy" zawsze pukały i pukają do drzwi, aby wywrzeć wpływ na nasze codzienne życie.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas