Oscypek oczami rodowitej góralki – historia prawdziwego smaku prosto z Podhala
Nie każdy ser z rusztu to oscypek, a nie każda "góralska" etykieta gwarantuje długoletnią tradycję. Jak odróżnić prawdziwego oscypka od podróbki? Dlaczego sezon na ten ser trwa tylko kilka miesięcy w roku? O tym wszystkim opowiada Dominika Rubiś – rodowita góralka z Podhala i ekspertka od góralskich serów, która smak prawdziwego oscypka zna od dziecka.

Spis treści:
Wieloletnia tradycja
Oscypek to góralski klasyk - trudno go nie zauważyć, spacerując po Krupówkach, gdzie można go kupić na każdym kroku. Dlaczego jednak ten ser o specyficznym zapachu jest tak wyjątkowy? Gdyż kryje się w nim cała opowieść o autentycznym życiu pod Tatrami.
Na Podhalu tradycja wypasu owiec i produkcji serów sięga setek lat i jest głęboko zakorzeniona w kulturze regionu. Już w XIV wieku mieszkańcy najstarszych osad podhalańskich sezonowo wypasali trzody na terenie Tatr Polskich.
"Na Skalnym Podhalu gleby od zawsze były słabe i mało urodzajne, więc rolnictwo dawało niewiele plonów. Pasterstwo stanowiło jedną z najstarszych i najważniejszych form gospodarki górali podhalańskich." - mówi Dominika Rubiś, rodowita Podhalanka, której misją jest popularyzowanie kultury i tradycji regionu.
Dominika aktywnie prowadzi swój profil na Instagramie @dominika.rubis, gdzie przekazuje mnóstwo ciekawostek z Podhala, dzieli się wiedzą o jego zwyczajach, rękodziele i miejscach wartych odwiedzenia.
Jak mówi Dominika, dbanie o tradycje regionu jest dla niej ogromnie ważne - Uważam, że moim obowiązkiem jest dbanie o kulturę, zwyczaje naszego regionu, bo jeżeli my nie będziemy tego robić, to świat z czasem całkiem o tym zapomni. Nasze wnuki będą tylko czytały w książkach, że kiedyś istniała taka zupa jak kwaśnica, a góralskie portki miały dwa rozporki.
Miłość do Podhala poskutkowała nawet założeniem własnej marki odzieżowej "Ucudowane", która łączy folklor góralski z nowoczesnym designem.
Życie w rytmie owczego dzwonka
Tradycję produkcji oscypków, razem z góralami z Podhala, współtworzyli również Wołosi - pasterze z Karpat, którzy przynieśli ze sobą nie tylko styl wypasu, ale też receptury serów. W XVI i XVII wieku kultura szałaśnicza - czyli funkcjonowanie bacówek i zespołów pasterskich - była już dobrze ugruntowana. Owce, zwierzęta odporne na trudne warunki, zapewniały i mleko na sery, i mięso (zwłaszcza na zimę), ale też skóry na odzież oraz codzienne wyroby.
Wokół pasterstwa narodził się cały system społeczny i kulturowy.
W skład zespołu pasterskiego oprócz bacy wchodzą juhasi zajmujący się wypasem i dojeniem owiec, a także honielnik - chłopiec naganiający owce i zajmujący się różnymi posługami w szałasie.
"Baca to nie tylko serowar. To człowiek zaufania społecznego - gospodarze powierzają mu swoje zwierzęta na całe lato" - tłumaczy Dominika Rubiś.
"Bacowie i juhasi spędzali lato wysoko w górach, pilnując stada 24 godziny na dobę, bez względu na warunki pogodowe, świątek, piątek czy niedziela, wytwarzając sery według przekazywanych z pokolenia na pokolenie receptur. W bacówce ogień nie może zgasnąć - pali się od pierwszego do ostatniego dnia sezonu." - dodaje Dominika.

Rok w rytmie redyku i osodu
Wszystko zaczyna się wiosną-po 23 kwietnia, w dzień św. Wojciecha. To wtedy owce wychodzą na hale, a bacowie rozpoczynają redyk wiosenny. Oznacza to, że zaczął się rok pasterski.
Jak wygląda odbywająca się wtedy uroczystość ? Dominika tłumaczy - Towarzyszyło temu i cały czas nadal towarzyszy, święcenie i okadzanie zwierząt zielem poświęconym w Matkę Boską Zielną, modlitwy o udany wypas "coby siy nic złego nie stało", a to wszystko po to, by zapewnić pomyślność wypasu.
Jesienią, 29 września, w dzień św. Michała owce wracają z hal. To tzw. osod, czyli "osadzenie" owiec na zimę - uroczyste zejście stad, zamknięcie sezonu i początek zimowego odpoczynku.
Dziś ta tradycja przetrwała w formie tzw. wypasu kulturowego. Na "hole", czyli hale co roku wychodzi około 60 tysięcy owiec. Ten wypas nie tylko podtrzymuje kulturę regionu, ale też służy ochronie krajobrazu i bioróżnorodności górskich hal.

Wyrabianie oscypka to prawdziwa sztuka
Gdy podczas wakacji na Podhalu zapragniemy spróbować prawdziwego oscypka i ruszymy na poszukiwania tego najlepszego z najlepszych, ceny przy stoiskach mogą nas nieźle zaskoczyć - i to niekoniecznie pozytywnie.
Dominika postanawia wytłumaczyć, z czego wynika wysoka cena prawdziwego, oryginalnego oscypka.
- Czy wiesz, że do produkcji jednego serka potrzeba około siedmiu litrów owczego mleka?! A jedna owca daje zaledwie od pół do jednego litra mleka na dzień - i to dlatego oscypki są drogie, muszą "swoje" kosztować, żeby to się w ogóle opłacało.

A jak wygląda produkcja oscypka?
Najpierw mleko jest przecedzane i lekko podgrzewane. Następnie dodaje się naturalną podpuszczkę cielęcą, która ścina mleko w ciągu kilkunastu minut. Tak powstaje skrzep, który trzeba delikatnie pokroić i odcisnąć z serwatki.
Masa serowa trafia potem do ręcznego wyrabiania - ser jest ugniatany w gorącej wodzie tak długo, aż stanie się sprężysty, jednolity i gotowy do formowania. To właśnie wtedy trafia do charakterystycznych "oscypiorków", które nadają mu elegancki, wręcz biżuteryjny wzór.
Następnie oscypek ląduje na kilka dni w solance - nie tylko dla smaku, ale i trwałości. Potem dojrzewa i jest wędzony nad ogniskiem z drewna olchowego lub świerkowego, najczęściej przez dwa tygodnie. W tym czasie nabiera złocistej barwy i dymnego aromatu, który trudno pomylić z czymkolwiek innym.

Jak rozpoznać prawdziwego oscypka?
Jak mówi Dominika, od 14 lutego 2007 roku oscypek znajduje się na unijnej liście produktów chronionych oznaczeniem geograficznym (ChOG).
Co to oznacza?
- Nazwa "oscypek" może być używana wyłącznie dla serów wytwarzanych na określonym obszarze Podhala, czyli w regionie obejmującym część województw: małopolskiego i śląskiego.
- Produkcja musi się odbywać zgodnie z tradycyjną recepturą, która została szczegółowo opisana w dokumentacji zgłoszeniowej.
- Ser musi być produkowany z mleka owczego, ewentualnie z niedużym dodatkiem mleka krowiego (do 40 procent).
- Musi być formowany w charakterystycznych, drewnianych foremkach ("oscypiorkach") i wędzony na zimno.
- Produkcja może się odbywać tylko między majem a październikiem, czyli w sezonie wypasu owiec.
A jak powinien wyglądać prawdziwy oscypek? Dominika dzieli się ceną wiedzą:
- Prawdziwy oscypek musi teraz spełniać unijne normy. Ma wrzecionowaty kształt, od 17 do 23 cm długości, waży od 600 do 800g. Jego średnica w najszerszym miejscu wynosi od 6 do 10 cm. Musi mieć ozdobny wzór na wierzchu od foremki, a sama powierzchnia ma być gładka, lśniąca, jasnozłota do złotobrązowej. Po przekrojeniu oscypek musi być zwarty, jasnobeżowy, a w smaku wyrazisty, lekko słony, z aromatem wędzenia.

Jak nie dać się nabrać?
Aby ułatwić turystom rozpoznawanie oryginalnych produktów i wspierać lokalnych baców, powstał Szlak Oscypkowy. To oficjalna inicjatywa, która zrzesza baców i gospodarstwa z Podhala oraz sąsiednich regionów, produkujące sery zgodnie z tradycją i posiadające odpowiednie certyfikaty.
Dominika dodaje - szlak liczy dziś kilkadziesiąt bacówek i serowarni w różnych miejscowościach Podhala, np. Biały Dunajec, Bukowina Tatrzańska, Czarny Dunajec, Kościelisko. Odwiedzając te gospodarstwa, można nie tylko kupić sery, ale też zobaczyć pokazy produkcji, wziąć udział w warsztatach i porozmawiać z bacami, którzy wciąż pełnią rolę niejako strażników tej tradycji.

A jak wygląda rzeczywista sytuacja według Dominiki?
- Obecnie zarówno producenci, jak i turyści są coraz bardziej świadomi. Warto jednak pamiętać, że prawdziwy oscypek z mleka owczego ma swój specyficzny, intensywny smak. To trochę jak z serami kozimi - albo się je kocha, albo nienawidzi. Dlatego w sprzedaży pojawiają się też sery łagodniejsze, z mieszanki mleka owczego i krowiego lub wyłącznie z mleka krowiego. Oscypki z mleka owczego mają jednak wiernych zwolenników i dlatego są wciąż chętnie wytwarzane zgodnie z wielowiekową tradycją.
- Kluczowe jest więc, aby wiedzieć czego faktycznie szukamy. Czy odpowiada nam autentyczny i specyficzny smak oryginalnego oscypka? Czy jednak wolimy łagodniejsze wersje? Jak komuś bardziej smakuje ten łagodniejszy, z mleka krowiego, to nie ma w tym nic złego, ale trzeba wiedzieć, że to już nie jest prawdziwy oscypek. - dodaje na koniec Dominika Rubiś.
