Polska na własne oczy: Odpocznij od wrocławskiego rynku. Nasycisz oczy feerią barw
Historyczna stolica Dolnego Śląska oraz trzecie pod względem ludności miasto w Polsce. Mowa oczywiście o Wrocławiu, do którego co roku przybywają miliony turystów z całego zakątka globu. Choć wszyscy zachwycają się wrocławskim rynkiem, są zauroczeni Ostrowem Tumskim czy podziwiają perełki modernizmu, to tętniące życiem miasto oferuje o wiele więcej. Tym razem skupmy się na zakamarkach prastarego grodu, do którego turyści - pozornie - rzadziej zaglądają, a szkoda. Na co dzień są schowane za murami starych kamienic, więc tylko łut szczęścia powoduje, że trafimy tam przypadkowo.
Polska na własne oczy to podróżniczy cykl dziennikarek i dziennikarzy działu Lifestyle portalu Interia. Przez całe wakacje zapraszamy Was do wspólnego odkrywania Polski, odwiedzając miejsca popularne, kultowe, ale też nieco zapomniane i te, które dopiero czekają na odkrycie. Ruszajcie z nami w podróż po Polsce!
Spis treści:
Zabytkowe podwórka: nie musisz się ich obawiać
Secesyjne kamienice zawsze przyciągają wzrok. Te, które powstały na przełomie XIX i XX wieku, praktycznie zawsze ozdobione są bogatymi motywami roślinnymi oraz ludzkimi podobiznami. Stan budynków nie zawsze jest zadowalający, ale dzięki pracom rewitalizacyjnym, często się to zmienia. Wtedy możemy podziwiać kunsztownie odrestaurowane kamienice, które były świadkiem dramatycznych wojennych czasów oraz trudnej historii powojennego Wrocławia. Pierzeje budynków zazwyczaj skrywają podwórka, w których toczy się normalne życie: można spotkać staruszków debatujących na ławeczce w cieniu drzew, ale także dzieci, które beztroski czas spędzają na placach zabaw lub - jeśli go nie ma - ograniczają się do organizowania sobie rozrywek na trzepakach.
Dojście do kamienicznych zakamarków przeważnie zakryte jest przed przechodniami misternie zdobionymi bramami albo zaniedbanymi przejściami, które raczej nie zachęcają do eksploracji. Inaczej jest we Wrocławiu, ponieważ wystarczy się przełamać i wejść do środka. Wtedy oczom ukaże się widok, do jakiego raczej nie jesteśmy przyzwyczajeni.
Historia sztuki na wyciągnięcie ręki? Perełki zobaczysz na własne oczy
Dzielnica Nadodrze znajduje się w bliskim sąsiedztwie Starego Miasta i tuż obok Ostrowa Tumskiego zwieńczonego strzelistymi wieżami archikatedry. Sama przestrzeń raczej nie wyróżnia się niczym szczególnym: trzonem zabudowy są zabytkowe kamienice naruszone już przez ząb czasu, ale mnóstwo jest tutaj także postindustrialnych zabudowań, które lata świetności mają dawno za sobą. Wystarczy jednak przejść się na ulicę Roosevelta i wejść śmiało przez jedną z bram po parzystej stronie ulicy. Nie trzeba się zrażać ciemnym zakamarkiem, bowiem już same ściany zdradzają, że wnętrze jest nader wyjątkowe.
Po przejściu może wydawać się, że podwórko tej kamienicznej pierzei nie skrywa niczego ciekawego, gdyż z poziomu ulicy widać szpaler zaparkowanych samochodów. Gdy się obrócimy, naszym oczom ukażą się murale, które powstały przez zaproszonych do akcji wrocławskich artystów. Ich kunszt oraz bogata kolorystyka mogą zadziwiać, ale jednak najciekawsza jest ich tematyka oraz mnogość. Co tam można ujrzeć i co jest w nich wyjątkowego?
Okazuje się, że nie trzeba zwiedzać muzeów, aby ujrzeć reprodukcje arcydzieł światowego malarstwa. Ściany kamienic ozdobione są reprodukcjami wybitnych twórców, ale w nowych interpretacjach. Wprawione oko dostrzeże charakterystyczną twórczość np. Van Gogha, Gustava Klimta czy Michała Anioła. Oczywiście, nie brakuje także polskich akcentów, chociażby podobizny jednego z najwybitniejszych przedstawicieli polskiej secesji, czyli Stanisława Wyspiańskiego. Co ciekawe, prace, które zdobią ściany tych wrocławskich kamienic, nazywane są "niemuralami". Dlaczego? Ponieważ to połączenie trzech technik: malarstwa, rzeźby oraz ceramiki.
Zdarzają się chwile, że kolorowe podwórka świecą pustkami i prócz tubylców próżno kogokolwiek spotkać. Zazwyczaj chwila spokoju nie trwa długo, ponieważ zaraz robi się gwarnie przez osoby wyposażone w aparaty fotograficzne. Mieszkańców nie dziwi jednak obecność ciekawskich, gdyż zdążyli się przyzwyczaić do widoków obcych osób. Przy odrobinie szczęścia, można spotkać tubylców i z nimi pogawędzić. Chętnie opowiedzą, o tym, jak mieszka się w tym wyjątkowym miejscu i wskażą malunki, z których są najbardziej dumni. Jedna z mieszkanek spacerująca z czworonogiem mówi, że to tylko przedsmak tego, co można zobaczyć we Wrocławiu. - Proszę pójść naprzeciwko, przez bramę tuż obok szkoły. Tam jest namalowany mój biszkoptowy labrador, którego już z nami nie ma - zachęciła mieszkanka ulicy Roosevelta. Nie pozostaje nic innego, jak wybrać się w dalszą wędrówkę.
Wielki czarny kot, labrador i rajski ogród. Tu nic nie jest przypadkowe
Po przestąpieniu progów kolejnego podwórka oczom znów okazują się kolorowe malunki ozdabiające ściany secesyjnych kamienic. Tym razem nie spotkamy tam dzieł wielkich artystów, ale oczom ukazują się przedstawienia np. barwnego rajskiego ogrodu, który udekorowany jest ceramicznymi zwierzętami nadającymi malunkowi trójwymiarowości. Ogromny wieloryb, ławica ryb dopełniają całość, ale pomiędzy nimi przedstawione są wizerunki ludzi, jak się później okazuje, tutejszych mieszkańców, który strzeżony jest przez żywego (tym razem) psa wygrzewającego się na parapecie parterowego okna. Jedna ściana wypełniona jest wspomnianymi psami różnej maści i rasy: zapewne jeden z nich jest nieżyjącym pupilkiem rozmówczyni sąsiedzkiego podwórka. Tutaj, w przeciwieństwie do znajdującego się po sąsiedzku, podwórko tętni życiem: mieszkańcy spędzają czas pod drzewami, spacerują ze zwierzętami oraz bacznie pilnują, aby wandale nie zniszczyli ich przestrzeni.
Pośrodku kolorowego podwórka znajduje się serce całego przedsięwzięcia: Ośrodek Kulturalnej Animacji Podwórkowej. Można napotkać tam artystów - mieszkańców ulicy Roosevelta - którzy mieli osobisty wkład w tworzenie tego wyjątkowego miejsca. Warto wejść do środka, uciąć sobie pogawędkę z twórcami i poznać historię wrocławskiego podwórka. Okazuje się, że sama inicjatywa ma już 10 lat i ciągle spotyka się z fascynacją przechodniów, którzy mają odwagę przejść przez bramę do środka. W budynku ośrodka można również zapoznać się z małymi dziełami sztuki, nad którymi artyści aktualnie pracują. Jeśli komuś wydaje się, że ktoś trafia tutaj wyłącznie przypadkowo, jest w grubym błędzie: wystarczy spojrzeć do księgi pamiątkowej, która szczelnie wypełniona jest wpisami zachwyconych turystów nie tylko w języku polskim, ale także niemieckim, angielskim czy włoskim.
Nie wolno zapomnieć wpisać się osobiście do opasłej i - jak się okazuje - szóstej księgi zachwytów i podziękowań dla zaangażowanych w projekt mieszkańców.
Zobacz również:
- Ponad 50 km tras, warunki jak w Alpach. Tylko 1,5 godziny drogi od polskiej granicy
- Co nowego na Jaworzynie Krynickiej? Otwarcie sezonu zimowego zaskoczy przyjezdnych
- Najlepsze uzdrowisko do odwiedzenia zimą? Unikatowy mikroklimat i widoki jak z bajki
- Samolotem po Polsce. Coraz więcej Polaków wybiera je zamiast pociągów. Kuszą wygodą i cenami
Neony: nocą mienią się w feerię barw
Jeśli akurat znajdujemy się w centrum i jesteśmy zmęczeni gwarnym rynkiem wrocławskim, warto przejść się dosłownie kilkaset metrów, na ulicę Ruską. Tutaj, pod arkadami miejskich kamienic znajdują się liczne sklepy i punkty usługowe, ale w ich cieniu znajduje się także przejście do jednego z najsłynniejszych już wrocławskich podwórek. W trakcie dnia trudno tutaj spotkać kogokolwiek: ot pojedyncze osoby, które przechodzą tędy skrótem między gwarnymi ulicami. Jeśli już dotrzemy do tego miejsca, warto zadrzeć głowę: naszym oczom ukażą się autentyczne neony, które swoimi żywymi kolorami rozświetlały niegdyś wrocławskie ulice. Wielkość tego podwórka nie jest imponująca, ale za to rekompensuje faktem, że jest szczelnie wypełniona ozdobami, które wiszą wysoko ponad głowami spacerowiczów.
Jeśli wrocławskie neony zgromadzone na ulicy Ruskiej nie robią na nas większego wrażenia, warto dać im drugą szansę, jednak wizytę trzeba ponowić po zmroku. Wtedy cała przestrzeń zamienia się w barwną Galerię Neonów i tylko wtedy można podziwiać je w pełnej krasie, ponieważ rozbłyskają się dosłownie feerią barw. Jeśli ktoś myśli, że będzie mógł podziwiać je w ciszy i spokoju, jest w błędzie. Wieczorem podwórko zamienia się w tętniące życiem miejsce wypełnionymi po brzegi knajpami i spragnionymi rozrywki wrocławianami. Nie brakuje również tych, którzy zachwyceni widokiem kolorowych neonów urządzają sobie sesję fotograficzną. Widok naprawdę robi wrażenie, a popularność miejsca wyrażana jest mnogością zdjęć uwiecznionych na różnej maści portalach społecznościowych.
Zobacz: Polska na własne oczy. Jelenia Góra i okolice. "Karkonosze są gotowe na turystów przez cały rok"
Amerykański sen? We Wrocławiu możesz go poczuć
Jeśli jesteśmy zmotoryzowani albo piesze wycieczki są nam niestraszne, można wybrać się na Jagodno, jedną z dzielnic stolicy Dolnego Śląska, a dokładnie na ulicę Tunelową. Z pozoru nie wyróżnia się od setek tych, które można spotkać na przedmieściach wielu polskich miast. Życie tutaj jest spokojniejsze i raczej próżno szukać tutaj żądnych rozrywek turystów. Zatem, co jest wyjątkowego w tym cichym miejscu?
Wystarczy spojrzeć na domy wybudowane w tym miejscu: nie jest ich dużo, doliczyć się można raptem kilkunastu, zazwyczaj parterowych, budynków. Wprawne oko dostrzeże jednak wypielęgnowane trawniki oraz przycięte jak od linijki żywopłoty, które mogą nasunąć już pewne skojarzenia. To małe i kameralne osiedle może przenieść nas na chwilę na typową amerykańską ulicę domów jednorodzinnych, które zapewne każdy z nas widział na filmach. Niskie, bardzo podobne do siebie domy, są wykończone jasnym sidingiem, mają zazwyczaj niskie dwuspadowe dachy i wyróżniają się przeszklonymi wielokątnymi wykuszami. Wprawne oko dostrzeże również inne szczegóły, które w typowych polskich osiedlach domków jednorodzinnych na pewno nie są spotykane: charakterystyczne podjazdy i garaże, hydranty oraz.... charakterystyczne skrzynki pocztowe. Choć trudno mówić o "amerykańskim śnie", ale choć przez chwilę po krótkim spacerze można poczuć się jak na planie filmowym amerykańskiej produkcji.
O cyklu "Polska na własne oczy"
Wakacje, znowu są wakacje! Polacy tłumnie ruszają na długo wyczekiwany odpoczynek, a my chcemy im w tym towarzyszyć, służyć dobrą radą, co można zobaczyć w naszym pięknym kraju. Może wspaniałe atrakcje czekają dosłownie tuż za rogiem? Cudze chwalicie, swego nie znacie - pisał poeta. I my chcemy pokazać, że faktycznie tak jest. Zajrzymy więc do Sosnowca, Radomia, Wałbrzycha, sprawdzimy "polskie Malediwy" i wiele innych nieoczywistych miejsc. Bądźcie z nami przez całe lato!