"Nasz mózg nie lubi, kiedy chudniemy". Sensacyjne doniesienia naukowca
Dlaczego tak trudno nam schudnąć, a tak łatwo przytyć? Czy otyłość to kwestia naszych wyborów żywieniowych, a może genów? Czy to możliwe, by nasz własny mózg "sabotował" utratę wagi? Dlaczego liczenie kalorii jest absolutnie niemiarodajnym sposobem na schudnięcie? Rewolucyjne doniesienia odmieniają spojrzenie na temat diet odchudzających.

"Spożywamy jedzenie, nie kalorie"
Profesor neuroendokrynologii molekularnej Giles Yeo, autor książek zadających kłam dotychczasowemu podejściu do zdrowego jedzenia i odchudzania, opracował, dzięki wieloletnim badaniom i objęciu kierownictwa Metabolic Diseases Unit na Uniwersytecie w Cambridge, zupełnie nowe sposoby rozumienia problemu otyłości, a także przyjrzał się dokładnie zależnościom, jakie towarzyszą tematom dotyczącym zdrowego jedzenia, liczenia kalorii i chudnięcia.
Ważną doktryną, którą porusza zarówno w swoich publikacjach jak i wszelkich wywiadach oraz wykładach, jest fakt, że liczenie kalorii nie ma absolutnie żadnego sensu. Dlaczego?
Profesor zwraca uwagę na fakt, że opieramy się jedynie na liczbie "dozwolonych" do spożycia kalorii, bez względu na to, jakiego rodzaju jedzenia dotyczą. A to błąd. Jak wyjaśnia, liczba kalorii nie daje nam żadnych informacji o tym, ile dane pożywienie ma w sobie białka, tłuszczu czy cukru. A to powinno interesować nas najbardziej. Przykładowo, przyjmując 100 g białka, przyswoimy go pod względem kalorycznym tylko 70 proc., bowiem 30 proc. zużyjemy, by je zmetabolizować. Zatem jedząc 100 kcal pod postacią marchewki lub czekolady, to nie będzie sobie równe - pomimo tożsamej cyfry, ze względu na wysiłek, jaki będzie musiał podjąć nasz organizm, by strawić i przetworzyć dany rodzaj pożywienia. Liczenie kalorii powinno zatem już dawno odejść do lamusa, na rzecz przyglądania się wartościom odżywczym każdego wybranego przez nas pożywienia. - Pamiętajmy, że spożywamy jedzenie, nie kalorie - mówi w filmie na TikToku cambridgeuniversity.
Zobacz również:
Nasz mózg "nie lubi", gdy chudniemy
Każdy, kto był na diecie odchudzającej wie, jak wiele silnej woli i samozaparcia potrzeba, by uzyskać pożądany efekt. Po pierwszych niewielkich sukcesach, gdy czujemy się lżej i jesteśmy dumni z postępów, przychodzi kryzys: jesteśmy bardziej głodni, szukamy wymówek, czujemy się słabsi i mamy ogromną ochotę na wszystko, co ma w sobie cukier. Dlaczego tak jest?

Giles Yeo, który zajmuje się także badaniem naszych mózgów w tej kwestii, odpowiedział na to pytanie z rozbrajającą szczerością w podcaście The Diary Of a CEO - Nasz mózg nienawidzi, gdy chudniemy. Nieważne, jak zaczynasz: jako zaprawiony sportowiec, czy prosto z kanapy. W momencie, w którym stracisz choćby kilka kilogramów, twój mózg, przyzwyczajony do ciężaru, który nosił na co dzień, wysyła sygnał: zmniejsza się moja szansa na przetrwanie. Zaczyna wtedy używać, kompletnie podświadomie, sposobów, byśmy wrócili do swojej poprzedniej wagi. Wysyła sygnały głodu i delikatnie, prawie niezauważalnie spowalnia metabolizm. Możesz więc jeść dokładnie tyle samo, ale organizm "odłoży" więcej tłuszczu. To taka strategia "ratowania się" - tłumaczy naukowiec.
Zobacz także: Zjadasz kurczaka ze skórą? Lepiej poznaj te dane
Wygląda więc na to, że receptory w naszym mózgu mają nadal zakodowane prastare instynkty, w których chudnięcie oznacza zmniejszone szanse na przetrwanie na przykład chłodu lub chorób. To cenne spostrzeżenie może wszystkim osobom będącym na diecie redukcyjnej wyjaśnić ich gorsze samopoczucie podczas wprowadzania planu utraty wagi.
To kwestia genów i statusu, nie tylko naszych wyborów
W środowisku internetowym zawrzało, gdy Giles Yeo rozpoczął publikacje wyników swoich badań, w których dowiódł, że otyłość nie jest jedynie kwestią naszych błędnych wyborów żywieniowych, ale także... genów. Zarzuty opierały się na jednej tezie: poprzez głoszenie takich teorii, profesor rzekomo daje "wymówkę" wszystkim otyłym ludziom, którzy dzięki temu będą mogli zasłaniać się genetyką, zamiast wziąć odpowiedzialność za stan, do jakiego się doprowadzili. W rzeczywistości, poza dziedziczeniem tendencji do otyłości, Yeo wraz z ze swoimi współpracownikami wskazał dodatkową zależność.

- Dziedziczność masy ciała - procent cechy, który zależy od twoich genów - mieści się w przedziale od 40 do 70 proc. Jeśli weźmiemy pod uwagę rodziny klasy średniej, dziedziczność ich masy ciała wynosi około 40 proc. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę gospodarstwa domowe z najniższą klasą społeczno-ekonomiczną i najwyższym poziomem niepewności żywnościowej, nagle wzrasta ona do 70 proc. - mówił w rozmowie z The Guardian. A zatem czynników, które mają wpływ na to, czy będziemy w grupie z największą tendencją do otyłości, jest znacznie więcej. Im niższy status ekonomiczny, tym większe ryzyko wystąpienia genetycznej choroby otyłościowej.
Dzięki systematycznemu poszerzaniu wiedzy powstają coraz to nowsze teorie, mogące w przyszłości pomóc osobom z chorobą otyłościową, opracowaniu skutecznych diet redukcyjnych, a także zrozumieniu, że jedzenie w gruncie rzeczy nam nie szkodzi, a jedynie jego nadmiar. Jak mawia Giles Yeo: "Kochaj jedzenie, ale nie w ilości, na jaką masz ochotę".
Źródła:
theguardian.com
The Diary of a CEO podcast
wum.edu.pl
researchgate.net