Polskie miasto tonie w robactwie. Tak źle nie było od kilkunastu lat
Czy stan czystości mieszkania wpływa na ryzyko pojawienia się w nim pluskiew? Jak z tymi insektami radzono sobie w średniowieczu i dlaczego nadal tak trudno je wytępić? Kiedy pojawia się największe ryzyko przeniesienia pluskwy do domu? Na te i wiele innych pytań odpowiada w rozmowie z Interią Jarosław Ryms – specjalista ds. dezynsekcji.

Łukasz Piątek, Interia: Jak długo zajmuje się pan zwalczaniem insektów?
Jarosław Ryms, specjalista ds. dezynsekcji: W branży jestem już 15 lat, kiedy to w 2009 r. otworzyłem działalność związaną z zabezpieczaniem i zwalczaniem szkodników. Byłem wtedy młodym 21-letnim człowiekiem i nie wiedziałem, co chcę robić w życiu. Mój znajomy miał pewne doświadczenie w tej branży, porozmawiałem z nim na ten temat i tak to się zaczęło.
Prowadzi pan również kanał na YouTube, gdzie pokazuje walkę z pluskwami. Zwalczanie pluskiew to pana główne zajęcie?
- Na YouTube pokazuję zaledwie część mojej pracy. Trzonem firmy jest zabezpieczanie zakładów spożywczych przed potencjalnymi szkodnikami. Na producentów żywności nakłada się szereg obowiązków związanych z minimalizowaniem ryzyka występowania w fabrykach różnych szkodników, m.in. myszy czy szczurów. W związku z tym moja firma analizuje takie ryzyko i w razie potrzeby wdraża niezbędne procedury.
- Oczywiście oferuję również swoje usługi klientom indywidualnym, a mowa o usuwaniu z mieszkań wspomnianych pluskiew i innych insektów na terenie Warszawy i okolic.

Czy przypomina pan sobie, żeby na przestrzeni tych 15 lat, od kiedy działa pan w branży, Warszawa była bardziej zapluskwiona niż obecnie?
- Nie. Obecnie skala problemu z pluskwami jest największa, kiedy mówimy o Warszawie. W latach 90., czy nawet na początku nowego milenium pluskwy w naszym kraju praktycznie nie występowały. Jeśli się pojawiały, to na bardzo krótko i były to sporadyczne przypadki. W tamtych czasach mieszkańców Warszawy i nie tylko, zdecydowanie częściej niepokoiła plaga karaluchów i prusaków.
- Gdy zaczynałem działalność w 2009 r. to wówczas na 10 zleceń w Warszawie - 9 dotyczyło karaluchów i prusaków, a jedno zlecenie pluskiew. Wszystko zmieniło się pod koniec 2012 r., kiedy to na 10 zleceń, aż 9 związanych było z pluskwami.
- Wszystko wskazuje na to, że ogromny problem z pluskwami w Warszawie i ich ekspansja zaczęły się podczas mistrzostw Europy w piłce nożnej, które w 2012 r. organizowała Polska i Ukraina. Przyjechali do nas kibice z wielu krajów i siłą rzeczy przywieźli ze sobą pluskwy, które zamieszkały w naszych domach i mieszkaniach.
- Nie bez znaczenia jest również fakt, że w 2012 r. Unia Europejska zakazała używania jednego z mocniejszych, ale i skuteczniejszych środków owadobójczych.
- Drugim okresem związanym z dużym napływem ludności do Polski i tym samym większym występowaniem pluskiew m.in. w Warszawie, był rok 2014 i konflikt zbrojny na terenie Ukrainy. Od tamtego czasu problem z pluskwami regularnie narasta. Oczywiście należy wziąć także pod uwagę fakt, że Polacy coraz częściej podróżują, przez co zwiększa się ryzyko przywiezienia pluskiew na odzieży czy w walizce.
- Ponadto problem z pluskwami narasta, ponieważ wiele osób wychodzi z założenia, że wytępi je przy użyciu ogólnodostępnych środków owadobójczych, które można kupić w zwykłym sklepie. Niestety ich skuteczność jest niemalże zerowa. Jeśli dodamy do tego brak wiedzy w kontekście odpowiedniego stosowania takich środków, to wychodzi nam idealny przepis na coraz większą liczbę pluskiew w Warszawie.

A patrząc na ten problem globalnie, to skąd w ogóle wzięły się pluskwy?
- Naukowcy dowiedli, że pluskwy występowały już miliony lat temu w jaskiniach, gromadząc się na nietoperzach, które były ich pierwotnym żywicielem. Gdy te jaskinie zaczęli zamieszkiwać nasi przodkowie, pluskwy uznały, że zdecydowanie łatwiej im bytować na większym organizmie.
- Walka z pluskami ruszyła mniej więcej po zakończeniu II wojny światowej, kiedy zaczęto opracowywać dedykowane środki chemiczne. Ich skuteczność była różna, a skoro obecnie mamy problem z pluskwami, to widocznie niewystarczająca.
W średniowieczu próbowano uporać się z pluskwami przy pomocy fasoli. Pnącze fasoli posiada specyficzny meszek w kształcie małych haczyków, do których łatwo się przyczepić. Dlaczego wokół posłań wykładano pnącza fasoli, które służyły za sidła na pluskwy.
Pluskwy są tam, gdzie jest brudno?
- To jeden z najczęściej powielanych mitów. Dla pluskwy nie ma znaczenia, czy w mieszkaniu jest brudno, czy panuje w nim porządek. Zresztą, tutaj należałoby zapytać, jak odpowiednio zdefiniować, czy mieszkanie jest już bardzo brudne, czy tylko trochę brudne? A może z pana perspektywy będzie ono brudne, a dla mnie już niekoniecznie. To jednak nie ma żadnego znaczenia.
- W mieszkaniach, gdzie dbałość o porządek jest na wysokim poziomie, zlokalizowanie pluskwy jest łatwiejsze i szybsze, a to z kolei oznacza, że jeśli w porę zareagujemy, to zdecydowanie szybciej poradzimy sobie z pluskwami. Niedawno nagrałem film, w którym pokazywałem mieszkanie w stanie deweloperskim, w którym już na tym etapie były pluskwy. Zatem skąd one się tam wzięły? Zostały nieświadomie przyniesione na ubraniu właścicielki mieszkania lub na odzieży jej znajomych, którzy weszli do tego mieszkania.
- Gdy mamy do czynienia z bardzo zagraconym i zaniedbanym mieszkaniem, to problem z pluskwami może być ogromny. Znam to z doświadczenia, kiedy wizytuję mieszkania, w których znajdują się setki starych gazet, książek i kartonów, a do łóżka wiedzie zaledwie wąska ścieżka, bo całe lokum od kilkunastu czy kilkudziesięciu lat jest regularnie zapełniane rupieciami. Wówczas pluskwy mogą zakładać wiele gniazd i kryjówek, a dorosłe osobniki można liczyć w tysiącach.
- Pluskwy odżywiają się ludzką krwią, więc w przeciwieństwie np. do karaluchów, nie ma dla nich znaczenia, czy na podłodze leżą resztki jedzenia. Pluskwa musi być fizycznie przeniesiona z miejsca na miejsce. A o to nietrudno, bo pluskwy możemy przynieść do domu z autobusu, taksówki, pociągu, hotelu czy jakiegokolwiek innego miejsca, w którym są ludzie. Wystarczą dwa, trzy osobniki, by założyły gniazdo i zaczęły się ekspresowo rozmnażać.

Zauważył pan tendencję, że ludzie na ogół wstydzą się problemu związanego z posiadaniem pluskiew, bo obawiają się ostracyzmu ze strony sąsiadów?
- Pluskwy to nadal temat tabu. Ludzie nie chcą być negatywnie oceniani, ponieważ brak odpowiedniej wiedzy, jak np. ten wspomniany mit o występowaniu pluskiew w brudnym mieszkaniu, sprawia, że w ich mniemaniu ktoś nazwie ich brudasami. Pokłosiem takiego stanu rzeczy jest to, że wiele osób nie chce wpuścić do swojego mieszkania firmy dezynfekcyjnej, gdy zapluskwiony jest np. cały blok mieszkalny. To droga donikąd.
- Staram się tłumaczyć klientom, że do tego problemu należy podejść jak do choroby. Mamy infekcję, więc należy ją wyleczyć i zapomnieć. Nie można robić z tego sensacji i czuć się napiętnowanym, ponieważ w zasadzie nie mamy większego wpływu na to, czy pluskwy pojawią się w naszym mieszkaniu.
- Mam wrażenie, że w Polsce zdecydowanie większe "przyzwolenie" społeczne jest na karaluchy, niż na pluskwy. Ludzie na przestrzeni kilkudziesięciu lat przywykli do karaluchów. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że do pluskiew jeszcze nie dojrzeliśmy.
Czy można w jakiś sposób zapobiegać pojawieniu się pluskiew w mieszkaniu?
- Zdrowy rozsądek i profilaktyka mogą zdecydowanie zmniejszyć to ryzyko. Jeśli wiemy, że nasz znajomy ma problem z pluskwami, to go nie zapraszajmy i nie wizytujmy w jego domu. Jeśli meldujemy się w hotelu, od razu sprawdźmy łóżko. Ja to praktykuję od 15 lat. Odwracam szafkę nocną i sprawdzam, czy są jakieś ślady odchodów świadczące o obecności pluskiew. Podnoszę materac, łóżko, i wtedy mam większą pewność, że mogę spać spokojnie.
- W mieszaniu warto uszczelnić wszelkiego rodzaju otwory i pęknięcia, którymi mogą przedostać się do nas pluskwy od sąsiada. Mowa m.in. o starym budownictwie, w którym bardzo często rura od ogrzewania przebiega przez cały pion i przy suficie oraz podłodze mogą pojawiać się milimetrowe szczeliny.
- Dobrze sprawdzą się moskitiery w oknach, ponieważ w blokach, które są zapluskwione, insekty w okresie wiosenno-letnim mogą przedostać się do mieszkania, pokonując drogę po elewacji budynku.
- Zdarzają się sytuacje, kiedy klienci mają pewne zaburzenia psychiczne i stosują kupione w sklepie środki chemiczne nawet kilka razy w tygodniu. To sprawia, że użyta chemia powoduje różne uczulenia skórne, a taka osoba wmawia sobie, że mieszkanie jest zapluskwione, choć w rzeczywistości nie ma w nim insektów. Ponownie sięgają po chemię, wpadając w tę absurdalną spiralę.
- Dlatego osobiście jestem przeciwnikiem takiej chemicznej profilaktyki. Przecież w odniesieniu do zdrowia, to profilaktycznie powinniśmy sięgać co najwyżej po witaminę C, a nie od razu po mocny antybiotyk. Użycie środków chemicznych powinno być ostatecznością w momencie, gdy w 100 proc. stwierdzimy obecność pluskiew w domu.
Zobacz również: Polacy załamują ręce. Czy możemy już mówić o pladze pasożytów?

Czy istnieją domowe sposoby na pozbycie się pluskiew?
- Mowa o repelentach, czyli środkach i substancjach odstraszających organizmy żywe. Pluskwa nie przepada za zapachem lawendy, ale to wyłącznie półśrodek. Ludzie stosują również goździki, a ostatnio modne stały się kasztany, rzekomo zwalczające pluskwy.
- Proszę sobie wyobrazić pluskwę, która przychodzi do domu z plecakiem i jest gotowa do zamieszkania w pana łóżku. Gdy się już rozgości i poczuje zapach lawendy, to nie pomyśli - pakuję plecak i zawijam się z tej miejscówki. To nie działa w ten sposób.
- Jeśli fizycznie przyniesiemy pluskwę, to ona przez zapach lawendy nie zniknie, nie ucieknie. Być może nie będzie tak często wychodzić z kryjówki, by nocą pić pana krew, ale nadal będzie niechcianym lokatorem. Zapach lawendy czy inne repelenty nie zneutralizują pluskwy. Żeby to lepiej zobrazować, wyobraźmy sobie, że na kartce papieru wylejemy kropelkę olejku lawendowego i położymy na tej samej kartce pluskwę. Ona nie wejdzie w tę kroplę, tylko z obrzydzeniem ją ominie i pójdzie dalej. Może popsikać pan całe łóżko lawendą, ale co z tego, skoro pluskwa przeniesie się na fotel.
Jaka temperatura neutralizuje pluskwę?
- Ok. 55 stopni Celsjusza pozwala już na zlikwidowanie pluskwy w ciągu 30 minut. Im temperatura wyższa, tym ten czas będzie krótszy. Wówczas można mówić o zneutralizowaniu każdego stadia rozwoju, ponieważ taka temperatura pozwala na denaturację białka.
A minusowa temperatura? Mroźna zima może być naszym sprzymierzeńcem?
- Może być sprzymierzeńcem, jeśli mieszkamy na Syberii. Temperatura pozwalająca na zamrożenie i zneutralizowanie pluskwy wynosi ok. minus 20 stopni Celsjusza, a u nas takich zim już nie ma. Do tego taka temperatura musiałaby się utrzymywać przez kilka dni z rzędu.
- Wracając jeszcze do wysokich temperatur, to Polsce nie stosuje się takich metod zwalczania pluskwy, ale w Stanach Zjednoczonych czy w Niemczech już tak. Istnieją tam firmy specjalizujące się w kompleksowym wygrzewaniu całych mieszkań.
- W tym celu używa się specjalnych nagrzewnic, które podnoszą temperaturę w mieszkaniu do 60 stopni Celsjusza. Problem polega na tym, że taka usługa jest bardzo kosztowana, ponieważ na cenę składa się wstawienie takiego urządzenia, jego obsługa oraz koszt energii elektrycznej.
Stosowanie parownic, które możemy kupić w markecie, jest skuteczne?
- Klienci często sięgają po to urządzenie, chcąc samemu pozbyć się pluskiew. Należy jednak mieć świadomość, że parownica zadziała tylko tu i teraz. Jeśli kieruje pan źródło gorącej pary w jeden element łóżka, gdzie są pluskwy, to oczywiście w temperaturze 60-70 stopni Celsjusza one się ugotują.
- Natomiast w momencie, gdy pan łóżko obraca i paruje inne miejsce, to pluskwa może wrócić w poprzednie miejsce potraktowane parą i nic się jej nie stanie. Przy użyciu specjalistycznej chemii, nawet jeśli pluskwa podczas oprysku łóżka z niego ucieknie, za jakiś czas znowu tam wróci, a wtedy będzie miała styczność ze środkiem chemicznym, który ją zneutralizuje.
- Dlatego takie działania są niestety obarczone dużym ryzykiem nieskuteczności. Parownicę traktuję bardziej w kategorii wspomagacza w walce z pluskwami. Nie jest to rozwiązanie docelowe charakteryzujące się 100-proc. skutecznością.
Jak wygląda procedura usuwania pluskiew przez wyspecjalizowaną firmę przy użyciu środków chemicznych?
- Profesjonale podejście do walki z pluskwami zawsze powinno rozpoczynać się od dokładnej inspekcji. Szukamy wtedy w mieszkaniu newralgicznych miejsc, w których chowają się pluskwy i mają tam swoje gniazda. Z mojego kilkunastoletniego doświadczenia w tej branży wynika, że zwycięska batalia z pluskwami rozkłada się na następujące proporcje - 20 proc. sukcesu zależy od użytego środka chemicznego, a 80 proc. od odpowiednio przeprowadzonej inspekcji, dlatego to tak bardzo istotne, co i jak zrobimy, zanim w ruch pójdzie chemia.
- Należy odsunąć meble od ściany, żeby dokładnie przyjrzeć się przypodłogowym listwom. Dobrym rozwiązaniem jest postawienie łóżka do pionu, ponieważ mówiąc kolokwialnie - łatwiej nam wtedy z takim łóżkiem pracować. Kiedy te podstawy mamy już za sobą, możemy przystąpić do stosowania środka chemicznego.
Wielu specjalistów z pana branży twierdzi, że po użyciu środków chemicznych, lokator mieszkania nie powinien przez kilka dni wycierać podłogi i blatów, żeby nie zmniejszyć skuteczności użytych środków. To bezpieczne?
- Ja jestem przeciwnikiem takich sugestii. Nie ma bezpiecznej chemii. Moją rolą jest wykonanie zabiegu, który będzie skuteczny, ale przede wszystkim nie wpłynie negatywnie na zdrowie lokatorów. Jeśli po zabiegu nie wytrzemy blatów, to prędzej czy później oprzemy się o niego i nasza skóra będzie miała kontakt z chemią, dlatego uważam, że przecieranie mebli i innych powierzchni, z którymi mamy styczność, jest konieczne.
- Myjąc podłogę po aplikacji środków chemicznych, możemy nie ruszać fragmentu 5-10 cm od listwy, gdzie ryzyko występowania pluskiew jest największe. Natomiast pozostała część podłogi powinna być wytarta. Nie wyobrażam sobie, żeby małe dzieci czy zwierzęta domowe dotykały preparatu chemicznego na podłodze.

Podczas stosowania chemii przeciwko pluskwom popularne są dwie metody - zamgławianie i opryskiwanie. Czym one się różnią i która jest lepsza?
- W przypadku zamgławiania używa się urządzenia wytwarzającego specjalny aerozol, który osiada na każdym elemencie wyposażenia pomieszczenia, w którym dokonywany jest zabieg. Natomiast moim zdaniem, podczas zamgławiania, ta chemia z uwagi na przybranie formy mgiełki, nie jest odpowiednio dobrze skondensowana, przez co ma gorsze właściwości neutralizujące.
- Oprysk ma lepsze stężenie wykorzystywanej chemii, ponieważ aplikujemy ją w konkretne miejsce, dzięki czemu ilość użytego środka chemicznego jest bardziej skoncentrowana w konkretnym, newralgicznym dla występowania pluskiew punkcie. Jestem zwolennikiem właśnie tej metody, ponieważ z mojego doświadczenia wynika, że oprysk sprawdza się lepiej i jest bezpieczniejszą metodą.
- Natomiast bez względu na to, na jaką metodę się zdecydujemy, zabieg należy powtórzyć po upływie 14-20 dni. Jajeczka, które są składane przez samicę pluskwy, potrzebują mniej więcej 10-14 dni na wyklucie się z nich nowego potomstwa, przy założeniu, że w mieszkaniu panuje temperatura ok. 20 stopni Celsjusza. Dlatego powtórzenie zabiegu po upływie minimum dwóch tygodni jest tak ważne.
- Podczas pierwszego zabiegu następuje likwidacja osobników, które już się wykluły. Drugi zabieg eliminuje pluskwy, które mogłyby się wykluć w trakcie kilkunastu dni od pierwszej aplikacji chemii. Taka taktyka poparta jest badaniami naukowymi nad procesem wykluwania się pluskiew z jajeczek.
Zdarzało się panu, że niezbędne było przeprowadzenie trzeciego zabiegu?
- Owszem. Mówimy o skrajnych przypadkach, w których zapluskwienie mieszkania jest ekstremalne, a w dodatku lokator nie chce z nami współpracować, czyli nie godzi się np. na wyrzucenie łóżka pełnego gniazd pluskiew, którego nie da się już uratować, stosując nawet najsilniejszą chemię.
- Jeśli pluskwy po prawidłowym wykonaniu dwóch zabiegów pojawią się znowu w mieszkaniu po upłynięciu sześciu miesięcy, oznacza to, że ponownie zostały do niego fizycznie przeniesione lub trafiły od sąsiada, który boryka się z takim problemem.
Odstępuje pan od wykonania zabiegu, kiedy podczas inspekcji nie zauważa pan żadnych śladów występowania pluskiew?
- Jeśli taka sytuacja ma miejsce, posiłkuję się specjalnym testem na obecność pluskiew.
O jakim teście pan mówi?
- Około roku temu jedna z zagranicznych firm specjalizujących się w produkcji chemii, opatentowała test, przypominający standardowe testy wykrywające wirusy. Test na obecność pluskwy wykrywa ich białko, dzięki czemu możemy sprawdzić, czy one faktycznie chowają się w danym pomieszczeniu. Przy użyciu specjalnej szpatułki zbieramy materiał genetyczny, np. przeciągając nim dokładnie wszerz i wzdłuż łóżka. Jeśli pluskwa była obecna na łóżku, to nie ma możliwości, żeby na tej szpatułce nie zebrać jej śladu.
- Szpatułkę wkładamy do specjalnego płynu, następnie skraplamy ten materiał na płytkę, która za pomocą pojawiających się kontrolnych kresek wskazuje, czy wykryto białko pluskwy i czy test wykonano prawidłowo.
Na co dzień ma pan styczność z pluskami, więc co pan robi, by nie przenosić ich do własnego mieszkania?
- Jest to ryzyko zawodowe, na które się godzę. Jakiś strach na pewno jest, zwłaszcza gdy wchodzę do tych ekstremalnie zapluskwionych mieszkań. Gdy problem pluskiew w mieszkaniu jest bardzo poważny, o czym dowiaduję się na etapie telefonicznego wywiadu z klientem, do środka wchodzę w kombinezonie. Zazwyczaj tego nie robię, żeby dodatkowo niepotrzebnie nie stresować klienta, ale niekiedy to niestety konieczne.
- Jeśli sytuacja nie wymaga założenia kombinezonu podczas inspekcji, nie siadam na łóżku czy w fotelu podczas mojej wizyty u klienta. Podczas zabiegów stosuję jednorazowe kombinezony, które po wykonaniu usługi szczelnie pakuję i wyrzucam. To pozwala mi na zminimalizowanie ryzyka związanego z nieświadomym przeniesienia pluskwy do mojego mieszkania.
Czy istnieje jakiś sposób, by raz na zawsze pozbyć się pluskiew z polskich miast i miasteczek?
- Tak, ale wyłącznie wtedy, gdy wyobrazimy sobie idealny świat. Musielibyśmy przeprowadzić masową, zgodną ze sztuką dezynfekcję w każdym, polskim domu i mieszkaniu. W praktyce jest to niemożliwe. Ponadto problem prędzej czy później by powrócił, bo ludzie podróżują.
- Musimy niestety zdać sobie sprawę z tego, że pluskwy stały się nieodłącznym elementem naszego życia i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższej przyszłości sytuacja uległa zmianie. Co więcej, moim zdaniem, ten problem będzie się wyłącznie nasilał.